Owinęła się ramionami i energicznie
roztarła dłońmi materiał kurtki. Normalnie po prostu
przyspieszyłaby kroku, ale w tym momencie wolała oszczędzać siły.
Od ponad godziny szła spokojnymi przedmieściami Londynu. Być może
przedmieścia to za dużo powiedziane. Musiała to być jakaś
podrzędna droga, w dodatku sporo oddalona od miasta, bo dotychczas
spacerowała samiuteńkim środkiem jezdni i jeszcze nikt nie miał
do niej pretensji. Popatrzyła w granatowo-czarne niebo usiane
gwiazdami i po raz kolejny dziękowała za świetlisty krąg nad
sobą, dzięki któremu nie musiała błąkać się po omacku. Białe
światło księżyca było tej nocy tak jasne, że wszystko rzucało
cienie. Przed sobą, na horyzoncie, dziewczyna widziała łunę
przypominającą jej o wielkim mieście, do którego zmierzała.
Właściwie nie wiedziała dlaczego tam. Może miało to coś
wspólnego z tym, że pierwszy autobus na jaki się załapała jechał
w tę stronę? Tak, coś w tym było. Dziewczyna uśmiechnęła się
do siebie i zaczęła się zastanawiać, gdzie tak naprawdę
chciałaby spędzić trochę czasu. Nie, nie były to drogie hotele
przy plaży na Hawajach albo inne tego typu miejsca. Najchętniej
zaszyłaby się w jakiejś niewielkiej drewnianej chatce, gdzieś na
odludziu, na przykład w Szkocji, tak że budząc się miałaby widok
na piękne szczyty gór. Westchnęła, pokręciła głową i
uśmiechnęła się pod nosem. Błądziła myślami wokół tego, co
działo się w jej życiu. Wszystko, co się wokół niej działo
było dla niej przytłaczające, ale teraz wydawało się jej jakby
mglistym wspomnieniem. Zastanawiała się co pomyśli, gdy zauważy,
że jej nie ma. Wścieknie się? Może ucieszy, że ma ją z głowy?
A może się zmartwi? Nie, troska nie była znanym mu uczuciem.
Wścieknie się, że go olała. Ciekawiło ją, może nawet trochę
się bała, czy nie zacznie jej szukać. Nie sądziła, by był to
dla niego wielki problem. W końcu miał kupę ludzi na wysyłki. Na
jej nieszczęście, gdyby ją znaleźli, nie miałoby dla nich
znaczenia jakie jest jej zdanie. Zabraliby ją siłą, wsadzili do
drogiego auta z przyciemnianymi szybami i odstawili prosto do niego.
Znowu przeszły ją dreszcze i tym razem nie miały wiele wspólnego
z temperaturą. Jednak bała się go. W dużym mieście łatwiej
wtopi się w tłum i zgubi. A po jakimś czasie on zapomni. Wsadziła
dłonie do kieszeni i trochę przyspieszyła kroku. Po chwili
zobaczyła, że jej cień zmienił położenie. Zdziwiło ją to, bo
księżyc był lekko przed nią, więc jej cień powinien być za
nią, a jednak wysunął się przed dziewczynę. Zaraz potem
usłyszała cichy warkot silnika. Spięła się lekko, zastanawiając
się czy to nie on. Ale nie, chwilę... to nie mógł być on,
bo ledwie kilka godzin temu bawił się w najlepsze i to z dużą
ilością alkoholu i pewnie jak zwykle nie tylko. Zeszła na bok
jezdni chwilę przed tym jak auto zjednało się z nią. Zauważyła,
że jechało dosyć wolno, aż przystanęło obok dziewczyny.
Zdziwiona zwolniła kroku spoglądając na okno, które zaczęło się
uchylać, ale nie zatrzymała się zupełnie.
- Czekaj, mała! Podwieźć cię?
*****
Ta-dam! Jest pierwszy rozdział ^^ To taki wstęp i pierwszy rozdział naraz. Zgadniecie kto jedzie za nią? :)
Aha... w razie czego to "on" jest specjalnie zaznaczone w tekście i chyba będę tak ciągle robić. Bo w opowiadaniu będzie ten "on" wspominany od czasu do czasu, więc dzięki temu będzie wiadomo, że to ten, na razie raczej tajemniczy "on" ^^
ps. chętnie się dowiem czy i jak się podoba so far.
bye
Super piszesz ,czytam 2 :*
OdpowiedzUsuń