niedziela, 28 lutego 2016

.32 "przecież nic się nie stało"

hej ptaszyny!
tak to ja.
ómarłam i teraz jestę żywę trupę
no nie ważne, ważne jest to, że
BANG! jest to, czego już nikt się nie spodziewał, czyli
nowy rozdział.
attention: może być trochę kanciasty językowo i fabularnie, bo moje paluszki i umysł takie skostniałe po takiej przerwie!

_____________________________________________________________


Zayn miał jakieś rozstrojenie nerwowe. W jej opinii przynajmniej, musiał mieć. Obserwowała go właściwie kiedy tylko mogła i stawało się to dla niej coraz bardziej jasne. Tylko, że jej też się te jego problemy psychiczne chyba udzieliły, bo czuła się tak dobrze w jego towarzystwie. Wcale, albo prawie wcale nie przeszkadzały jej jego zmiany nastroju, które w gruncie rzeczy ograniczył do zachowań zwykłych wobec swoich przyjaciół i tych, od których nie wiedziała czy ma się ciągle szczerzyć czy rozpłynąć na ramieniu chłopaka. Musiał ją walnąć czymś gdy spała albo naszprycować jakimiś podejrzanymi substancjami, bo czuła się jak na lekkim haju szczęścia i bezpieczeństwa. Nie była w stanie stwierdzić, czy spokój panujący w domu był tylko jej wymysłem czy rzeczywiście tak było, ale chyba nie miało to dla niej znaczenia. Od zamontowania rury minęło kilka takich miłych dni, w ciągu których nie wydarzyło się nic specjalnego, ale stan wiedzy dziewczyny również nie zmienił się. Właściwie nie znalazła dobrego momentu, żeby powypytywać bruneta o jego przeszłość, a chłopak ani nie wyrażał chęci do takiej rozmowy, ani nie dał dziewczynie pretekstu do zahaczenia o te tematy. Ale było tak dobrze, że Ivy nie znajdywała powodu, żeby naruszać tę niezwykłą atmosferę. Gdy zasypiała z głową na sercu Zayna czuła, że nie musi nic więcej wiedzieć ani słyszeć. W ciągu dnia chłopaka co prawda nie było obok niej, ale wtedy czas spędzała z Niallem na gotowaniu albo zakupach, a potem brunet wracał, sadzał ją sobie na kolanach i nawet nie miało dla niej znaczenia czy oglądali kolejny mecz, którego zasad i tak nie znała, czy jakiś denny serial czy horror, na który nawet nie spojrzała, bo zamknęła oczy chowając głowę w zgięcie szyi brązowookiego. Wtedy było dobrze i chyba tylko to się liczyło. Nie zrezygnowała tak całkiem z poznania historii Zayna, ale słowa Liama z jednej strony zaintrygowały ją, a z drugiej dały jej nadzieję. Jeśli to wszystko nie było jakimś snem, który miał prysnąć jak bańka mydlana z nadejściem dnia, to mogła czekać. Jeśli Zayn traktowałby ją poważnie to przecież w końcu zaufałby jej na tyle, żeby wtajemniczyć dziewczynę w swoje życie. Dlatego nie naciskała. Sama nie była gotowa powiedzieć mu wszystkiego o sobie, więc nie mogła wymagać czegoś innego od chłopaka. Odpuściła brunetowi nawet pracę, którą chciała sobie załatwić, żeby nie siedzieć im tak na karku, bo miała wrażenie, że to wszystko było zbyt kruche, żeby naruszać nieco wątpliwą stabilność rozmowami na temat pracy, który chyba Zaynowi nie przypadł do gustu.
Rozpoczął się kolejny tydzień pracy chłopków, kiedy to pierwszy raz Ivy naprawdę odczuła ich brak. W minionym tygodniu właściwie tylko Zayn wychodził, a reszta raczej kręciła się po domu albo znikali, ale pojedynczo. Jednak już w poniedziałek została tylko z Liamem i musiała sama przed sobą przyznać, że pomimo tego, że bardzo lubiła szatyna, nie zapełniał on pewnej pustki spowodowanej nieobecnością bruneta jak Niall. Blondyn i jego urocze braterskie ciepło, którym otaczał dziewczynę na czas braku Zayna było niezastąpione. Nie mogła za bardzo marudzić na ten stan rzeczy, bo rozumiała, że chłopcy mają obowiązki i nie będą jej niańczyć przez cały czas. Poza tym, od kiedy odzyskała rurę miała znowu dodatkowe zajęcie, które pozwalało jej się wyładować. We wtorek Zayn zabrał ze sobą Liama, który miał mu pomóc w decyzjach dotyczących jakiejś ważnej transakcji. W ten sposób Ivy została sama z Niallem i śpiącym jeszcze Harrym, co było fajne, dopóki wczesnym popołudniem nie zadzwonił Liam i nie poprosił blondyna o podrzucenie jakichś papierów do firmy. Po rozmowie chłopak poszedł obudzić szatyna, ale kręcąc się po domu miał trochę niewyraźną minę. Ivy patrzyła na niego najpierw próbując się domyślić, co mogło spowodować jego zmianę nastroju i jedyne na co udało jej się wpaść, to że musiało mieć to związek z rozmową telefoniczną. Wreszcie jednak, gdy chłopak zaczął się ubierać, zdecydowała się zapytać o powód i właściwie usłyszała coś zupełnie innego niż oczekiwała.
- Wiesz, po prostu Zayn chyba nie za bardzo lubi, jak zostajesz tak sama w domu.
- Nie zostaję sama, tylko z Harrym. - Mruknęła spoglądając w stronę schodów, na szczycie których jak na zawołanie pojawił się szatyn, którego bałagan na głowie wskazywał na to, że chwilę wcześniej jeszcze całkiem smacznie spał. Harry zczłapał powoli na dół, a w międzyczasie Niall mruknął do dziewczyny:
- No to nie wiem czy mam się tylko niepokoić czy już martwić. - Ivy nic nie odpowiedziała, tylko spojrzała na blondyna z lekkim uśmiechem, gdy zielonooki stanął boso na posadzce obok nich.
- Co tam? - Zachrypiał mrużąc oczy. Przeskanował twarz przyjaciela, a potem oparł się ramieniem o ścianę i zawiesił wzrok na dziewczynie oczekując odpowiedzi.
- Noo... nic właściwie... tylko ja wychodzę i... reszta też już wyszła, więc będziesz z Ivy, ok? - Na twarz blondyna ponownie wpłynęła lekka niepewność.
- Sorry, słoneczko, ale długo się mną nie nacieszysz, bo też wychodzę. - Mruknął Harry w stronę szatynki.
- Co? Czemu wychodzisz? - Zapytał Niall skupiając uwagę na chłopaku stojącym naprzeciw. Harry ziewnął i spojrzał na masywny, czarny zegarek znajdujący się na jego nadgarstku i wzruszył ramionami.
- Chyba umówiłem się z kimś, ale być może trochę zaspałem. - Zaszczycił ich leniwym uśmiechem, odepchnął się od ściany i skierował swoje kroki do kuchni. Niall śledził go trochę zdenerwowanym wzrokiem dopóki szatyn nie zniknął w kuchni.
- To kiedy wychodzisz i kiedy wrócisz?! - Krzyknął za nim.
- Wychodzę niedługo, a wrócę... nie wiem... mam sprawy do załatwienia... - Głos Harry'ego rozległ się po korytarzu.
- Dzięki za precyzyjne info. - Westchnął zrezygnowany blondyn i wrócił spojrzeniem do dziewczyny. Stali tak chwilę w ciszy, aż chłopak pokręcił głową, jeszcze raz westchnął i przetarł twarz dłońmi. Zanim założył kurtkę, w ich polu widzenia znowu pojawił się szatyn z kubkiem kawy w ręce.
- Miałem się spotkać z Tommym, ale nie wiem, czy go złapię gdzieś w okolicy czy będę go musiał ściągać z powrotem, bo trochę zaspałem. - Powiedział nieco bardziej rozbudzonym głosem. - Ale nie wiem ile mi z nim zejdzie... - Pociągnął spory łyk kawy, obrócił się i wszedł na górę.
Niall patrzył trochę jakby spanikowany to na oddalającego się Harry'ego, to na Ivy. Dziewczyna uśmiechnęła się do niego uspokajająco.
- No idź, przecież nie jestem dzieckiem, nie podpalę domu. A Zayn potrzebuje tych papierów, więc leć i się nie martw. Pewnie i tak szybko wrócisz... zrobię przez ten czas obiad czy coś... - Nie do końca wiedziała czemu blondyn tak się przejmuje, ale postanowiła go upewnić, żeby mógł spokojnie wyjść z domu. Chłopak kolejny raz westchnął i skinął głową.
- Ok, to idę. Jakby co, to dzwoń. - Mruknął jeszcze, zgarnął teczkę z dokumentami i wyszedł. Ivy przekręciła za nim zamki i poszła do kuchni. Po paru albo parunastu minutach w pomieszczeniu pojawił się Harry, już w pełni ubrany, miał na sobie nawet skórzaną kurtkę i buty.
- Widzisz mała, jakbym wiedział wcześniej to odwołałbym to spotkanie, żeby z tobą posiedzieć. Ale może tu wpadnę w międzyczasie, co? Żebyś się taka samotna nie czuła. - Dziewczyna zmierzyła go lekko rozbawionym spojrzeniem i podeszła w jego stronę. - No, a teraz lecę, nie spal domu kociaku, a w razie czego – dzwoń. Jakbyś się czuła tak bardzo samotna czy coś. Przybędę ci z pomocą. - Chłopak wyszczerzył się i wyszedł na korytarz. Ivy podążyła za nim i chwilę później ponownie tego dnia zamykała dom. Zaraz po zniknięciu zielonookiego wokół zaległa cisza, którą dziewczyna przerwała załączając radio w kuchni i cicho nucąc melodię, która popłynęła z głośników, zabrała się za przygotowywanie obiadu. W gruncie rzeczy nie miała tego dnia dużo do przygotowywania, bo dzień wcześniej w związku z brakiem Nialla, przygotowała wszystkie składniki do lasagne, więc dwa sosy czekały tylko na przełożenie ich z makaronem i zapieczenie. Zapiekać zamierzała dopiero, gdy chłopcy wrócą do domu, ale spokojnie mogła wszystko połączyć, żeby danie czekało. Gdy tylko się z tym uwinęła, zrobiła sobie herbatę i przeniosła się do salonu, stwierdzając, że pewnie Niall za jakiś czas wróci. Włączyła telewizję i zaczęła skakać po kanałach. Nie minęło pół godziny, jak usłyszała klucz przekręcany w drzwiach, a na korytarzu rozbrzmiały głosy. Dziewczyna podniosła się z kanapy i wyszła z pomieszczenia natrafiając na ściągającego kurtkę Harry'ego w towarzystwie jakiegoś nieznajomego chłopaka. Szatyn uśmiechnął się szeroko, gdy ją zauważył.
- Wróciłem kochanie. - Chłopak puścił do niej oko.
- Tak szybko?
- Wiesz, że nie mogłem łazić gdzieś po mieście wiedząc, że zostałaś tutaj samiutka, więc wróciłem. - Powiedział zadowolony. - To jest Tommy. - Wskazał na bruneta stojącego obok. Dziewczyna lekko uśmiechnęła się do nowo poznanego w odpowiedzi na lekkie skinienie głowy. - I co? Bardzo się nudziłaś jak mnie nie było? - Wyszczerzył się zarzucając jej luźno ramię na barki.
- Jasne, myślałam, że tu umrę. - Mruknęła próbując pozbyć się ramienia chłopaka.
- Wiedziałem, że będziesz za mną tęsknić. - Westchnął zadowolony i zwrócił się w stronę salonu ciągnąc ze sobą dziewczynę. Zanim przeszli przez próg w korytarzu rozbrzmiał dzwonek telefonu, który oswobodził dziewczynę. Szatyn odebrał i chwilę spierał się z kimś manifestując swój brak chęci do czegoś proponowanego przez rozmówcę. W końcu jednak zgodził się, by po chwili rozłączyć się po krótkim pożegnaniu.
- Słuchajcie, jest taka sprawa... - Zaczął z lekkim zakłopotaniem przeczesując włosy. - To znaczy do ciebie. - Spojrzał na bruneta. - Zostaniesz tu jakiś czas? Muszę wyskoczyć coś załatwić i wygląda na to, że nie za bardzo mogę to przełożyć. Półgodziny do godziny najwyżej. Może zresztą Zayn i reszta wrócą wcześniej.
- Nie ma sprawy.
Harry sprawnie się ubrał i po chwili już go nie było. Tommy, który stał bliżej drzwi zamknął za szatynem. Ivy poczuła się trochę mniej pewnie, gdy została z nieznajomym, ale pomyślała, że skoro Harry go tu zostawił i najwyraźniej mu ufał, no i wyglądało na to, że zna pozostałych domowników, to może go spokojnie zostawić samego sobie na ten czas i ulotnić się do pokoju Zayna. Posłała lekki półuśmiech chłopakowi i skierowała się na schody.
- Gdzie ty idziesz? -Warknął mężczyzna, a w jego wcześniej neutralnym tonie głosu pojawiło się z jakiegoś powodu zirytowanie.
- Na górę? - Ivy sugestywnie spojrzała w stronę sufitu mając stopę na pierwszym stopniu schodów.
- Coś ci się kurwa chyba pojebało szmato.
Patrzyła na chłopaka i nie miała pojęcia co się dzieje. Liczyła, że brunet zaraz nazwie to żartem, który, chociaż bardzo niesmaczny, wyjaśniałby jego wypowiedź. Nie miała pojęcia z jakiego powodu stał się nagle tak negatywnie do niej nastawiony. Postanowiła go jednak zignorować i mając nadzieję, że pójdzie na przykład oglądać telewizję, obróciła się, żeby wejść na piętro. Nie zdążyła przejść nawet trzech stopni, gdy jej ramię zostało mocno szarpnięte i dziewczyna o mało nie spadając została ściągnięta na parter.
- Kurwa, ty chyba nie rozumiesz... - Mruknął zaczynając się śmiać w nieco dziwny sposób.
- Chyba nie...
- To, że cię tu wpuścili to nie znaczy, że możesz się plątać po całym domu.
- Dlaczego? - Ivy czuła się coraz bardziej zdezorientowana.
- Kurwa, co jedna to bardziej tępa... Bo, skarbie, oni nie pieprzą dziwek u siebie, a na pewno nie pozwalają im plątać się po domu. - Ten komentarz przez moment pozostawił Ivy niemą.
- Ty chyba nie sądzisz, że jestem jedną z... - W głosie dziewczyny pojawiła się nuta ironii.
- Mała, ja nic nie sądzę, po prostu to jest oczywiste. - Chłopak uśmiechnął się w mało przyjemny sposób, który sprawił, że Ivy szybko odwróciła się na pięcie i znowu znalazła się na schodach. Znowu jednak nie przeszła więcej niż kilka stopni, zanim w jeszcze gwałtowniejszy sposób nie została ściągnięta na posadzkę. - Ty sobie, kurwa, żartujesz? - Pociągnął szatynkę trzymając ją ciągle mocno za ramię do góry, tak żeby wstała i szarpnął ją prowadząc za sobą przez korytarz, aż do pokoju na parterze, do którego ją wepchnął, tak że wylądowała na tyłku i zatrzasnął drzwi. W momencie, gdy usłyszała przekręcany klucz doszło do niej co się właśnie stało. Jakiś idiota, który miał być kimś zaufanym dla chłopaków zwyzywał ją od dziwek i zamknął w pokoju. Po paru minutach, przez które starała się przeanalizować to, co właśnie się stało, podniosła się z podłogi i rozejrzała się po pomieszczeniu. Kolejna rzecz, która do niej doszła, to to, że najwyraźniej to, co słyszała od chłopaków a propos dużej ilości dziewczyn było związane z tym pokojem. Przypomniała sobie też jak parę dni wcześniej Harry przyprowadził do domu jakąś dziewczynę i spojrzała z pewnym niesmakiem na łóżko. Z chłopakiem, który uznał ją za bezczelną dziwkę nie miała co pertraktować i próbować mu coś wytłumaczyć, nie miała ze sobą telefonu, więc pozostało jej poczekać trochę. W ciągu niedługiego czasu powinien zjawić się jakiś stały mieszkaniec tego domu i wyjaśnić to wszystko. Wolała tak na wszelki wypadek nie siadać na łóżku, więc usadowiła się na podłodze w pobliżu drzwi, oparła policzek na kolanach, które przyciągnęła do siebie i przymknęła oczy nasłuchując głosów, które mogły ją stamtąd wyciągnąć. Po jakimś czasie, który w związku z brakiem zegarka, był raczej trudny do określenia przez Ivy, wreszcie wydało jej się, że słyszy jakieś głosy.
Chłopcy wrócili. Udało im się to zrobić prawie równocześnie, bo Niall wracał razem z Zaynem i Liamem, a Harry zgodnie ze swoją zapowiedzią przyszedł po jakichś czterdziestu minutach od swojego wyjścia, natrafiając na resztę w garażu. Weszli do mieszkania, przywitali się z Tommym i zaczęli z nim rozmawiać, bo już dłuższy czas się nie widzieli. Tylko Zayna w momencie, gdy spostrzegł obecność chłopaka, ukłuł lekki niepokój. Nie podobało mu się już to, że mimo, że Niall miał spędzić dzień w domu towarzysząc Ivy, przez te cholerne papiery musiał ją zostawić, to jeszcze obcy dla niej człowiek był z nią sam w domu. Wkurzało to go, bo nie miał kontroli nad tym, co się tam wtedy działo. Poza tym nie widział nigdzie dziewczyny, co oznaczało, że nie czuła się dobrze w towarzystwie obcego chłopaka (co akurat mu pasowało), ale wcale nie był zadowolony z myśli, że mogła siedzieć w jego domu i się bać. Zostawił rozmawiających chłopaków i bez słowa ruszył na górę. Skierował się bez wahania do swojego pokoju, gdzie spodziewał się zastać dziewczynę, ale spotkało go rozczarowanie gdy uchylił drzwi. Zanim jeszcze dopuścił do siebie gorsze emocje sprawdził pokój, w którym najpierw spała dziewczyna, ale gdy tam również powitała go martwa cisza, w jego głowie momentalnie pojawił się jeden z setki złych scenariuszy, które mogły spotkać jego kruszynę. Wściekły, widząc przed oczyma jako głównego winnego Tommy'ego zleciał zaraz na parter, złapał bruneta za bluzę i przycisnął chłopaka do ściany mierząc go spojrzeniem, w którym szalał lodowaty gniew.
- Gdzie, kurwa, ona jest?! - Wszyscy patrzyli na Zayna szeroko otwartymi oczami, gdy wysyczał wściekle te cztery słowa.
- Ta dziwka, która nie zna zasad? Stary, spokojnie, siedzi tam, gdzie powinna. - Mimo, że głos chłopaka był w miarę spokojny, wydawał się nieco zdziwiony tak gwałtowną reakcją znajomego. Liam najszybciej pojął co się stało i poleciał do zamkniętego na klucz pokoju. W tym momencie Ivy usłyszała dźwięk, na który tak bardzo czekała i po sekundzie spoglądała na dwie trochę zmartwione a trochę zakłopotane twarze Liama i stojącego zaraz za nim Nialla.
- Wszystko w porządku? - Zapytał Liam wyciągając do dziewczyny rękę, żeby pomóc jej wstać z ziemi. Zadowolona i czująca się dużo bezpieczniej uśmiechnęła się do chłopaków z wdzięcznością przyjmując ratunek i pomoc. - No, chodź... - Powiedział łagodnie z lekkim wyrazem zakłopotania na twarzy, ale z ulgą w oczach, bo po krótkiej chwili stresu okazało się, że dziewczyna jest cała i zdrowa. Była już prawie przy progu, gdy rozległ się huk, a w tym samym momencie głowy Liama i Nialla obróciły się o 90 stopni. Ich miny trochę się zmieniły, szatyn szybko rzucił wzrokiem na Ivy i mruknął: - Poczekaj chwilę, jednak nie chcesz tego widzieć. - I najzwyczajniej w świecie zamknął jej drzwi przed nosem. Zrobił to głównie dlatego, że nie sądził, żeby widok Zayna okładającego pięściami Tommy'ego miał dobrze zadziałać na relację bruneta i Ivy.
- Co ty kurwa zrobiłeś?! - Usłyszała tylko krzyk Zayna zza drzwi. Chwilę trwało zanim Niall ponownie otworzył jej drzwi, tym razem już na dobre. Chłopaka, który ją zamknął nigdzie nie było, ale jakiś odprysk krwi znaczył ścianę w miejscu, gdzie jeszcze przed momentem Zayn wyładowywał swoją złość, frustrację i ukrywaną bezsilność wobec tego, co się stało. Mimo, że Tomy'ego nie było w zasięgu wzroku, to ciągle słyszała wkurzony głos bruneta, tylko że tym razem przeplatał się on z głosem Harry'ego.
- Gdzie oni są? - Zapytała nie mogąc zlokalizować głosów.
- W garażu... ale lepiej tam nie idź, bo Zayn jest... zły. - Mruknął Niall. Dziewczyna jednak zignorowała jego uwagę i skierowała się prosto do drzwi prowadzących do garażu.
- Kurwa, skąd miałem wiedzieć, przecież go znasz. - Warknął Harry.
- Czemu do cholery zostawiłeś ją z kimś obcym!
- Nie mów, że sam mu nie ufałeś, przecież już się nie raz sprawdził.
- Harry, ty idioto, a jakby jej coś zrobił?!
- Zayn... nie wrzeszcz tak na niego... - Mruknęła dziewczyna podchodząc do nich. Zrobiło jej się żal Harry'ego, tym bardziej, że brunet wyżywał się na nim przez nią (w jakimś sensie przynajmniej). Zayn mimo zaciętej, zdenerwowanej miny nie powiedział nic tylko zeskanował wzrokiem szatynkę, gdy tylko dała znać o swojej obecności. Coś bardzo lekko rozluźniło się w jego twarzy, gdy nie zobaczył żadnych śladów na jej ciele, ale złość go nie opuściła. Ivy powoli podeszła do chłopaka jak gdyby wcale nie był nieobliczalny i z lekkim uśmiechem złapała w swoje ręce jego dłoń, która była delikatnie spuchnięta i pokryta niewielką ilością zasychającej na jej kostkach krwi.
- Zayn, proszę. Chodź ze mną na górę, albo na kanapę w salonie, albo do kuchni... proszę... przecież nic się nie stało...
- Ale kurwa mogło przez tego debila. - Warknął nie spuszczając z niej wzroku. Wiedziała, że choć ciągle niespokojny, brunet zdążył się już trochę wyładować i fizycznie na chłopaku i słownie na Harrym, dlatego nie miała specjalnych oporów przed zbliżeniem się do swojego rycerza i wtuleniem się w jego tors, oplątując ramiona wokół jego klatki piersiowej. Liczyła prawdę mówiąc na to, że chłopak przestanie przynajmniej krzyczeć na szatyna, ale on po chwili nie dość, że sam ją przyciągnął do siebie, to minutę czy dwie później podniósł ją wyrównując ich oczy do tego samego poziomu, ciężko westchnął i mruknął nadal trochę szorstko:
- Na pewno chcesz iść ze mną na górę?

5 komentarzy:

  1. O Boże, nawet niewiesz jak bardzo się ciesze, że wróciłaś. Rozdział jest świetny i ...bardzo długi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję :D
      tak mi tego brakowało, że pisałam i pisałam do 6 rano prawie :P i wyszedł dwa razy dłuższy niż zazwyczaj :P

      Usuń
    2. Ciekawe co wydarzy sie na górze :)

      Usuń
  2. A tu też się odezwę. Znowu czytam ten rozdział. Przestałam liczyć już ile razy ^^ znam go na pamięć. Co ja mówię, całe opowiadanie znam na pamięć^^
    Wywołuje u mnie uśmiech na twarzy. Jest lekarstwem na moja chandre :)
    Ale czekam też z niecierpliwością na nowy :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cieszę się bardzo, bo czuję, że blogspot to takie "nasze" miejsce :P
      :D:D:D:D:D:D:D:D:D
      to mam taką samą reakcję na komentarze! :D
      następny zaraz zacznę chyba pisać, bo wreszcie ZDAAAAAŁAAAAM SEEEESJEEEE! i czuję się taka wolna :P napisałam rozdział na little jazzy i kończę you don't want me, więc jutro (tzn w sumie dzisiaj) wrzucę, no i już mi się w głowie układa coś do kolejnego rozdziału tutaj! :D

      Usuń