niedziela, 21 października 2018

.54

Słyszała ich, chociaż wcale tego nie chciała. Chciała dalej spać, jakoś odpłynąć w stan nieświadomości, gdzie nie czuła narastającego bólu głowy. Skuliła się trochę bardziej, ale odgłosy rozmowy dochodziły do niej coraz wyraźniej, mimo, że wciąż były jakby przytłumione. Dopiero po jakimś czasie jej mózg wskoczył na dobre tory i wreszcie skojarzyła, że jeden z głosów należał do Zayna, a drugi, słabszy i bardziej chrypiący, był Liama. Jej umysł ciągle trochę się gubił, ale poczuła lekką ulgę, że szatyn się obudził i ma siłę, żeby rozmawiać z brunetem. Leżała na boku zwrócona tyłem do rozmawiających, dlatego nawet, gdy uchyliła powieki, zostało to niezauważone. Nie wiedziała, czy ktoś jeszcze jest w pomieszczeniu, ale nie miała siły ani ochoty wstawać, więc mimowolnie zaczęła wsłuchiwać się w głosy chłopaków. Nie słyszała wszystkiego zbyt dokładnie, bo mówili cicho, a głos Liama co jakiś czas się łamał i zmieniał w szept.
- Zayn, nie martw się, przecież to nic...
- …
- Naprawdę.
- Myślisz, że nie powinienem... ...
- … i wiesz, że to nie było zbyt rozsądne...
- Kurwa, Liam, wiesz, że … …. w ogóle nie miało tak być...
- Wiem, ale wciąż powinieneś być ostrożniejszy i …. ...
- Zasłużył na to. Mogłem go po prostu ...
- Wiesz, że... ...
- Wiem..
- … ona na to nie zasługuje... … …
- Kurwa, wiesz, że to się nie powtórzy.
- Zayn... … ...
- Dostał ostatnio, ale chyba …. … żadnych wniosków. Zostawiłem … … nieprzytomnego, ale przysięgam, że zanim zdechnie następnym razem, będzie miał najpierw … … i połamane wszystkie kości.
Słysząc ostatnie zdanie, którego treść tak bardzo nie zgadzała się z jego cichym i beznamiętnym tonem, Ivy usiadła gwałtownie, naruszając ranę, ale było to prawie bez znaczenia, chociaż w jej oczach stanęły łzy. Jak mógł to powiedzieć, przecież... Nie zrobiłby nikomu krzywdy... Dlaczego to powiedział?
- Ivy, co się stało? - Dziewczyna wpatrywała się w szoku ze łzami w oczach w bruneta, jakby właśnie obudziła się ze złego snu, przez moment nic nie mówiąc. Chłopak z niepokojem wypisanym na twarzy wstał i podszedł bliżej. Dlaczego myślała, że nie mógłby tego zrobić? Przecież już widziała jak się bił...
- Ivy? Co jest?
- Co jest? Jak...? Dlaczego to powiedziałeś?
- Co powiedziałem? Ivy, co się dzieje?
- Jak możesz o to pytać, skoro przed chwilą powiedziałeś, że chcesz kogoś zabić?
- Nie mówiłem nic takiego...
- Mówiłeś Zayn.
- Musiałaś mieć jakiś zły sen, mała.
- Przestań, słyszałam jak rozmawialiście. Dlaczego to powiedziałeś? O co chodzi? - Bała się. Mógłby kogoś tak skrzywdzić? Dlaczego miałby to robić? Ale przecież słyszała...
- O nic. Mała, nie chcę się z tobą kłócić, gdy jesteś w takim stanie. Jesteś na mocnych lekach... Powinnaś odpoczywać.- Zayn zacisnął szczękę i zmarszczył brwi.
- Zayn! Wiem co słyszałam... - Brzmiała trochę histerycznie, ale nie obchodziło ją to. Chłopak nie odpowiedział jeszcze chwilę przyglądając się dziewczynie, ale wreszcie tylko pokręcił lekko głową, odwrócił się i z trzaśnięciem opuścił pokój. Przez moment zapanowała cisza, w ciągu której obserwowała zamknięte drzwi.
- Liam. O co chodzi?
- Słuchaj, on ma trochę racji...
- Powiedz mi, co w zdaniu o łamaniu kości zrozumiałam źle? On przecież nie żartował... nie wyszedłby tak, gdyby żartował. - Ivy posłała szatynowi zdesperowane spojrzenie. Przecież słyszała...
- Słuchaj... Też nie uważam, żeby było to najlepsze miejsce na dyskusje... poza tym czegokolwiek chcesz się dowiedzieć...To on powinien ci powiedzieć...
- Liam. Wiesz, ile rzeczy powinien powiedzieć albo zrobić i czy je robi? Proszę, powiedz mi...
- Słuchaj, obiecam ci jedną rzecz, bo masz rację... Porozmawiamy szczerze o nim po powrocie do domu, jeśli wcześniej nie zdecyduje się z tobą porozmawiać, dobrze? Widziałaś jak wygląda? Praktycznie stąd nie wychodzi... nie śpi... mówił, że spędzimy tu kilka dni. Nie chciałbym za bardzo prowadzić tu zbyt prywatnych rozmów... ale obiecuję, że jak wrócimy do domu, to powiem ci, co będziesz chciała. Ale nie naciskaj tutaj, proszę. Chyba wszyscy jesteśmy w kiepskiej formie. Ty też... jesteś podobno na mocnych lekach przeciwbólowych.
- Liam, wiem co słyszałam.
- Ivy, nie będę teraz... nie próbuję niczemu zaprzeczać ani potwierdzać. Myślę tylko, że żadne z nas nie jest w formie ani w dobrym miejscu na poważniejsze rozmowy... Zaynem też to wstrząsnęło... Jest delikatnie mówiąc wkurwiony i ma poważny dylemat czy siedzieć z nami czy szukać tych, którzy to zrobili...
- Przecież policja powinna...
- Zayn ma swoje zdanie na temat policji i ich skuteczności... zostali powiadomieni oczywiście, ale jego zdaniem i tak nic nie zrobią... - Westchnęła próbując się uspokoić i po chwili mruknęła:
- Ale obiecujesz, że powiesz mi wszystko, co będę chciała wiedzieć?
- Tak, chociaż mam nadzieję, że Zayn wreszcie zachowa się normalnie. - Westchnął.
Słyszała, że jego głos osłabł w czasie ich rozmowy, więc tylko skinęła głową i opadła z powrotem na poduszki kończąc rozmowę, żeby Liam też mógł odpocząć. Leżeli jakiś czas w ciszy, ale Zayn nie wrócił. Mimo że przestała domagać się wyjaśnień od szatyna, w głowie Ivy trwała walka argumentów za i przeciw temu, co usłyszała. Albo tylko wydawało jej się, że usłyszała... Bo właściwie nie słyszała połowy tego, co mówili. Musiał być zdenerwowany, przecież ktoś napadł na jego dom, zranił jego przyjaciela... Miał prawo wygrażać głośno komu chciał... Tylko ona tak bardzo nie chciała... Nie chciała, bo bała się, że mógłby okazać się podobny do niego... A nie był, prawda? Nie mógł być... Ale słyszała. Wolałaby, żeby potwierdził i powiedział, że jest wkurzony, niż żeby zaprzeczał i opuścił pomieszczenie. Wyszedł, bo nie chciał jej czegoś powiedzieć. A może był po prostu zmęczony i naprawdę nie chciał się z nią kłócić? Przez natłok myśli, jej głowa bolała coraz mocniej...
Jakiś czas po wyjściu Zayna w sali pojawił się Harry. Jego aura była kompletnym przeciwieństwem bruneta, wszedł zadowolony, jakby zupełnie nic się nie stało.
- Jak się mają moi ulubieni pacjenci? - Usłyszeli wesoły głos. - Przegapiłaś naszą wspólną kąpiel...
Ivy zmierzyła go nieszczęśliwym spojrzeniem, bo wciąż ją męczyła sytuacja z Zaynem. Już nie wiedziała, czy na pewno dobrze usłyszała i może on miał rację, mówiąc, że nic takiego nie mówił, ale z drugiej strony dlaczego Liam miałby obiecywać, że z nią porozmawia... ale może to przez te leki... Nie wiedziała czy Liam obiecał jej rozmowę tylko po to, żeby mieć spokój... może była zbyt zdenerwowana i chciał ją tylko jakoś uspokoić? Ale przecież słyszała... Chociaż nie wszystko... może mieli rację, ale nie chcieli jej tłumaczyć, że jest w błędzie, skoro wiedzieli, że jest na lekach... przecież była otumaniona... Znowu zaczynała to za bardzo analizować, ale Harry chyba potraktował jej wyraz twarzy jakby dziewczyna przejęła się ich niespełnionym planem.
- Ale spokojnie. Nadrobimy to jak wrócisz...
- Zayn tu jest czy pojechał do domu? - Zapytał Liam.
- Pojechał do domu, ale odgrażał się, że wróci.
- Powinien pójść się wyspać....
- Też mu to mówiłem, ale chyba nie ufa moim opiekuńczym zdolnościom...
Ivy nie włączyła się już do rozmowy i przymykając oczy leżała przysłuchując się ich rozmowie o niczym, dopóki coś nie kliknęło przerywając wypowiedź Harry'ego.
- Hej, Mark, jak tam stan naszych małych pacjentów?
Szatynka otworzyła oczy i zobaczyła zbliżającego się, znajomego już, młodego lekarza.
- Właśnie przyszedłem to sprawdzić. Zayna nie ma?
- Wyszedł.
- Ivy, jak tam? - Mężczyzna podszedł do jej łóżka i spojrzał na kartkę przytwierdzoną do tabliczki w nogach jej łóżka.
- Te leki są trochę ogłupiające. - Mruknęła niechętnie.
- Tak, trochę są niestety, ale na razie musisz dostawać dosyć silne... Pewnie już przestają działać... Widziałem, że wcześnie rano dostałaś dawkę... Ale za chwilę dostaniesz kolejną... A jak tam nadgarstek? Nie miałaś z nim problemów?
- Poza mentalnymi, nie. - Mimowolnie spojrzała na nadgarstek, który wciąż był zakryty podkładem.
- Co, czekaj... co z nim zrobiłaś? - Harry ze zdziwieniem wpatrywał się w miejsce,gdzie powinien znajdować się tusz.
- Zakryłam go. Myślisz, że chcę na to patrzeć?
- Kurwa, dobrze, że Zayn tego nie widział.
- Ty chyba żartujesz. Najchętniej bym go w ogóle usunęła, ale nie miałam takiej okazji... jeszcze.
- To jest twoja decyzja, zrobisz co uważasz, ale ważne, że dobrze się goi i nie ma żadnych dalszych komplikacji. - Mark wziął ją za rękę, na której miała założony wenflon i tak jak pielęgniarka wcześniej podał jej lekarstwa. - Odpoczywaj, dobrze? Nie zrywaj się zbyt gwałtownie i ogólnie staraj się nie urażać rany, bo spowolnisz jej gojenie. - Gdy Ivy kiwnęła lekko głową odwrócił się do Liama. - A teraz ty. Też masz zakaz i to nawet bardziej restrykcyjny... Ale dzisiaj zrobimy jeszcze badanie krwi, żeby upewnić się, że nic się nie dzieje. No i dzisiaj jeszcze nic nie jesz. Muszę mieć pewność, czy nic się nie komplikuje. Ale zaraz też dostaniesz leki.
Ivy słuchała jeszcze jakąś chwilę spokojnego głosu lekarza, ale jej organizm dosyć szybko reagował na silne leki i niedługo poczuła, że jego słowa wymykają się jej i uciekają...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz