Patrzył na nią i
na przemian ogarniały go wściekłość, bezradność i ulga. W
półcieniu sali wyglądała bardzo spokojnie, zupełnie jakby nic
się nie stało, chociaż Zayn miał aż nazbyt bolesną świadomość,
że zawinił. Chciał zrobić wszystko, żeby była bezpieczna i
zawiódł. W dodatku zawiódł nie tylko ją. Wciąż czekał, aż
zabieg Liama się zakończy, ale wiedział, że przyjaciel jest w
dobrych rękach. Mark był jednym z niewielu ludzi, których Zayn
szanował i którym ufał. Patrzył na dziewczynę, która wciąż
blada spała spokojnie nieświadoma, że kilka centymetrów pod jej
obojczykiem zostanie jej niewielka blizna. Miała szczęście, że
kula trafiła ją pod dziwnym kątem, akurat w momencie, gdy się
prostowała, bo nie uszkodziła płuca ani nie roztrzaskała łopatki.
Jej stan był dużo lepszy niż szatyna, ale brunet wciąż
niespokojnie wpatrywał się w dziewczynę. Przed oczami wciąż miał
moment, gdy zapłakana i przestraszona wpadła do jego pokoju.
Wiedział, że powinna być z nim. Nie powinna tego nawet widzieć, a
tym bardziej w tym uczestniczyć. Zacisnął pięści i znowu musiał
przymknąć oczy, żeby się uspokoić i nie opuścić szpitala w
poszukiwaniu zemsty. Odetchnął głęboko kilka razy i ze
zmarszczonymi brwiami podszedł i pchnął przeszklone drzwi sali, na
której leżała. Mark, co prawda, kazał mu zaczekać, ale
potrzebował tam wejść. Podszedł cicho i usiadł na skraju jej
łóżka. Gdyby nie to, że martwił się o Liama, byłby na niego
zły, że kazał mu dać Ivy przestrzeń. Może wtedy byłaby u niego
w pokoju... Naprawdę wierzył, że w jego domu nic się jej nie
może stać... Odnalazł jej dłoń i delikatnie pocałował jej
kostki. Siedział w ciszy, obserwując w słabym świetle padającym
z korytarza lekki ruch jej klatki piersiowej dopóki nie usłyszał
cichego stukania w szybę, za którą zobaczył Marka i Harry'ego.
-
Miałeś tam nie wchodzić. - Mruknął lekarz, ale w jego głosie
nie było słychać pretensji.
-
Wiem. Co z Liamem?
-
Wiesz, to się jeszcze okaże, bo dostał w brzuch, więc jeszcze
może coś nieprzyjemnego wyjść, ale na razie jest stabilny. Trochę
tu poleży. Ona zresztą też powinna zostać na obserwacji...
-
Załatwisz im jedną salę?
-
Jasne.
-
Dzięki... Znowu jestem twoim dłużnikiem. - Zamilkł na moment, a
potem ponownie utkwił wzrok w Ivy. - Kiedy się obudzi?
- Za
parę godzin. Lepiej, żeby na razie leżała spokojnie, więc
dostała dodatkowo leki nasenne.
-
Zrób, żeby byli razem, proszę. Chcę mieć oboje na oku.
***
Budziła się
powoli, jakby nie mogła do końca oprzytomnieć. Co pewien czas
wydawało jej się, że słyszy jakieś szelesty albo oddalone głosy,
ale poza tym było bardzo spokojnie. Właściwie, poza tym, że
pościel pachniała inaczej, myślała, że wszystko jest ok.
Dopiero, gdy poruszyła się lekko poczuła ból i to skłoniło ją
do otwarcia oczu. Zobaczyła średniej wielkości jasny pokój,
którego zupełnie nie kojarzyła. Wnętrze wydawało jej się obce,
ale jej mózg nie potrafił współpracować, więc rozglądała się
przez chwilę zagubiona. Najpierw myślała, że jest sama, ale dosyć
szybko zauważyła drugie łóżko, wyposażone w więcej sprzętu
niż jej. Liam. Mimo, że czuła się otumaniona i ciężko
było jej zebrać myśli, gdy tylko zobaczyła leżącego spokojnie
chłopaka, podłączonego do kroplówki od razu przed jej oczami
stanęła scena, gdy ostatni raz go widziała i jakby dopiero wtedy
uzmysłowiła sobie, że muszą być w szpitalu. Spojrzała na
ścianę, szukając wzrokiem zegara. Chociaż pomieszczenie
oświetlone było światłem dziennym, całe niebo zasnute było
chmurami, przez co trudno było określić czas. Zdziwiona zobaczyła,
że dopiero minęła szósta, chociaż nie była do końca pewna, czy
na pewno była to szósta rano. Chwilę myślała i stwierdziła, że
musiało być wcześnie, bo było dosyć spokojnie. Jej wzrok znowu
powędrował do szatyna. Z niepokojem patrzyła na sprzęt, którym
był obstawiony. Znowu przypomniała jej się twarz chłopaka i jego
ręka na brzuchu i krew... Chciała, żeby ktoś jej powiedział,
jaki jest stan chłopaka, ale wciąż nie było poza nimi żywego
ducha. Podniosła się chcąc wstać, chociaż dopiero wtedy okazało
się jak bardzo boli ją lewe ramię i bark. Mimo łez, które
zaczęły zbierać się w jej oczach, powoli zsunęła się z łóżka
i skrzywiła się jeszcze bardziej, gdy jej stopy dotknęły zimnej
posadzki. Na szczęście nie była podpięta do kroplówki, chociaż
na wierzchu jej dłoni znajdował się wenflon. W pewnym momencie
zatoczyła się lekko przez zawroty głowy, ale na szczęście dla
niej Liam leżał zaledwie kilka metrów dalej. Oparła się o brzeg
jego łóżka i spojrzała na twarz chłopaka. Był blady, ale
oddychał spokojnie. Po chwili jej wzrok przebiegł po kroplówce, do
której był podłączony i sprzęcie stojącym przy łóżku.
Dlaczego?
-
Ivy? Czemu wstałaś? - Odezwał się zachrypnięty głos zza jej
pleców, przez co dosyć gwałtownie się odwróciła, co przypłaciła
kolejnymi zawrotami głowy i grymasem bólu, spowodowanym naruszeniem
opatrzonego miejsca. - Co się dzieje? - W jego głosie momentalnie
pojawiła się niepewność, gdy bardzo szybko znalazł się przy
dziewczynie obejmując ją delikatnie ramieniem, gdyby miała upaść.
-
Nic. Co z Liamem?
-
Jakoś z tego wyjdzie. Mała... jak się czujesz?
-
Jest w porządku... trochę kręci mi się w głowie...
- Nie
powinnaś wstawać.
-
Chciałam zobaczyć co z Liamem... Na pewno nic mu nie będzie?
- Nie
martw się... już jest dobrze...
Spojrzała na
bruneta. Musiał nie spać, bo jego oczy były jeszcze bardziej
podkrążone niż ostatnio. W ręku trzymał kawę, która
najwyraźniej miała go wspomóc na kolejne godziny.
- Spałeś w
ogóle? - Pokręcił głową.
- Nie mogłem was
zostawić. Może jak Niall tu przyjdzie... - Pchnął ją delikatnie
w stronę pustego łóżka. - Połóż się. Powinnaś leżeć. - Ivy
powoli usiadła na łóżku, ale opierając się na rękach poczuła
ból, który wypisał się na jej twarzy.
- Boli cię. Leki
musiały przestać działać... zawołam kogoś... - Wycofał się w
stronę drzwi. Po kilku minutach wrócił, a razem z nim do
pomieszczenia weszła pielęgniarka w średnim wieku, która
uśmiechnęła się do Ivy i zagadnęła:
- Nie martw się,
zaraz coś poradzimy. - Wzięła ją za rękę i najpierw podała jej
lekarstwo bezpośrednio przez wenflon, a potem podłączyła go do
kroplówki. - Przyjdę później to odłączyć.
- Dziękuję. -
Mruknął brunet do wychodzącej pielęgniarki. Stał oparty o ścianę
niedaleko łóżka dziewczyny i przecierał twarz dłonią. Przez
ostatni czas wciąż uparcie przyjmował postawę obojętności albo
złości, ale teraz prawie nie było po tym śladu. Widziała, że
był zmartwiony i zmęczony. Podkrążone oczy, które zasłaniał
ręką jeszcze nigdy nie pokazywały tyle smutku i troski.
- Zayn...
powinieneś pójść się położyć... - Mruknęła cicho.
- Nie przejmuj się
mną. Te parę godzin nie jest takie ważne.
- Kiedy Liam się
obudzi?
- Nie wiem
dokładnie. Mark przyjdzie tu później i zdecyduje, co robić.
- Co się w ogóle
stało?
- Nie wiem, czy
chcesz wiedzieć... - Spojrzał na nią i zbliżył się trochę.
- Chcę.
- Nie chciałbym,
żebyś czuła się zagrożona w domu. - Powiedział cicho
spuszczając wzrok na jej opatrunek.
- Proszę, powiedz
mi. - Brunet westchnął i uciekł spojrzeniem gdzieś obok
dziewczyny.
- Ktoś włamał
się na posesję i przestrzelił okno w salonie.
- Wiesz kto?
- Nie...
właściwie...
- Powiedz.
- Nie wiem
dokładnie... mam tylko podejrzenia...
- Jakie?
- Myślę, że
mogli być to ludzie od tego samego człowieka, których spotkałaś
i którzy cię... - Zamilkł czując, że to kolejna sytuacja, w
której nie zapewnił jej bezpieczeństwa i wiedział, że to jego
wina. Znowu.
- Przecież
mówiłeś, że to interesy...
- Wiesz, w
interesach też może być brutalnie...
- Ale aż tak?
- Niestety mała.
- Mruknął i w odruchu pocieszenia wyciągnął dłoń, ale
zatrzymał się zanim zdążył dotknąć twarzy dziewczyny. Patrzyła
jak trochę niepewnie cofa dłoń i zrobiło jej się dziwnie smutno.
Jeszcze niedawno ich dotyk był taki naturalny, potrzebny. Teraz się
wahał. Nie wiedziała, czy powinna złapać go za rękę, ale jej
umysł znowu jakby przystopował i nie mogła się skupić i złapać
myśli. Miał powód, żeby być niepewnym... chyba miał... wyglądał
tak smutno... chyba było jej żal, że nie złapała jego ręki,
żeby go pocieszyć. Zbliżył się do niej i znowu zobaczyła jak
bardzo podkrążone są jego oczy.
- Zayn... Połóż
się... wyglądasz okropnie... - Jej powieki znowu zaczęły ciążyć
i miała wrażenie, że gubi wątek.
- Później, mała.
Śpij... musisz odpoczywać.
- Przecież nic mi
nie jest... kiedy wrócimy do domu?
- Niedługo mała.
Tylko wymienimy szybę i dopilnujemy, żeby ktoś poniósł
konsekwencje.
Czuła, że coraz
ciężej utrzymywać jej otwarte oczy, więc w ostatnim przebłysku
świadomości chwyciła bruneta za rękę mrucząc:
- Ale zabierzesz
mnie do domu?
- Nawet nie wiesz,
jak bardzo nie wyobrażam go sobie bez ciebie. - Mruknął gładząc
dłoń Ivy, która prawie spała odurzona lekami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz