niedziela, 21 października 2018

.52

Gdy rano wychodziła z pokoju Nialla musiała wyglądać okropnie. Przynajmniej tak się czuła. Nie spała dobrze, a trochę czasu minęło zanim w ogóle udało jej się zasnąć. Miała lekko zapuchnięte oczy przez łzy, które chyba nadal tworzyły wilgotną plamę na koszulce blondyna. Na swoje nieszczęście w momencie, gdy jej palce ześlizgiwały się z klamki pokoju chłopaka, na korytarzu kawałek dalej pojawił się Zayn, który zmierzył ją jakby zirytowanym spojrzeniem, chociaż jego wzrok nie dotarł do jej smutnych oczy, a ona, gdy tylko wyczuła jego obecność, uciekła spojrzeniem na podłogę. Pierwszy z tej sytuacji wyrwał się brunet i dziewczyna usłyszała tylko trzaśnięcie drzwi jego pokoju. Dopiero, gdy została sama wzniosła oczy na ścianę, za którą się krył i miała wrażenie, że zaraz się rozpłacze, chociaż ledwo wylała całe morze łez. Już nie wiedziała, co gorsze: gdy mieszkała u byłego chłopaka, gdy Zayna nie było, czy teraz, gdy był, ale w tak zły sposób. Miała naprawdę najgorszy mętlik w głowie w życiu. Chciała, potrzebowała jakiegoś rozwiązania tej sytuacji. To było aż dziwne. Nie wiedziała, jak możliwe jest odczuwanie tylu sprzecznych emocji w stosunku do jednej osoby. Znała go krótko. Zdecydowanie za krótko, żeby dobrze poznać jakiegokolwiek człowieka, tym bardziej, jeśli jest tak skryty jak Zayn. Jeszcze po tych dwóch tygodniach, gdy go nie było czuła się naprawdę zmęczona emocjonalnie, a potem miała go zaledwie na chwilę i znowu jej umknął. Chciała, żeby to się jakoś skończyło, bo to czekanie w zawieszeniu było dla niej okropne.
- Wiesz, widywałem cię w lepszym stanie, ale i tak wyglądasz uroczo z tymi czerwonymi oczami. - Stała tak wpatrzona w punkt na ścianie, że nawet nie zauważyła, jak stanął przy niej Harry.
- Zabij mnie.
- Nie no. Weź. Nie wyglądasz, aż tak źle.... Wiesz... - Mruknął po chwili ciszy. - ...brakuje mi naszych walk o lody i oblewania się sosem czekoladowym. Stare, dobre czasy...
- Mi trochę też. - Mruknęła.
- To co? Może jeszcze coś znajdziemy w zamrażalniku? - Szatyn uśmiechnął się w uroczy chłopięcy sposób, przez co na twarzy dziewczyny pojawił się słaby cień uśmiechu. Harry miał w sobie zaraźliwą energię, której z jakiegoś powodu nie była w stanie zignorować. - No wreszcie. Wiedziałem, że nie mogłaś pozostać obojętna na propozycję wytaplania się w czekoladzie, żebyśmy tym razem mogli razem poleżeć w wannie. Chodź do mnie, mała.
- Co?
- Wyglądasz jakbyś miała mi tu paść, więc chodź. Mógłbym wszędzie cię nosić na rękach. - Chłopak nachylił się nad nią i przez moment jago zielone tęczówki zawisły na jej poziomie. Chłopak ściszył głos i mruknął: - Powiedz, byłabyś na mnie zła, gdybym cię pocałował? - Ivy patrzyła niepewnie w jego oczy, a potem jej wzrok powędrował na usta chłopaka, który akurat przygryzał wargę, co dziewczyna nieświadomie powtórzyła. - Nie chcę cię ukraść. Ale ten debil nie wie, co traci, jeżeli pozwala ci tu ze mną stać, chociaż jestem pewien, że nas słyszy. - Na moment zaległa cisza, w ciągu której oboje skupiali się na wzajemnych reakcjach. Ivy podniosła rękę i dotknęła nią lekko policzka chłopaka.
- A mogłeś wtedy jechać tym samochodem i zabrać mnie na stopa, wiesz... - Mruknęła i zbliżyła usta do jego twarzy składając lekkiego buziaka na jego policzku.
- Wiedziałem, że nie możesz się opierać bez końca. To mój niezwykły urok osobisty czy dołeczki cię przekonały? - Usta chłopaka wykrzywiły się w łobuzerskim uśmiechu.
- Nie wiem... chyba te zielone oczy. - Uśmiechnęła się lekko. - To co? Mówiłeś coś lodach i czekoladzie? - Była gotowa na prawie wszystko, byleby oderwać umysł od natrętnych myśli o brunecie.
- Tak, mała. Wskakuj. - Powiedział zadowolony i odwrócił się lekko uginając kolana.
- Co?
- No, miałem cię zanieść. Wskakuj, bo mi kolana wysiądą. Wiesz, jeszcze jestem w pełni sił, ale nie wiadomo, ile to potrwa.
- Harry, a nie podźwigasz się?
- Ej ej, bo się obrażę i nici z lodów. Nie wiem, co sugerujesz, ale zaprzestań i złap mnie za szyję, bo mi tak zostanie i się nie odegnę. - Zgodnie z jego poleceniem owinęła ramiona wokół jego szyi, a chłopak się wyprostował i podtrzymał ją za uda. - No to w drogę. Wiesz, że jesteś bardzo lekka?
- Może to ty jesteś bardzo silny?
- Tak, to bardzo możliwe. Możesz mówić dalej, bo czuję, że mogę mieć wiele takich nieuświadomionych zalet.
- Co robicie? - Harry z uśmiechem na ustach wykonał zwrot w stronę Liama, który właśnie pojawił się na górze schodów.
- Od teraz Ivy jest moja. Idziemy wyżreć lody i co tam znajdziemy, żeby to uczcić... a co?
- Nie, nic. Powodzenia. Niall się ucieszy z towarzystwa. - Liam uśmiechnął się lekko i podszedł w ich stronę. - Bawcie się dobrze. - Zatrzymał się przed Harrym i mruknął cicho: - Ja będę miał trochę gorszą rozrywkę... - Skinął w stronę drzwi pokoju bruneta.
- Może zostaw go samego, żeby mógł dalej nic nie robić i myśleć. Przecież jest w tym taki dobry... - Mruknął Harry.
- Może bym tak zrobił, ale mam sprawy. - Wzruszył lekko ramionami i zwrócił się w stronę drzwi. Harry też obrócił się nieco i ruszył w stronę schodów.
- Ładnie pachniesz. - Powiedziała cicho z nosem przy jego szyi.
- Wiem. Mam fajne perfumy. Ale to tylko dlatego tak dobrze pachną, bo łączą się z moim naturalnym zapachem. Wiesz, perfumy pachną na każdym inaczej.
- Skąd ty wiesz takie rzeczy?
- No widzisz.... jestem pełen tajemnic, ale mogę je przed tobą obnażyć jakbyś miała ochotę. - Powiedział przekraczając próg kuchni.
- Lepiej się nie obnażaj Harry. Już i tak widziałem za dużo...- Mruknął Niall, który siedział przy stole z telefonem w ręku.
- Ni, mamy lody albo coś takiego?
- No coś pewnie zostało.
- To wyciągaj, bo dzisiaj zjemy je wszystkie. A potem urządzamy wspólną kąpiel, ale nie wiem czy się zmieścisz. Dziwi mnie to, że nie ma tu żadnego jacuzzi, tak przy okazji. Może kiedyś zasugeruję to Zaynowi.
- Ja o czymś nie wiem? - Dopiero teraz blondyn skierował wzrok na parę i przez moment przyglądał się im z dziwnym wyrazem twarzy, lekko przekrzywiając głowę.
- No, Ivy od jakichś dziesięciu minut jest moja, prawem znaleźnego. Jak to mówią: znalezione – nie kradzione. A ja Ivy znalazłem właśnie na korytarzu. Wyglądała jakby się tam zgubiła, więc ją przygarnąłem. Nikt nie wpadł na część: „niech przemówi teraz lub zamilknie na wieki”, więc nie ma roszczeń, jak mniemam. - Szatyn wyszczerzył się w zawadiacki sposób odwracając się tyłem do blatu kuchennego i posadził na nim dziewczynę. Po kilku minutach z rękami zajętymi łyżeczkami, butelkami z syropem czekoladowym i pudełkami zimnych słodkości udali się do pokoju i rozłożyli na kanapie. Minęło trochę czasu, przez który we włosy dziewczyny zdążyły dostać się lodowe rykoszety z łyżeczki, którą Harry usiłował wycelować w Nialla, więc na moment ulotniła się do kuchni, żeby pozbyć się topiącej się ozdoby, a wracając natrafiła na Liama, który zszedł z lekko zasępioną miną, ale gdy zobaczył Ivy uśmiechnął się lekko, stanął koło dziewczyny i nieco przyciszonym głosem powiedział:
- Wiesz, metoda Harry'ego może nie jest najbezpieczniejsza dla niego, ale jest dosyć skuteczna.
- Jaka metoda?
- Sprawiania, żeby Zayn był wyjątkowo poirytowany i zazdrosny, że przez swoją głupotę nie może być blisko ciebie, a Harry może. Zobaczysz, jeszcze trochę i Harry'emu się dostanie, a ciebie zaciągnie do pokoju. - Przeszli na środek pokoju, a Ivy dopiero po chwili się odezwała:
- Wiesz, Liam... - Przerwała słysząc dziwny trzask, a ułamki sekundy później złapała spojrzenie Liama i wiedziała, że coś jest nie tak. Chłopak lekko się zachwiał i dziewczyna ledwo zdołała wesprzeć jego bok. Nie wiedziała, co się stało, a nikt poza nią nie zareagował, bo stali za plecami pozostałej dwójki.
- Harry, Niall! - Była spanikowana, bo nie miała pojęcia co się dzieje. Szatyn zrobił się blady i oddychał dużo szybciej, ale dziwnie płytko i dopiero, gdy spojrzała na ziemię zrozumiała. Na podłodze przed stopami chłopaka tworzyła się szkarłatna plama, a on sam pochylony lekko w przód trzymał rękę na brzuchu.
- Idź po niego. - Szepnął słabo zaraz przed tym, jak Harry z Niallem chwycili go po obu stronach i zaczęli ostrożnie prowadzić do kanapy. Dziewczynie trudno było oderwać wzrok od szkarłatnej ścieżki znaczącej podłogę aż do miejsca, gdzie łożyli właśnie szatyna i przez krótki moment stała w szoku zagryzając drżącą wargę i wpatrując się w pobladłego chłopaka zanim nie zaczęła się wycofywać w stronę drzwi, a na korytarzu ze łzami ściekającymi po policzkach rzuciła się na schody i zaraz potem wpadała już do pokoju bruneta.
- Zayn... - Zaczęła, ale jej głos się załamał, uniemożliwiając jej powiedzenie, co się stało i tylko jej oczy przekazywały mu bezkres nieszczęścia, który czuła. W jego złym spojrzeniu praktycznie od razu coś się zmieniło i złagodniało, gdy ją zobaczył, ale gdy się do niej zbliżył chwyciła go za rękę i pociągnęła za sobą na schody nie próbując już niczego mu tłumaczyć. Nie było czasu. Nie teraz, gdy Liam był w takim stanie. Gdy razem wpadli do salonu, zobaczyli Nialla obok Liama i Harry'ego ze słuchawką przy uchu.
- Co kurwa... Liam? Co jest? - Razem z Ivy, która zaciskała kurczowo palce na jego dłoni, zbliżył się do leżącego. Brunet nachylił się nad Liamem przez co Ivy musiała przykucnąć, ale po chwili zrobiła kilka głębszych wdechów zaciskając oczy i puściła dłoń Zayna nie chcąc mu przeszkadzać i wstała. Wstała i chyba tym razem nawet nic nie słyszała przez głośne bicie serca. Ale poczuła... nigdy w życiu nie czuła takiego pieczenia. Jakby ktoś przycisnął do jej skóry rozżarzony kawałek metalu. Przez moment wszystko, poza tym pieczeniem pozostawało w pomieszczeniu takie same, chociaż przed jej oczami zamajaczyły jakieś plamy, a nogi odmówiły jej posłuszeństwa i usłyszała słaby głos Liama:
- Ivy... - I chyba tylko dzięki temu Zayn w ostatnim momencie złapał ją.
- Kurwa, okno... Przestrzelili to cholerne okno!
- Harry, nieważne, Ivy i Liam! Kurwa mać! Mark tu jedzie? Niall, uciskaj mu tę ranę. Mała, nie odpływaj... Patrz na mnie i nie waż się zamykać oczu. - Pierwszy raz widziała w jego oczach strach. Było tak źle? Zrobiło jej się niedobrze i słabo. Czuła nacisk w okolicy obojczyka, ale nie wiedziała już dokładnie dlaczego. Nie chciała tracić go z oczu, ale nie miała siły z tym walczyć i zanim zdążyła otworzyć usta i coś powiedzieć, zemdlała...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz