sobota, 3 maja 2014

.2 "Nietypowe miejsce na spacery"


 - Czekaj, mała! Podwieźć cię? - dziewczyna posłusznie się zatrzymała, ciągle zdziwiona wpatrując się w okno samochodu, z którego teraz wychylała się blond czupryna. Przez moment przyglądała się uśmiechniętemu chłopakowi. Nie widziała kierowcy, ani tego czy ktoś siedzi z tyłu. Czasem wbrew sobie wykazywała się głupią odwagą, ale aktualnie jak na złość przez głowę przelatywały słowa jej mamy pod tytułem: „Nie wsiadaj do auta z dwoma facetami jeśli jesteś sama.”. Nie dało się ukryć, że jest sama.
 - Nie dzięki, poradzę sobie. - powiedziała cicho i mając nadzieję, że odpuszczą, odwróciła się i zaczęła iść przed siebie.
Już miała odetchnąć, słysząc pomruk silnika, ale samochód, zamiast rozpędzić się i pojechać dalej, po chwili znalazł się znów u jej boku. Spojrzała lekko przestraszona na blondyna, który nadal się lekko uśmiechał, ale jakby trochę mniej pewnie niż wcześniej.
 - Hej, poczekaj... Zdajesz sobie sprawę, że pierwsze budynki są za jakieś 10 kilometrów? A centrum daleko, daleko dalej... Idziesz dość dziwną drogą i nie sądzę żebyś miała dużo możliwości wyboru środka transportu... My nikogo jak na razie nie mijaliśmy...
 - Ja też nie i było mi z tym dobrze... - mruknęła patrząc niepewnie na auto.
 - Boisz się?
Nie była pewna czy było to pytanie czy stwierdzenie, bo chłopak powiedział to dosyć cicho, a uśmiech na jego twarzy został zastąpiony wyrazem niepewności albo zmartwienia.
 - Ktoś ci coś zrobił? - zapytał, mierząc drobną sylwetkę dziewczyny wzrokiem. Pokręciła głową. Chłopak westchnął. - Dobrze. Słuchaj, tu nie ma ludzi, więc nie masz się czego bać, ale jak dojdziesz do przedmieść... tam nie jest bezpiecznie, a będziesz miała spory kawałek do przejścia. Spójrz na to z tej strony. Gdybyśmy chcieli ci coś zrobić to nie mielibyśmy problemu z zaciągnięciem cię siłą do auta... ale jak widzisz nic nie zrobiliśmy.... - Z jednej strony dziewczyna przyznała mu rację w duchu, chociaż przemknęła jej przez głowę też myśl, że może nie chce im się męczyć i za nią ganiać w razie jakby zaczęła uciekać. Chwilę milczała przyglądając się chłopakowi, próbując jednocześnie dojrzeć kierowcę kryjącego się w cieniu. - To jak? - zapytał lekko uśmiechając się.
 - Przepraszam, to był po prostu... ciężki dzień. - powiedziała i westchnęła cicho podchodząc do tylnych drzwi i pociągnęła za klamkę. Doszła do prostego wniosku, że jej również nie za bardzo chce się męczyć. Delikatnie wślizgnęła się na siedzenie z kremowej skóry i lekko zamknęła drzwi. W tym samym momencie samochód lekko ruszył, szybko nabierając prędkości. Dziewczyna zapięła pas i spojrzała na chłopaków. Obaj wydawali się być w wieku około dwudziestu, dwudziestu kilku lat. Blondynowi zdążyła się przyjrzeć, ale wcześniej w ogóle nie widziała kierowcy. Teraz mogła poobserwować chłopaka, przynajmniej trochę, bo widziała go z półprofilu. Brunet z lekkim zarostem. Miał delikatnie ciemniejszą karnację niż przeciętna. Wyglądał na skupionego na drodze, ale gdy zahaczyła wzrokiem o lusterko zobaczyła parę czekoladowych tęczówek przyglądających się jej. Przechyliła lekko głowę, ale nie odwróciła wzroku.
 - To co robiłaś w takim... nietypowym miejscu sama w nocy? - zagadnął brunet nie odwracając głowy. Pytanie zadał cicho, ale dziewczyna dobrze usłyszała jego głos. Głęboki, trochę szorstki, z lekką chrypą. Zupełnie inny niż... on. Musiała to zauważyć.
 - Lubię spacery w nietypowych miejscach o nietypowych porach. - powiedziała cicho, licząc, że nie każą jej rozwijać tego tematu.
 - Na prawdę? - podniósł jedną brew, nie wierząc jej do końca.
 - Tak. Cisza i spokój. - mruknęła i napotkała niebieskie tęczówki.
 - Jestem Niall, a to Zayn. - powiedział blondyn. Dziewczyna uśmiechnęła się lekko do niego. Chłopak wpatrywał się w nią czekając na jakąś informację zwrotną.
 - Ivy. - powiedziała po chwili.
 - Więc, Ivy, dokąd mamy cię podwieźć? Jakiś adres? - zapytał blondyn. Szatynka popatrzyła na chłopaka ze zdziwieniem.
 - Ja.... nie wiem... - powiedziała w końcu przygryzając wargę i spuszczając wzrok na swoje kolana.
 - Jak to: nie wiesz? - zapytał zdziwiony Niall.
 - Ymm... bo może jestem tu... przez przypadek? Tak jakoś wyszło... Wiesz co? Najfajniej by było gdybyście mnie gdzieś w centrum wysadzili, co? - powiedziała zmieszana dziewczyna, trochę zła na siebie za to, że nie wymyśliła gdzie się właściwie podzieje w Londynie. Właściwie nikogo tam nie znała. Ale z drugiej strony była nastawiona na dość długi spacer, więc miałaby sporo czasu, żeby się zastanowić nad tym.
 - Tak wyszło? - zapytał z lekkim szokiem wypisanym na twarzy niebieskooki. Ivy tylko wzruszyła ramionami.
 - To co, może być centrum? - Dziewczyna miała nadzieję, że nie będzie drążyć tematu.
 - Czekaj, ale co ty będziesz robić w Londynie, skoro nawet nie wiesz, gdzie chcesz dojechać?
 - Miałam zamiar przemyśleć to w czasie mojego spaceru, który skutecznie mi skróciliście. - mruknęła z lekkim wyrzutem. Blondyn odwrócił się i skierował spojrzenie na bruneta, który milczał. Ivy podniosła wzrok na lusterko i znowu zobaczyła utkwione w sobie czekoladowe spojrzenie, tyle, że tym razem w kącikach miał zmarszczki, pokazujące, że się uśmiechał. Z lekkim uśmiechem spojrzał w końcu na Nialla i powiedział tylko:
 - Ok.
Dziewczyna wyglądała na zdezorientowaną. Nie wiedziała czego właściwie dotyczyła zgoda bruneta. Jej prośby o wysadzenie w centrum? A może jakiegoś niewypowiedzianego pytania blondyna? W międzyczasie wjechali w oświetlony teren i zdążyli przejechać przez przedmieścia, zbliżając się do centrum.
 - Ok co? Wyrzucicie mnie gdzieś w centrum? Najlepiej w pobliżu jakiegoś hotelu...
 - Chcesz przenocować gdzieś, tak?
 - No raczej...
 - No to nie ma sprawy. - blondyn odwrócił się w stronę dziewczyny z uśmiechem na ustach. Szatynka odwzajemniła uśmiech i uspokoiła się nieco.
Już wydawało się jej, że musieli być blisko centrum, kiedy jakby zaczęli się znowu oddalać. Nic nie mówiła, bo pomyślała, że gdziekolwiek ją wyrzucą, to i tak będzie dużo bliżej jakiegokolwiek hotelu. W końcu dojechali do dosyć dziwnej dzielnicy. Spore domy, wszystkie otoczone dosyć dużym terenem i mające ogrodzenia. Przejechali parę uliczek i zatrzymali się przed jedną z bram. Brunet wygrzebał z kieszeni pilot i otworzył nim bramę, którą szybko minęli i zbliżyli się do budynku. Zayn sprawnie zaparkował samochód w garażu i obydwaj wysiedli z auta. Ivy przez moment siedziała sparaliżowana, ale szybko się otrząsnęła, gdy usłyszała szczęk otwieranych drzwi i zobaczyła nachylające się nad nią błękitne tęczówki. Trochę niepewnie wychyliła się z auta i rozejrzała po zamkniętym garażu.

*****
trochę krótkie, wiem, ale dopiero się... jakby to powiedzieć... ogarniam z pisaniem.
enjoy 

1 komentarz:

  1. Myślałam , na początku , że ten zły on to Zayn , ale uff , to ktoś inny :P :)

    Świetnie napisane :)

    OdpowiedzUsuń