środa, 27 sierpnia 2014

.11 "to jest takie moje... małe marzenie..."

Cześć ^^ to całkiem niespodziewanie znowu ja. 
Siedzę sobie z papugiem na ramieniu i prawie ciepłą herbatą w ręku. Napisałam rozdział, którego scena miała być tylko krótkim wstępem do kolejnej sceny, ale tak się rozpisałam, że cały rozdział się z tego zrobił ;D
Dzisiaj robię shout-out dla Klaudii RR i Misty za urocze komentarze. Dzięki dziewczyny :*
(Jak ktoś chce shout-out to może mi zostawić jakiś fajny komentarz ;P)
No nic, w ogóle nie wiem skąd się wziął ten rozdział, powinnam się uczyć do egzaminu, ale mój umysł próbował to wyprzeć ze świadomości i najwyraźniej mu się udało :)
Czytajcie i mówcie do mnie
_________________________________________________________________________


Po paru minutach, gdy dziewczyna przebrała się, w swoje, na szczęście już wyschnięte, rzeczy i zeszła z powrotem na dół, zobaczyła ubranego bruneta, który opierał się o framugę drzwi prowadzących do garażu. Gdy zobaczył, że jest już gotowa, bez słowa otworzył drzwi i przepuścił przez nie dziewczynę. Szedł zaraz za nią, aż doszli do auta. Zayn otworzył drzwi czarnego, masywnego Range Rovera ze strony pasażera, poczekał, aż dziewczyna ulokuje się na siedzeniu i zamknął za nią. Ivy obserwowała jak chłopak obchodzi samochód i wsiada za kierownicę. Pilotem otworzył drzwi garażu i sprawnie wyjechał na podjazd przed domem. Z powrotem zamknął garaż i podjechał bliżej otwierając bramę. Ivy patrzyła z jaką swobodą i spokojem brunet manewruje i prowadzi. Gdy wyjechali na drogę dziewczyna oparła głowę o szybę i zaczęła obserwować otoczenie, któremu teraz mogła się lepiej przyjrzeć. Ostatnio widziała właściwie jedynie zarysy wszystkiego, gdyż było ciemno. Teraz widziała na pewno, że jest to bogata dzielnica. Najwyraźniej rodzice Zayna byli nieźle sytuowani, skoro mogli pozwolić sobie na dom w takim miejscu. Swoją drogą, dziewczyna była ciekawa, gdzie się podziewali, skoro zostawili mu taki dom do dyspozycji. Reszta chłopaków najwyraźniej mieszkała tam na stałe, więc raczej nie wyglądało na to, żeby rodzice chłopaka wyjechali tylko na urlop. Rozmyślania dziewczyny przerwał niespodziewany gest bruneta. Ivy obróciła głowę w jego stronę i spojrzała w dół. Przyglądała się ze zdziwieniem i zupełnym niezrozumieniem dłoni chłopaka, która obejmowała jej udo zaraz nad kolanem, jakby nie była to część chłopaka, tylko jakby z jej nogi wyrósł co najmniej kaktus. Po chwili jej zdziwiony wyraz twarzy zmienił się diametralnie, tak jakby kaktus zamienił się w pełzającego, włochatego pająka. Ivy zmarszczyła brwi i wysunęła nogę spod jego ręki. Chłopak przyjrzał się jej, a kąciki jego ust uniosły się lekko do góry, ale nic nie powiedział. Ivy przez moment spoglądała z nieufnością na bruneta, ale ten zdążył już skupić swoją uwagę na drodze, a jego dłoń powędrowała na drążek skrzyni biegów, więc odwróciła się powoli i z powrotem oparła skroń o szybę i przymknęła oczy.
 - Zayn. - warknęła – Wiesz, że obie ręce powinieneś trzymać na kierownicy? - złapała jego dłoń, która znowu zawędrowała za daleko i położyła ją w odpowiednim miejscu, oplatając jego palce wokół delikatnego obicia. Chłopak przyjrzał się swojej ręce nadal trzymanej w drobnych dłoniach dziewczyny i uśmiechnął się leniwie spoglądając na szatynkę. Ona zmrużyła oczy, nie spuszczając wzroku z zadowolonego Zayna. 
 - Wiesz, mała, mimo, że bardzo podoba mi się twoja potrzeba kontaktu fizycznego to niestety z czwórki nie ruszę, więc jeśli mnie nie puścisz to już tu zostaniemy. - powiedział spokojnym głosem, na co dziewczyna oderwała od niego wzrok i rozejrzała się. Nie spostrzegła nawet, że chłopak zatrzymał się przed skrzyżowaniem, a światło zdążyło zmienić się na zielone. Jak oparzona oderwała ręce od bruneta, na co usłyszała jego śmiech. Zayn ruszył tak, że prawie tego nie poczuła. Naprawdę dobrze panował nad autem. Gdzieś w jej głowie pojawiły się wspomnienia. Zamyśliła się, przypominając sobie, jak od pierwszego razu nie cierpiała z nim jeździć... Zayn, co prawda, jeździł dość szybko, ale tak niesamowicie płynnie, że Ivy to w ogóle nie przeszkadzało. On natomiast jeździł bardzo szybko, ale strasznie gwałtownie. Dobrze pamiętała jego zadowolony uśmiech, gdy mówiła mu, że więcej z nim nigdzie nie pojedzie i jego stałą, przepełnioną pewnością siebie odpowiedź: „Pojedziesz ze mną gdzie i kiedy będę chciał.”. Nie mogła teraz uwierzyć, że zawsze miał rację... Najpierw coś ją do niego przyciągało, a potem... chyba już nie miała wyjścia... 
 - Zayn! Przysięgam ci, że pozbawię cię tej ręki, jeśli jeszcze raz wyląduje na mojej nodze! - praktycznie wrzasnęła na chłopaka, który nawet nie próbował przybrać niewinnego wyrazu twarzy.
 - Wtedy nie dojedziemy do sklepu. - powiedział zaciskając palce mocniej na jej udzie, a na jego twarz wpłynął chytry uśmiech.
 - Ugh! - Brunet starał się ją wkurzyć. Była tego pewna. To była taka mała zemsta za rano. - Nie jadę z tobą następnym razem.
 - Jesteś pewna? - zapytał ciągle uśmiechnięty.
 - Tak. Pójdę na piechotę. 
 - No tak, oboje wiemy, że wybieranie tras pieszych wycieczek idzie ci świetnie. – powiedział z przekąsem brunet. - Pewnie przeszłabyś przez najciemniejsze, najbardziej zarośnięte kąty najbardziej lubianego przez meneli i inne brudy parku, do którego normalni ludzie boją się nawet zajrzeć, a potem jeszcze zahaczyłabyś jakiś miły zaułek, gdzie sypiają narkomani. - uśmiechnął się złośliwie. 
 - Ej, to, że wy boicie się przedmieść to wcale nie znaczy, że jest tam tak strasznie, że zanim zrobiłabym kilka kroków ktoś by mnie porwał i zgwałcił, a potem zadźgał i poszatkował.
 - To dokładnie to znaczy, skarbie. I to byłaby delikatna wersja, jeśli przechodziłabyś tam o takiej uroczej nocnej porze jak miałaś zamiar. Myślę, że mogłabyś liczyć na... - oderwał wzrok od jej twarzy, przejechał po całej jej sylwetce i wrócił spojrzeniem do jej oczu - ... porządną orgię z kilkoma facetami, którzy na zmianę gwałciliby cię całą noc... ale nie martw się, na pewno daliby ci dobrze w żyły, żebyś się za bardzo nie rzucała. Jakbyś się im spodobała, to może nawet na koniec nocy nie dostałabyś kulki, tylko zostawiliby sobie ciebie na trochę dłużej, zanim by ci czegoś w środku nie uszkodzili podczas zabawy... wtedy myślę, że wolałabyś kulkę w głowę od razu. - jego głos poważniał z każdym słowem. Dziewczyna patrzyła na niego, nie wiedząc, czy chłopak droczy się z nią, czy mówi na poważnie i już się nie odezwała. Gdy oderwała od niego wzrok zauważyła, że chłopak skręcił właśnie do wjazdu na podziemny parking przy jakimś centrum handlowym.
 - Wiesz, w sumie możesz mnie tu zostawić. Poradzę sobie jakoś. - Ivy obserwowała jak chłopak po zaparkowaniu wysiadł z auta i podążył za nią.
 - Zgubisz mi się, nie wrócisz i będą mnie w nocy męczyć wizje ciebie i tych kilku facetów na zmianę gwałc...
 - Skończ. Już widzę jak byś się tym strasznie przejął. - prychnęła i zdecydowanym krokiem poszła przed siebie, zmieniając tylko nieco kierunek z tego prowadzącego do środka centrum handlowego i skierowała się do wyjścia z parkingu na ulicę.
 - Hej, mała, chyba kierunki ci się pomyliły. - usłyszała jego głos za sobą, ale nie zatrzymała się, przynajmniej dopóki ktoś nie złapał jej za ramię.
 - Nie chcę iść z tobą. - powiedziała marudnym tonem.
 - To masz pecha, bo przyjechałaś ze mną i nigdzie sama nie pójdziesz. - patrzyła na chłopaka złym wzrokiem, ale nie wyglądało na to, żeby miał zamiar ją puścić. - Jak nie chcesz tu kupować ubrań, to zawsze możemy wrócić i dam ci jakieś moje. - uśmiechnął się zadziornie. - Ale pamiętaj, że w jakimś momencie mogę chcieć ich zwrotu. - dodał ciszej.
 - No dobra! Chodź... Ale żeby było jasne: w tym momencie cię nie lubię, więc nie będę z tobą rozmawiać.
 - Ok. - chłopak wzruszył lekko ramionami i obrócił Ivy, ciągle trzymając ją za ramię, w stronę wejścia do centrum handlowego. Dziewczyna spróbowała wyswobodzić się z jego uścisku, co o dziwo jej się udało, więc ze zrezygnowaniem ruszyła w kierunku narzuconym jej przez bruneta. Jej wolność nie trwała jednak długo, bo gdy tylko chłopak dorównał jej kroku jego dłoń wylądowała na jej talii.
 - Zayn. Ostrzegam cię, że coś ci uszkodzę, jak nie weźmiesz ode mnie tych łapsk. - wyrwała się z jego uścisku i spojrzała na chłopaka wilkiem.
 - Wiedziałem, że nie wytrzymasz nie odzywając się do mnie. - uśmiechnął się złośliwie. Ivy otworzyła usta, chcąc się odgryźć, potem je zamknęła i jeszcze raz otworzyła, nabierając powietrza, żeby coś powiedzieć, ale chyba nie mogła znaleźć dobrej i odpowiednio złośliwej odpowiedzi. - Chodź rybko... - Powiedział mijając ją i podążając w stronę ruchomych schodów. Szatynka zmrużyła oczy i już miała ochotę odwrócić się na pięcie... - ...za mną. - Dziewczyna zacisnęła usta i powoli powlekła się za chłopakiem, stwierdzając, że jeszcze ją popamięta, on i to jego wredne, szowinistyczne męskie ego. Podążała za nim, ciągle klnąc na niego w myślach. Nie patrzyła nawet dokąd idzie. W pewnym momencie prawie wpadła na bruneta, który niespodziewanie zatrzymał się przed jednym ze sklepów.
 - Chodź. - mruknął.
 - Dlaczego tu? - zapytała. Przecież mieli całe centrum handlowe, a w dodatku to ona miała robić zakupy.
 - Bo tu mi się podoba. - złapał ją za ramię i pociągnął w stronę sklepu.
 - Zayn! Jesteś najgorszą, najbardziej seksistowską kreaturą jaką w życiu spotkałam. Nienawidzę robić zakupów z facetami, a ty... - syczała na niego jak dzika kotka, dopóki nie zbliżyli się do ekspedientki, która powitała ich niepewnym uśmiechem.
 - Witaj, Alice. - przywitał się od niechcenia brunet, ciągnąc Ivy wgłąb sklepu. - Wybieraj co ci potrzeba... - powiedział, siadając na pufie pomiędzy rzędami ubrań i założył ręce za głowę. Dziewczyna przez parę sekund patrzyła na chłopaka jak na idiotę, ale widząc, że nie zamierza się nigdzie ruszyć, wydała z siebie jęk poirytowania i odwróciła się w stronę wieszaków, szukając czegoś, co by jej odpowiadało. Już dawno nikt nie denerwował jej tak jak brunet. Chociaż, tak prawdę mówiąc, dziewczyna dobrze wiedziała, że kłamała mówiąc, że Zayn jest najgorszy. Mógł być co najwyżej drugi. Zaraz po nim. Wzdrygnęła się lekko i wyjrzała ponad wieszaki, żeby spojrzeć na bruneta, ale pufa była pusta. Ivy, z kilkoma parami spodni, bluzek i spodenkami do ćwiczeń i jakąś bluzą i swetrem okręciła się wokół własnej osi i w końcu natrafiła na chłopaka. Stał spokojnie, z rękami w kieszeniach spodni, przyglądając się kompletom bielizny. Powoli zbliżyła się do niego i zza pleców zapytała:
 - Szukasz czegoś dla siebie? - posłała mu niewinny uśmiech.
 - Właściwie, to tak. - uśmiechnął się cwanie.
 - Ale Zayn, to chyba nie ten dział. Chyba, że o czymś nie wiem... - uśmiechnęła się troszkę szerzej. - Chyba nie będą pasować – dodała przybierając smutną minę i przejechała ręką po delikatnej koronce najbliższego stanika - jesteś dosyć... - zamilkła próbując znaleźć dobre słowo - ... sorry Zayn ale po prostu jesteś płaski jak deska.
 - Nie, skarbie, ja mam mięśnie. - wzrok dziewczyny zniżył się na jego klatkę piersiową i skrzywiła się widząc zarys jego mięśni. Niech mu będzie. - Może masz rację... - udał, że się zamyśla. - Ale zawsze chciałem mieć w domu coś takiego... - chwycił wieszak z koronkowym, ledwo co zakrywającym kompletem i wyciągnął go w stronę Ivy. - Wiesz, to jest takie moje... małe marzenie... więc może go weźmiemy, a potem ty mi go zaprezentujesz, skoro na mnie nie będzie pasować, bo wiesz... to naprawdę łamie mi serce, że nigdy nie będę wyglądać w nim tak seksownie jak...
 - Zayn... Jeszcze słowo, a... - już chciała mu zagrozić czymś bolesnym, ale nagle wpadła na lepszy pomysł. - Ok weźmy go... ale będę w nim chodzić po domu. Wiesz... może reszta chłopaków też ma takie skryte marzenia. - uśmiechnęła się złośliwie. Chłopak za to, po jej propozycji stracił swój bezczelny uśmiech i zmrużył oczy patrząc na dziewczynę.
 - Masz wszystko? Możemy już... - przerwała mu melodia, więc zaczął grzebać w kieszeni, wyjmując w końcu telefon. - Tak? - odezwał się niezbyt miłym tonem do słuchawki. Ivy przyglądała się jak chłopak chwilę słuchał, a potem odwrócił się i zaczął zmierzać w stronę wyjścia. Podszedł do ekspedientki i coś do niej powiedział, na co tamta pokiwała głową i coś od niego wzięła, a potem chłopak wyszedł ze sklepu. Szatynka zmarszczyła brwi, ale pomyślała, że pewnie chce na spokojnie porozmawiać. Westchnęła lekko i odwróciła się do wieszaków z bielizną. Po chwili wybrała kilka normalnych kompletów, a na koniec z uśmiechem złapała wieszak z bielizną z uroczej, mocno prowokującej koronki, chociaż nie była ona całkiem przeźroczysta. Nie, żeby zamierzała spełniać życzenia Zayna, ale jak będzie go chciała trochę zdenerwować, to czuła, że to jej pomoże. Złapała wszystkie ubrania i podeszła do sympatycznie uśmiechniętej dziewczyny przy kasie. Blondynka sprawnie skasowała i zapakowała wszystko do toreb z logiem sklepu i grzecznie podziękowała Ivy za zakupy. Szatynka wyciągnęła portfel i już chciała wyciągnąć pieniądze, gdy usłyszała:
 - Proszę, tu jest karta. - Karta? Jaka karta? Ivy zerknęła zdziwiona na uśmiechniętą dziewczynę wyciągającą w jej stronę kartę kredytową.
 - Ale... to nie moje... - powiedziała niepewnie.
 - Tak... wiem... to jest karta Zayna... powiedział, żebym dała ci ją jak będziesz wychodzić. - odpowiedziała jakby było to oczywistością. Szatynka z mocno mieszanymi uczuciami przyjęła kawałek plastiku, zabrała torby z rzeczami i cicho pożegnała się z dziewczyną i wyszła w celu znalezienia bruneta. Powoli jej zdziwienie przeradzało się w irytację. Czemu nie może dać jej trochę swobody? Ma jakąś manię kontrolowania ludzi. Tak musiało być. Irytowało ją też to, że czuła, że jest mu winna coraz więcej, bo nie dość, że u niego mieszkała, to jeszcze chłopak płacił za jej zakupy. Niech tylko nie myśli, że zrobi sobie z niej utrzymankę. O nie! Przybrała bojową minę i skierowała się na parking. Zgodnie z jej przypuszczeniami chłopak stał oparty o samochód i czekał na nią. Zbliżyła się do niego z zamiarem wygarnięcia mu, ale nie zdążyła się pierwsza odezwać.
 - Wsiadaj. - warknął, a w jego tonie brzmiała złość. Dziewczyna zatrzymała się w pół kroku, kawałek przed samochodem. Teraz jej zirytowanie gwałtownie znowu przekształciło się w zdziwienie. Stała w bezruchu chwilę, aż nie usłyszała kolejnego warknięcia: - Kurwa, Ivy, głucha jesteś? Pakuj się do tego cholernego samochodu. - Chłopak podszedł do niej trzema zdecydowanymi krokami, chwycił ją za ramię i pociągnął do auta. Gdy tylko znalazła się we wnętrzu, chłopak trzasnął drzwiami trochę za mocno i szybko wsiadł za kierownicę. Zdążył zapalić silnik i znowu zadzwonił jego telefon. Wyciągnął go i spojrzał na wyświetlacz i odebrał.
 - Liam?.... Tak, wiem... Nie.... Wracamy... Kurwa, jak powiesz mi to jeszcze raz to... Nie, jeszcze nie... nie wiem... - Ivy nie spoglądała na chłopaka, ale czuła jego złość i zdenerwowanie w powietrzu. Jakby te negatywne emocje kłębiły się w tej małej przestrzeni. Usłyszała jak chłopak głęboko wdycha powietrze i po chwili je wypuszcza. Gdyby lepiej go znała, albo przynajmniej siedziała w aucie z kimś normalnym, zapytałaby co się stało. Ale siedziała z Zaynem... Z wściekłym cholerykiem, który prędzej wydarłby się na nią, mówiąc, że ma się nie wtrącać w nieswoje sprawy, niż powiedziałby o co chodzi. Dlatego nie zamierzała się odzywać. A może nawet jakby spróbowała to żaden dźwięk nie opuściłby jej ust? Nie miała pojęcia, jak chłopak mógł tak szybko wytworzyć tę przerażającą aurę. Nawet jej były, którego momentami naprawdę się bała, nie robił na niej takiego wrażenia. Przez chwilę w aucie zaległa całkowita cisza i wtedy Ivy w końcu zebrała się w sobie i zerknęła na bruneta. Ze zmarszczonymi brwiami i zamkniętymi oczami odchylił głowę do tyłu opierając się o zagłówek, jakby próbował się uspokoić. Po paru sekundach otworzył oczy, chwycił kierownicę i zaczął manewrować, wyjeżdżając na ulicę. Szatynka odwróciła głowę i wbiła wzrok w ulicę. Czuła się dziwnie w towarzystwie chłopaka. Miała jednocześnie ochotę krzyczeć ze sfrustrowania, rozpłakać się i uśmiechnąć się do niego, żeby poprawić mu nastrój. Splątała swoje palce i zaczęła je wykręcać w różne strony, starając opanować ogarniający ją stres. Stres, który pojawiał się nagle i niespodziewanie i trochę ją paraliżował. Zawsze, gdy zaczynała go czuć w takich niepewnych sytuacjach, starała się go odpędzić i jedyne co czasem działało to bolesne wyginanie palców albo całych jej dłoni. Tym razem wcale nie była pewna czy cokolwiek jej to pomagało. Czuła, co prawda, coraz większy ból, ale nieprzyjemne uczucie nie chciało jej opuścić. Jej palce były już w naprawdę nienaturalnej pozycji, ale dziewczyna nie zwracając na to uwagi uparcie wpatrywała się w jeden punkt na drodze. Nagle poczuła, że coś jej przeszkadza i nie pozwala kontynuować nacisku. Spojrzała trochę zdziwiona, jak jedna jej dłoń jest wyszarpywana ze splotów drugiej i zaraz jak tylko została uwolniona poczuła na niej mocny uścisk dłoni bruneta. Chłopak nie poświęcił jej swojej uwagi, wciąż wpatrując się w jezdnię. Spojrzała na niego dziwnie i zaraz chciała uwolnić się od jego mocnego uścisku, ale nie była w stanie.
 - Nie rób tak. - mruknął cicho, nadal nie zaszczycając jej spojrzeniem. Ivy była trochę speszona, ale niepokojące uczucie jakby zelżało, więc jej ciało bez porozumienia z jej mózgiem postanowiło wykorzystać tę sytuację. Dziewczyna owinęła swoje palce wokół jego i kurczowo ścisnęła jego dłoń. Zayn sam dosyć mocno trzymał jej rękę, ale poczuła się trochę pewniej gdy sama z całej siły zaciskała palce na jego skórze. Wpatrywała się w ich złączone ręce i zastanawiała, jak to możliwe, że brunet jest pełny tak sprzecznych emocji i potrafi tak zmieniać swój nastrój. Było dla niej też zagadką, jak to możliwe, że ona aż tak ulega tym jego nastrojom. Przecież zawsze uważała się za psychicznie niezależną. Co prawda, chłopak był w niezłym nastroju, dopóki nie dostał tego nieszczęsnego telefonu, ale czuła się tak, jakby ktoś w czasie tej rozmowy powiedział mu co najmniej o porwaniu kogoś bliskiego albo podpaleniu mieszkania. Jechali tak w zupełnej ciszy, aż do domu. Brunet zmienił tylko lekko sposób, w jaki trzymał dłoń dziewczyny, żeby nie puszczając jej mógł zmieniać biegi. Wewnętrznie bardzo ją to cieszyło, i chociaż minę miała cały czas nie do odczytania, to po sytuacji z parkingu, gdzie chłopak naprawdę ją przestraszył, czuła się teraz niezrozumiale bezpieczniej. Przez jej umysł przebiegła nawet myśl, że albo zaczyna jej odbijać, albo przestaje się rozumieć. Jakby jej mózg i ciało były dwoma indywidualnymi bytami. Jej dłoń została uwolniona dopiero, gdy samochód zatrzymał się w ciemnym garażu, a Zayn wysiadł i okrążył pojazd, żeby otworzyć jej drzwi. Powoli wygramoliła się i zabrała torby z ubraniami, które jednak zostały jej zabrane. Chłopak poszedł pewnym krokiem do drzwi i otworzył je czekając na szatynkę. Znowu szedł zaraz za nią przez korytarz, weszli razem na schody, doszli aż do jej pokoju, gdzie brunet odłożył zakupy.
 - Mam twoją kartę... - Ivy wyciągnęła w jego stronę niewielki kawałek plastiku. -... dziękuję. - powiedziała cicho i spróbowała się uśmiechnąć, ale nie była pewna czy udało jej się to. Znowu miała ochotę się rozpłakać i nawet nie miała cholernego pojęcia dlaczego, w związku z czym chciała wymierzyć sobie mentalnego liścia.
 - Nie ma sprawy. - mruknął Zayn i wyszedł z pokoju, zostawiając ją samą z jej niepozbieranymi myślami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz