Cześć ^^ to całkiem niespodziewanie znowu ja.
Siedzę sobie z papugiem na ramieniu i prawie ciepłą herbatą w ręku. Napisałam rozdział, którego scena miała być tylko krótkim wstępem do kolejnej sceny, ale tak się rozpisałam, że cały rozdział się z tego zrobił ;D
Dzisiaj robię shout-out dla Klaudii RR i Misty za urocze komentarze. Dzięki dziewczyny :*
(Jak ktoś chce shout-out to może mi zostawić jakiś fajny komentarz ;P)
No nic, w ogóle nie wiem skąd się wziął ten rozdział, powinnam się uczyć do egzaminu, ale mój umysł próbował to wyprzeć ze świadomości i najwyraźniej mu się udało :)
Czytajcie i mówcie do mnie
_________________________________________________________________________
Po paru minutach,
gdy dziewczyna przebrała się, w swoje, na szczęście już
wyschnięte, rzeczy i zeszła z powrotem na dół, zobaczyła
ubranego bruneta, który opierał się o framugę drzwi prowadzących
do garażu. Gdy zobaczył, że jest już gotowa, bez słowa otworzył
drzwi i przepuścił przez nie dziewczynę. Szedł zaraz za nią, aż
doszli do auta. Zayn otworzył drzwi czarnego, masywnego Range Rovera
ze strony pasażera, poczekał, aż dziewczyna ulokuje się na
siedzeniu i zamknął za nią. Ivy obserwowała jak chłopak obchodzi
samochód i wsiada za kierownicę. Pilotem otworzył drzwi garażu i
sprawnie wyjechał na podjazd przed domem. Z powrotem zamknął garaż
i podjechał bliżej otwierając bramę. Ivy patrzyła z jaką
swobodą i spokojem brunet manewruje i prowadzi. Gdy wyjechali na
drogę dziewczyna oparła głowę o szybę i zaczęła obserwować
otoczenie, któremu teraz mogła się lepiej przyjrzeć. Ostatnio
widziała właściwie jedynie zarysy wszystkiego, gdyż było ciemno.
Teraz widziała na pewno, że jest to bogata dzielnica. Najwyraźniej
rodzice Zayna byli nieźle sytuowani, skoro mogli pozwolić sobie na
dom w takim miejscu. Swoją drogą, dziewczyna była ciekawa, gdzie
się podziewali, skoro zostawili mu taki dom do dyspozycji. Reszta
chłopaków najwyraźniej mieszkała tam na stałe, więc raczej nie
wyglądało na to, żeby rodzice chłopaka wyjechali tylko na urlop.
Rozmyślania dziewczyny przerwał niespodziewany gest bruneta. Ivy
obróciła głowę w jego stronę i spojrzała w dół. Przyglądała
się ze zdziwieniem i zupełnym niezrozumieniem dłoni chłopaka,
która obejmowała jej udo zaraz nad kolanem, jakby nie była to
część chłopaka, tylko jakby z jej nogi wyrósł co najmniej
kaktus. Po chwili jej zdziwiony wyraz twarzy zmienił się
diametralnie, tak jakby kaktus zamienił się w pełzającego,
włochatego pająka. Ivy zmarszczyła brwi i wysunęła nogę spod
jego ręki. Chłopak przyjrzał się jej, a kąciki jego ust uniosły
się lekko do góry, ale nic nie powiedział. Ivy przez moment
spoglądała z nieufnością na bruneta, ale ten zdążył już
skupić swoją uwagę na drodze, a jego dłoń powędrowała na
drążek skrzyni biegów, więc odwróciła się powoli i z powrotem
oparła skroń o szybę i przymknęła oczy.
- Zayn. -
warknęła – Wiesz, że obie ręce powinieneś trzymać na
kierownicy? - złapała jego dłoń, która znowu zawędrowała za
daleko i położyła ją w odpowiednim miejscu, oplatając jego
palce wokół delikatnego obicia. Chłopak przyjrzał się swojej
ręce nadal trzymanej w drobnych dłoniach dziewczyny i uśmiechnął
się leniwie spoglądając na szatynkę. Ona zmrużyła oczy, nie
spuszczając wzroku z zadowolonego Zayna.
- Wiesz,
mała, mimo, że bardzo podoba mi się twoja potrzeba kontaktu
fizycznego to niestety z czwórki nie ruszę, więc jeśli mnie nie
puścisz to już tu zostaniemy. - powiedział spokojnym głosem, na
co dziewczyna oderwała od niego wzrok i rozejrzała się. Nie
spostrzegła nawet, że chłopak zatrzymał się przed
skrzyżowaniem, a światło zdążyło zmienić się na zielone. Jak
oparzona oderwała ręce od bruneta, na co usłyszała jego śmiech.
Zayn ruszył tak, że prawie tego nie poczuła. Naprawdę dobrze
panował nad autem. Gdzieś w jej głowie pojawiły się
wspomnienia. Zamyśliła się, przypominając sobie, jak od
pierwszego razu nie cierpiała z nim
jeździć... Zayn, co prawda, jeździł dość szybko, ale tak
niesamowicie płynnie, że Ivy to w ogóle nie przeszkadzało. On
natomiast jeździł bardzo szybko, ale strasznie gwałtownie. Dobrze
pamiętała jego
zadowolony uśmiech, gdy mówiła mu,
że więcej z nim
nigdzie nie pojedzie i jego
stałą, przepełnioną
pewnością siebie odpowiedź: „Pojedziesz ze mną gdzie i kiedy
będę chciał.”. Nie mogła teraz uwierzyć, że zawsze miał
rację... Najpierw coś ją do niego
przyciągało, a potem... chyba już nie miała wyjścia...
- Zayn!
Przysięgam ci, że pozbawię cię tej ręki, jeśli jeszcze raz
wyląduje na mojej nodze! - praktycznie wrzasnęła na chłopaka,
który nawet nie próbował przybrać niewinnego wyrazu twarzy.
- Wtedy nie
dojedziemy do sklepu. - powiedział zaciskając palce mocniej na jej
udzie, a na jego twarz wpłynął chytry uśmiech.
- Ugh! - Brunet
starał się ją wkurzyć. Była tego pewna. To była taka mała
zemsta za rano. - Nie jadę z tobą następnym razem.
- Jesteś pewna?
- zapytał ciągle uśmiechnięty.
- Tak. Pójdę
na piechotę.
- No
tak, oboje wiemy, że wybieranie tras pieszych wycieczek idzie ci
świetnie. – powiedział z przekąsem brunet. - Pewnie przeszłabyś
przez najciemniejsze, najbardziej zarośnięte kąty najbardziej
lubianego przez meneli i inne brudy parku, do którego normalni
ludzie boją się nawet zajrzeć, a potem jeszcze zahaczyłabyś
jakiś miły zaułek, gdzie sypiają narkomani. - uśmiechnął się
złośliwie.
- Ej, to, że wy
boicie się przedmieść to wcale nie znaczy, że jest tam tak
strasznie, że zanim zrobiłabym kilka kroków ktoś by mnie porwał
i zgwałcił, a potem zadźgał i poszatkował.
- To dokładnie
to znaczy, skarbie. I to byłaby delikatna wersja, jeśli
przechodziłabyś tam o takiej uroczej nocnej porze jak miałaś
zamiar. Myślę, że mogłabyś liczyć na... - oderwał wzrok od
jej twarzy, przejechał po całej jej sylwetce i wrócił
spojrzeniem do jej oczu - ... porządną orgię z kilkoma facetami,
którzy na zmianę gwałciliby cię całą noc... ale nie martw się,
na pewno daliby ci dobrze w żyły, żebyś się za bardzo nie
rzucała. Jakbyś się im spodobała, to może nawet na koniec nocy
nie dostałabyś kulki, tylko zostawiliby sobie ciebie na trochę
dłużej, zanim by ci czegoś w środku nie uszkodzili podczas
zabawy... wtedy myślę, że wolałabyś kulkę w głowę od razu. -
jego głos poważniał z każdym słowem. Dziewczyna patrzyła na
niego, nie wiedząc, czy chłopak droczy się z nią, czy mówi na
poważnie i już się nie odezwała. Gdy oderwała od niego wzrok
zauważyła, że chłopak skręcił właśnie do wjazdu na podziemny
parking przy jakimś centrum handlowym.
- Wiesz, w sumie
możesz mnie tu zostawić. Poradzę sobie jakoś. - Ivy obserwowała
jak chłopak po zaparkowaniu wysiadł z auta i podążył za nią.
- Zgubisz mi
się, nie wrócisz i będą mnie w nocy męczyć wizje ciebie i tych
kilku facetów na zmianę gwałc...
- Skończ. Już
widzę jak byś się tym strasznie przejął. - prychnęła i
zdecydowanym krokiem poszła przed siebie, zmieniając tylko nieco
kierunek z tego prowadzącego do środka centrum handlowego i
skierowała się do wyjścia z parkingu na ulicę.
- Hej, mała,
chyba kierunki ci się pomyliły. - usłyszała jego głos za sobą,
ale nie zatrzymała się, przynajmniej dopóki ktoś nie złapał
jej za ramię.
- Nie chcę iść
z tobą. - powiedziała marudnym tonem.
- To masz pecha,
bo przyjechałaś ze mną i nigdzie sama nie pójdziesz. - patrzyła
na chłopaka złym wzrokiem, ale nie wyglądało na to, żeby miał
zamiar ją puścić. - Jak nie chcesz tu kupować ubrań, to zawsze
możemy wrócić i dam ci jakieś moje. - uśmiechnął się
zadziornie. - Ale pamiętaj, że w jakimś momencie mogę chcieć
ich zwrotu. - dodał ciszej.
- No dobra!
Chodź... Ale żeby było jasne: w tym momencie cię nie lubię,
więc nie będę z tobą rozmawiać.
- Ok. - chłopak
wzruszył lekko ramionami i obrócił Ivy, ciągle trzymając ją za
ramię, w stronę wejścia do centrum handlowego. Dziewczyna
spróbowała wyswobodzić się z jego uścisku, co o dziwo jej się
udało, więc ze zrezygnowaniem ruszyła w kierunku narzuconym jej
przez bruneta. Jej wolność nie trwała jednak długo, bo gdy tylko
chłopak dorównał jej kroku jego dłoń wylądowała na jej talii.
- Zayn.
Ostrzegam cię, że coś ci uszkodzę, jak nie weźmiesz ode mnie
tych łapsk. - wyrwała się z jego uścisku i spojrzała na
chłopaka wilkiem.
- Wiedziałem,
że nie wytrzymasz nie odzywając się do mnie. - uśmiechnął się
złośliwie. Ivy otworzyła usta, chcąc się odgryźć, potem je
zamknęła i jeszcze raz otworzyła, nabierając powietrza, żeby
coś powiedzieć, ale chyba nie mogła znaleźć dobrej i
odpowiednio złośliwej odpowiedzi. - Chodź rybko... - Powiedział
mijając ją i podążając w stronę ruchomych schodów. Szatynka
zmrużyła oczy i już miała ochotę odwrócić się na pięcie...
- ...za mną. - Dziewczyna zacisnęła usta i powoli powlekła się
za chłopakiem, stwierdzając, że jeszcze ją popamięta, on i to
jego wredne, szowinistyczne męskie ego. Podążała za nim, ciągle
klnąc na niego w myślach. Nie patrzyła nawet dokąd idzie. W
pewnym momencie prawie wpadła na bruneta, który niespodziewanie
zatrzymał się przed jednym ze sklepów.
- Chodź. -
mruknął.
- Dlaczego tu? -
zapytała. Przecież mieli całe centrum handlowe, a w dodatku to
ona miała robić zakupy.
- Bo tu mi się
podoba. - złapał ją za ramię i pociągnął w stronę sklepu.
- Zayn! Jesteś
najgorszą, najbardziej seksistowską kreaturą jaką w życiu
spotkałam. Nienawidzę robić zakupów z facetami, a ty... -
syczała na niego jak dzika kotka, dopóki nie zbliżyli się do
ekspedientki, która powitała ich niepewnym uśmiechem.
- Witaj, Alice.
- przywitał się od niechcenia brunet, ciągnąc Ivy wgłąb
sklepu. - Wybieraj co ci potrzeba... - powiedział, siadając na
pufie pomiędzy rzędami ubrań i założył ręce za głowę.
Dziewczyna przez parę sekund patrzyła na chłopaka jak na idiotę,
ale widząc, że nie zamierza się nigdzie ruszyć, wydała z siebie
jęk poirytowania i odwróciła się w stronę wieszaków, szukając
czegoś, co by jej odpowiadało. Już dawno nikt nie denerwował jej
tak jak brunet. Chociaż, tak prawdę mówiąc, dziewczyna dobrze
wiedziała, że kłamała mówiąc, że Zayn jest najgorszy. Mógł
być co najwyżej drugi. Zaraz po nim. Wzdrygnęła się
lekko i wyjrzała ponad wieszaki, żeby spojrzeć na bruneta, ale
pufa była pusta. Ivy, z kilkoma parami spodni, bluzek i spodenkami
do ćwiczeń i jakąś bluzą i swetrem okręciła się wokół
własnej osi i w końcu natrafiła na chłopaka. Stał spokojnie, z
rękami w kieszeniach spodni, przyglądając się kompletom
bielizny. Powoli zbliżyła się do niego i zza pleców zapytała:
- Szukasz czegoś
dla siebie? - posłała mu niewinny uśmiech.
- Właściwie,
to tak. - uśmiechnął się cwanie.
- Ale Zayn, to
chyba nie ten dział. Chyba, że o czymś nie wiem... - uśmiechnęła
się troszkę szerzej. - Chyba nie będą pasować – dodała
przybierając smutną minę i przejechała ręką po delikatnej
koronce najbliższego stanika - jesteś dosyć... - zamilkła
próbując znaleźć dobre słowo - ... sorry Zayn ale po prostu
jesteś płaski jak deska.
- Nie, skarbie,
ja mam mięśnie. - wzrok dziewczyny zniżył się na jego klatkę
piersiową i skrzywiła się widząc zarys jego mięśni. Niech
mu będzie. - Może masz rację... - udał, że się zamyśla. -
Ale zawsze chciałem mieć w domu coś takiego... - chwycił wieszak
z koronkowym, ledwo co zakrywającym kompletem i wyciągnął go w
stronę Ivy. - Wiesz, to jest takie moje... małe marzenie... więc
może go weźmiemy, a potem ty mi go zaprezentujesz, skoro na mnie
nie będzie pasować, bo wiesz... to naprawdę łamie mi serce, że
nigdy nie będę wyglądać w nim tak seksownie jak...
- Zayn...
Jeszcze słowo, a... - już chciała mu zagrozić czymś bolesnym,
ale nagle wpadła na lepszy pomysł. - Ok weźmy go... ale będę w
nim chodzić po domu. Wiesz... może reszta chłopaków też ma
takie skryte marzenia. - uśmiechnęła się złośliwie. Chłopak
za to, po jej propozycji stracił swój bezczelny uśmiech i zmrużył
oczy patrząc na dziewczynę.
- Masz wszystko?
Możemy już... - przerwała mu melodia, więc zaczął grzebać w
kieszeni, wyjmując w końcu telefon. - Tak? - odezwał się niezbyt
miłym tonem do słuchawki. Ivy przyglądała się jak chłopak
chwilę słuchał, a potem odwrócił się i zaczął zmierzać w
stronę wyjścia. Podszedł do ekspedientki i coś do niej
powiedział, na co tamta pokiwała głową i coś od niego wzięła,
a potem chłopak wyszedł ze sklepu. Szatynka zmarszczyła brwi, ale
pomyślała, że pewnie chce na spokojnie porozmawiać. Westchnęła
lekko i odwróciła się do wieszaków z bielizną. Po chwili
wybrała kilka normalnych kompletów, a na koniec z uśmiechem
złapała wieszak z bielizną z uroczej, mocno prowokującej
koronki, chociaż nie była ona całkiem przeźroczysta. Nie, żeby
zamierzała spełniać życzenia Zayna, ale jak będzie go chciała
trochę zdenerwować, to czuła, że to jej pomoże. Złapała
wszystkie ubrania i podeszła do sympatycznie uśmiechniętej
dziewczyny przy kasie. Blondynka sprawnie skasowała i zapakowała
wszystko do toreb z logiem sklepu i grzecznie podziękowała Ivy za
zakupy. Szatynka wyciągnęła portfel i już chciała wyciągnąć
pieniądze, gdy usłyszała:
- Proszę, tu
jest karta. - Karta? Jaka
karta? Ivy zerknęła zdziwiona na uśmiechniętą
dziewczynę wyciągającą w jej stronę kartę kredytową.
- Ale... to nie
moje... - powiedziała niepewnie.
- Tak... wiem...
to jest karta Zayna... powiedział, żebym dała ci ją jak będziesz
wychodzić. - odpowiedziała jakby było to oczywistością.
Szatynka z mocno mieszanymi uczuciami przyjęła kawałek plastiku,
zabrała torby z rzeczami i cicho pożegnała się z dziewczyną i
wyszła w celu znalezienia bruneta. Powoli jej zdziwienie
przeradzało się w irytację. Czemu nie może dać jej trochę
swobody? Ma jakąś manię kontrolowania ludzi. Tak musiało
być. Irytowało ją też to, że czuła, że jest mu winna coraz
więcej, bo nie dość, że u niego mieszkała, to jeszcze chłopak
płacił za jej zakupy. Niech tylko nie myśli, że zrobi sobie z
niej utrzymankę. O nie! Przybrała bojową minę i
skierowała się na parking. Zgodnie z jej przypuszczeniami chłopak
stał oparty o samochód i czekał na nią. Zbliżyła się do niego
z zamiarem wygarnięcia mu, ale nie zdążyła się pierwsza
odezwać.
- Wsiadaj. -
warknął, a w jego tonie brzmiała złość. Dziewczyna zatrzymała
się w pół kroku, kawałek przed samochodem. Teraz jej zirytowanie
gwałtownie znowu przekształciło się w zdziwienie. Stała w
bezruchu chwilę, aż nie usłyszała kolejnego warknięcia: -
Kurwa, Ivy, głucha jesteś? Pakuj się do tego cholernego
samochodu. - Chłopak podszedł do niej trzema zdecydowanymi
krokami, chwycił ją za ramię i pociągnął do auta. Gdy tylko
znalazła się we wnętrzu, chłopak trzasnął drzwiami trochę za
mocno i szybko wsiadł za kierownicę. Zdążył zapalić silnik i
znowu zadzwonił jego telefon. Wyciągnął go i spojrzał na
wyświetlacz i odebrał.
- Liam?.... Tak,
wiem... Nie.... Wracamy... Kurwa, jak powiesz mi to jeszcze raz
to... Nie, jeszcze nie... nie wiem... - Ivy nie spoglądała na
chłopaka, ale czuła jego złość i zdenerwowanie w powietrzu.
Jakby te negatywne emocje kłębiły się w tej małej przestrzeni.
Usłyszała jak chłopak głęboko wdycha powietrze i po chwili je
wypuszcza. Gdyby lepiej go znała, albo przynajmniej siedziała w
aucie z kimś normalnym, zapytałaby co się stało. Ale siedziała
z Zaynem... Z wściekłym cholerykiem, który prędzej wydarłby się
na nią, mówiąc, że ma się nie wtrącać w nieswoje sprawy, niż
powiedziałby o co chodzi. Dlatego nie zamierzała się odzywać. A
może nawet jakby spróbowała to żaden dźwięk nie opuściłby
jej ust? Nie miała pojęcia, jak chłopak mógł tak szybko
wytworzyć tę przerażającą aurę. Nawet jej były, którego
momentami naprawdę się bała, nie robił na niej takiego wrażenia.
Przez chwilę w aucie zaległa całkowita cisza i wtedy Ivy w końcu
zebrała się w sobie i zerknęła na bruneta. Ze zmarszczonymi
brwiami i zamkniętymi oczami odchylił głowę do tyłu opierając
się o zagłówek, jakby próbował się uspokoić. Po paru
sekundach otworzył oczy, chwycił kierownicę i zaczął
manewrować, wyjeżdżając na ulicę. Szatynka odwróciła głowę
i wbiła wzrok w ulicę. Czuła się dziwnie w towarzystwie
chłopaka. Miała jednocześnie ochotę krzyczeć ze sfrustrowania,
rozpłakać się i uśmiechnąć się do niego, żeby poprawić mu
nastrój. Splątała swoje palce i zaczęła je wykręcać w różne
strony, starając opanować ogarniający ją stres. Stres, który
pojawiał się nagle i niespodziewanie i trochę ją paraliżował.
Zawsze, gdy zaczynała go czuć w takich niepewnych sytuacjach,
starała się go odpędzić i jedyne co czasem działało to bolesne
wyginanie palców albo całych jej dłoni. Tym razem wcale nie była
pewna czy cokolwiek jej to pomagało. Czuła, co prawda, coraz
większy ból, ale nieprzyjemne uczucie nie chciało jej opuścić.
Jej palce były już w naprawdę nienaturalnej pozycji, ale
dziewczyna nie zwracając na to uwagi uparcie wpatrywała się w
jeden punkt na drodze. Nagle poczuła, że coś jej przeszkadza i
nie pozwala kontynuować nacisku. Spojrzała trochę zdziwiona, jak
jedna jej dłoń jest wyszarpywana ze splotów drugiej i zaraz jak
tylko została uwolniona poczuła na niej mocny uścisk dłoni
bruneta. Chłopak nie poświęcił jej swojej uwagi, wciąż
wpatrując się w jezdnię. Spojrzała na niego dziwnie i zaraz
chciała uwolnić się od jego mocnego uścisku, ale nie była w
stanie.
- Nie rób tak.
- mruknął cicho, nadal nie zaszczycając jej spojrzeniem. Ivy była
trochę speszona, ale niepokojące uczucie jakby zelżało, więc
jej ciało bez porozumienia z jej mózgiem postanowiło wykorzystać
tę sytuację. Dziewczyna owinęła swoje palce wokół jego i
kurczowo ścisnęła jego dłoń. Zayn sam dosyć mocno trzymał jej
rękę, ale poczuła się trochę pewniej gdy sama z całej siły
zaciskała palce na jego skórze. Wpatrywała się w ich złączone
ręce i zastanawiała, jak to możliwe, że brunet jest pełny tak
sprzecznych emocji i potrafi tak zmieniać swój nastrój. Było dla
niej też zagadką, jak to możliwe, że ona aż tak ulega tym jego
nastrojom. Przecież zawsze uważała się za psychicznie
niezależną. Co prawda, chłopak był w niezłym nastroju, dopóki
nie dostał tego nieszczęsnego telefonu, ale czuła się tak, jakby
ktoś w czasie tej rozmowy powiedział mu co najmniej o porwaniu
kogoś bliskiego albo podpaleniu mieszkania. Jechali tak w zupełnej
ciszy, aż do domu. Brunet zmienił tylko lekko sposób, w jaki
trzymał dłoń dziewczyny, żeby nie puszczając jej mógł
zmieniać biegi. Wewnętrznie bardzo ją to cieszyło, i chociaż
minę miała cały czas nie do odczytania, to po sytuacji z
parkingu, gdzie chłopak naprawdę ją przestraszył, czuła się
teraz niezrozumiale bezpieczniej. Przez jej umysł przebiegła nawet
myśl, że albo zaczyna jej odbijać, albo przestaje się rozumieć.
Jakby jej mózg i ciało były dwoma indywidualnymi bytami. Jej dłoń
została uwolniona dopiero, gdy samochód zatrzymał się w ciemnym
garażu, a Zayn wysiadł i okrążył pojazd, żeby otworzyć jej
drzwi. Powoli wygramoliła się i zabrała torby z ubraniami, które
jednak zostały jej zabrane. Chłopak poszedł pewnym krokiem do
drzwi i otworzył je czekając na szatynkę. Znowu szedł zaraz za
nią przez korytarz, weszli razem na schody, doszli aż do jej
pokoju, gdzie brunet odłożył zakupy.
- Mam twoją
kartę... - Ivy wyciągnęła w jego stronę niewielki kawałek
plastiku. -... dziękuję. - powiedziała cicho i spróbowała się
uśmiechnąć, ale nie była pewna czy udało jej się to. Znowu
miała ochotę się rozpłakać i nawet nie miała cholernego
pojęcia dlaczego, w związku z czym chciała wymierzyć sobie
mentalnego liścia.
- Nie ma sprawy.
- mruknął Zayn i wyszedł z pokoju, zostawiając ją samą z jej
niepozbieranymi myślami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz