sobota, 22 kwietnia 2017

.37 "uzależniasz"

 Okej, chyba powinnam tu coś napisać, jakieś ostrzeżenie czy coś... i tak nikt się tym nie przejmie ale cóż... 
OSTRZEGAM na czerwono
________________________________________

Ivy nie doczekała przyjazdu do ładnego, drewnianego domku stojącego u podnóża gór, bo zasnęła zaciskając dłonie na ręce Zayna. Obudziła się wtulona w niego w przytulnej niewielkiej sypialni wyłożonej drewnem i oświetlonej światłem dziennym wpadającym przez wielkie panoramiczne okno stanowiące prawie całą ścianę i dające wspaniały widok na zamglone teraz góry, które wyłaniały się z morza drzew. Nie budząc chłopaka wyślizgnęła się z łóżka i podreptała wprost do okna. Góry, które przy dobrej pogodzie można było stamtąd podziwiać, teraz przysłonięte były mgłą unoszącą się nad lasem, tak, że tylko co jakiś czas widoczny był fragment skały, ale tylko do poziomu, w którym góry znikały w niskich chmurach. Deszcz bębnił w okna i dach, przez co słychać było nieprzerwany, cichy szum. Ivy, chociaż lekko zaspana, była ciekawa domu, więc po poświęceniu jednego spojrzenia śpiącemu chłopakowi opuściła pokój znajdujący się na piętrze i zeszła na parter. Okazało się, że całe wnętrze utrzymane było w takim samym stylu jak sypialnia – wszystko w drewnie nadawało ciepła i przytulności i brakowało tylko wpadających do środka promieni słonecznych. Obeszła niewielką kuchnię, w której jedynie blaty były granitowe, czym kontrastowały z resztą i trafiła do salonu, który poza kanapami i kominkiem, tak jak sypialnia, posiadał spore okno, ale tym razem wychodzące na drewniany taras ogrodzony barierką, na którym stała ławka. Coś ciągnęło ją do wyjścia i już stawiała stopę na zewnątrz, ale zimne powietrze, które wpadło, gdy uchyliła drzwi, przywołało ją do porządku i zaczęła rozglądać się za czymś do ubrania. W korytarzu wisiały co prawda ich kurtki, ale na półce poniżej leżała rzucona bluza Zayna i wydała się dużo ciekawszym okryciem, więc szatynka zadowolona zgarnęła ją i narzuciła na siebie, przez co otoczył ją zapach chłopaka. Teraz, chociaż wciąż nie było to ubranie, w którym powinna siedzieć na dworze, ponownie pociągnęła za klamkę i szybko usadowiła się na ławce, która chowała się pod dachem, dzięki czemu była sucha. Przyciągnęła do siebie nogi, wciągnęła chłodne, świeże powietrze i z uśmiechem oparła brodę na kolanach. Chyba tego potrzebowała - takiej zmiany otoczenia. Było tu tak niesamowicie spokojnie. Jedynym dźwiękiem był monotonny szum deszczu. Wpatrywała się w las niknący we mgle, do momentu, gdy usłyszała kroki na tarasie. Gdy odwróciła głowę zobaczyła bruneta, który przez nieład na głowie wyglądał jakby właśnie wstał.
- Nie jest ci zimno? - Zapytał, chociaż sam był w koszulce.
- Nie, ale chyba tobie jest, bo ukradłam twoją bluzę. - Dziewczyna uśmiechnęła się, chociaż była na granicy – jeszcze się nie trzęsła, ale mniej więcej półgodzinne siedzenie bez ruchu dało się jej we znaki. Chłopak z lekkim uśmiechem pokręcił głową i wrócił do wnętrza, a po chwili z powrotem pojawił się na zewnątrz, tylko tym razem niósł ze sobą gruby, ciepły wełniany koc. Dosiadł się do dziewczyny i zarzucił na jej i swoje ramiona osłonę. Ivy uśmiechnęła się i chętnie przylgnęła do ciepłego ciała Zayna.
- Zayn... tu jest cudownie... - Mruknęła, a chłopak spojrzał na czubek jej głowy z rozbawieniem.
- I nie przeszkadza ci, że jest cholernie zimno i leje?
- Nie jest aż tak zimno, a pada tylko trochę. - Wzruszyła ramionami. - Ten domek... jest twój czy wynajęty?
- Nie, jest znajomego, ale on przyjeżdża tu raczej w sezonie – albo w lecie albo w zimie...
- Jest pięknie... - Westchnęła.
- Chcesz tu siedzieć cały dzień?
- Nie wiem... po prostu... ostatni raz miałam taką przestrzeń przed sobą gdy...wtedy, gdy się spotkaliśmy... chyba... takie dzikie miejsca bardziej mi pasują niż miasto.... a Londyn...jest wielki...
- Wolałabyś być tu niż w Londynie?
- Nie wiem... chyba tak miało być, ale gdybym miała możliwość pojechać na północ to prawie na pewno bym to zrobiła... i wiesz, jak na to patrzę, to myślę, że nie żałowałabym... ale jak teraz o tym myślę, to dziwnie by było być tu bez ciebie, bez chłopaków...
- Dobrze, że padło na Londyn.
- Wiesz, to było takie surrealistyczne jak szłam wtedy nocą po tej pustej drodze, nie wiedząc nawet czy na pewno dojdę do miasta.
- Nawet mi nie przypominaj... Nie wiem, jak mógł ci dać odejść...
- Kto? Och... no tak... nie dał... nie pozwoliłby mi odejść... ale już chyba dłużej bym nie wytrzymała...
- A ze mną wytrzymałabyś?
- Ty to nie on... jesteś zupełnie inny. - Mruknęła przebiegając dłonią po jego policzku. Zayn przymknął oczy na jej gest i mruknął:
- Też bym ci nie pozwolił odejść.
- Zayn... - Chłopak spojrzał na nią i z trochę smutnym uśmiechem pocałował ją w skroń. - I pomyśleć, że kiedyś to wszystko było takie inne...
- Co było inne?
- Miałam tak bardzo inne wyobrażenie bycia przy kimś... Nigdy z nim tak nie siedziałam... nie rozmawiałam... Jack był... - Urwała jakby chwilę za późno zdała sobie sprawę, że miała o nim nie mówić.
- Ivy... opowiedz mi o tym... przynajmniej spróbuj... minęło już trochę czasu, wiesz, że jesteś ze mną bezpieczna... potraktuj to jako terapię... czasem lepiej jest się wygadać.
Dziewczyna chwilę milczała przypatrując się drzewom w oddali, aż w końcu westchnęła sfrustrowana i pomyślała, że może brunet ma rację... ostatecznie przecież mu ufała.
- Na pewno chcesz słuchać o moim byłym?
- Tak, bo przez niego cierpisz.
- Wiesz... poznałam go w bardzo normalnych okolicznościach, jako znajomego znajomych... i ogólnie wszystko było ok, wydawał się normalny, może trochę... zbyt pewny siebie, lubił chwalić się autem, jeździć trochę za szybko i prowokować policję... takie przechwałki... niby nic... Tylko, że wszystko było dobrze dopóki na noc wracałam normalnie do domu. Nie mam rodzeństwa, ale mieszkałam od dziecka z kuzynami, którzy na pewno by mnie bronili. I właśnie popełniłam jeden błąd... Już teraz nawet nie wiem jak to zrobił, ale wymógł na mnie zamieszkanie z nim. Wtedy dopiero okazało się, że jestem skazana na niego, nie miałam przy sobie nikogo, kto by stał po mojej stronie... a on miał wielu znajomych... prowadził z nimi różne interesy... nie wszystko legalnie... potem... wiesz, ja ledwo wiedziałam, że palił fajki gdy go poznałam, a potem okazało się, że bierze też prochy...
- Bił cię?
- Nie... chyba w jakiś sposób czuł coś do mnie... tylko, że... chyba nie za bardzo umiał to wyrażać... nawet... nawet nie przyłapałam go z inną... nigdy... nie twierdzę, że mnie nie zdradził, tylko... zawsze przychodził do mnie... i mówiłam ci... często był pod wpływem czy alkoholu czy prochów i... nie wiem... może mi się tak łatwo robią siniaki, ale rzadko zdarzało się, żeby zdążyły mi zejść przed kolejnym razem. Przez niego nie przepadam za imprezami i siedzeniem ciągle w domu...bo u niego byłam ciągle zamknięta, a jak już gdzieś mnie zabierał to na imprezę i wtedy jedyne czego chciałam to siedzieć w domu...
- To jak uciekłaś?
- Wiesz... ja już nawet przestałam sprawdzać drzwi, bo zawsze były zamknięte, ale raz zapomniał... był rozkojarzony... ledwo wrócił i zaraz wychodził... spieszył się... nie wiem.... poza tym, to było po jakimś jego dłuższym wyjeździe i wiedziałam, że jak wróci to będzie chciał... bo przez jakiś czas nie byliśmy razem i chyba bałam się bardziej, bo wreszcie siniaki mi zeszły...
- Czyli chcesz pracować, żeby nie siedzieć w domu?
- Nie, chociaż siedzenie w domu trochę... źle mi się kojarzy...
- Wiesz... w jednym mu się nie dziwię... też mam wielką ochotę zamknąć cię w domu, ale... to tylko dlatego, że chciałbym żebyś była bezpieczna... dlatego... dlatego też nie chcę, żebyś pracowała... jeśli będę cały dzień w pracy, wiedząc, że jesteś gdzieś, gdzie ktoś może coś ci zrobić, to zwariuję. Naprawdę, mała. Jestem gotowy zrobić dla ciebie wszystko, ale nie skazuj mnie na codzienne nerwy... już i tak... - Urwał, bo nie zamierzał mówić jej, że boi się, że go zostawi i ucieknie. -
- Ale normalnie ludzie pracują... - Mruknęła, ale Zayna to nie przekonało.
- Ivy, uznaj to za moje przewrażliwienie, dziwactwo... nie wiem... po prostu uwierz mi, że będę chodził wkurzony...
Zayn miał rację. Jakby trochę jej ulżyło, gdy bezpiecznie przytulona do bruneta opowiedziała mu o swoim koszmarnym związku, wiedząc, że są wiele mil od tamtego miejsca. Siedzieli jakiś czas w milczeniu i dziewczyna zdała sobie sprawę z tego, że mógłby być to dobry moment, żeby zapytać Zayna o jego przeszłość, ale teraz gdy nadeszła dobra, ba! idealna chwila, ona biła się z myślami i nie wiedziała jak zacząć, mimo że przecież tak bardzo tego chciała. Gdy już prawie zdobyła się na zagadnięcie chłopaka i oderwała głowę od jego ramienia, brunet spojrzał na nią i pierwszy się odezwał:
- Nie jesteś głodna? Moglibyśmy podjechać do miasteczka niedaleko i coś zjeść. - Ivy wypuściła powietrze i tylko skinęła głową. Jej szansa przepadła, gdy zwlekli się z ławki i wrócili do domku, gdzie panowało miłe ciepło. Już chciała zdjąć i oddać chłopakowi bluzę, ale powstrzymał ją i mruknął, że weźmie sobie drugą, przez co uśmiechnęła się lekko, bo noszenie męskich rzeczy kojarzyło jej się z domem. Poza tym ubranie chłopaka było ciepłe i pachniało nim, co było jego wielką zaletą, więc tylko na wierzch założyła swoją kurtkę i była gotowa. Ciągle padało, ale zanim zdążyli zmoknąć siedzieli już w aucie. Bardzo szybko znaleźli się w centrum niewielkiego miasteczka położonego zaledwie kilka mil od domku i zaparkowali przed restauracją w góralskim stylu, całą z drewnianych bali, nad której wejściem był napis po gaelicku, którego żadne z nich nie rozumiało. W środku czekała na nich bardzo sympatyczna obsługa mówiąca z wyraźnym szkockim akcentem, ogień na kominku i zapach dobrego jedzenia. Zjedli rozmawiając o nieważnych sprawach i kłócąc się o to, które z nich zna więcej gaelickich słów i kto potrafi lepiej przeczytać menu, w którym każda potrawa miała opis w dwóch językach. W bardzo dobrych humorach znaleźli się z powrotem w samochodzie, ale zanim zdążyli odjechać przyszła fala ulewnego deszczu. Zayn spojrzał w niebo całkowicie zasnute ciemnymi chmurami, westchnął i mruknął:
- Wiesz, myślałem, że będzie lepsza pogoda. Przynajmniej znośna...
- Taka też jest dobra... na gorącą czekoladę... taką gęstą z piankami. - Ivy nie traciła dobrego nastroju i z szerokim uśmiechem spojrzała niewinnie na chłopaka. On zrobił zabawną minę unosząc jedną brew do góry i kręcąc głową powiedział:
- Czyli chcesz, żebyśmy w tej ulewie szukali czekolady?
- Tak.
- Cokolwiek sobie życzysz. - Westchnął ostentacyjnie, ale na jego twarzy i tak czaił się lekki uśmiech. Przejechali kawałek dalej i bardzo szybko wskoczyli do niewielkiego sklepu, gdzie na szczęście były i pianki i czekolada. Ivy uparła się, że chce prawdziwą czekoladę, a nie nędzną imitację w postaci proszku, więc zgarnęła kilka tabliczek, trochę przypraw i mleko, no i oczywiście sporą paczkę pianek i z uśmiechem dziecka wychodzącego spod choinki podała wszystko ekspedientce. Z myślą o czekającym ją deserze poszła do auta, nawet już nie przejmując się aż tak deszczem. Zayn, który płacił wyleciał za nią ze sklepu, ale gdy zobaczył ją opartą o auto, zamiast sięgnąć po kluczyki i otworzyć jej drzwi, sięgnął ręką do jej twarzy, żeby odgarnąć mokre kosmyki, które zaczęły się kleić do jej wilgotnych policzków. Chwilę zastanawiała się czy coś się stało i chce jej powiedzieć, że na przykład zgubił kluczyki, ale gdy nachylił się nad nią i musnął jej usta wiedziała, że nie dlatego tak dziwnie się jej przyglądał. Nagle deszcz przestał być taki dokuczliwy, a może po prostu przestał padać? Jego skóra była chłodna i wilgotna, prawdopodobnie tak samo jak jej, ale nie miało to znaczenia, gdy przyparł ją mocniej do samochodu i o dziwo ciepłą dłonią chwycił za jej kark domagając się pogłębienia pocałunku. Chwilę stali tak przyklejeni do siebie, aż dziewczyna wzdrygnęła się i przerwała pocałunek, gdy woda znalazła ścieżkę za jej uchem i po szyi spłynęła za dekolt. Czyli jednak ciągle lało...
- Zayn, myślałam, że leje i jest cholernie zimno.
- Bo jest. Ale możemy ewentualnie kontynuować w jakimś suchym miejscu.
- Będę kontynuować tylko przysysanie się do czekolady. - Uśmiechnęła się pokazując mu język i przeszedł ją kolejny dreszcz.
- Wskakuj zanim się przeziębisz. - Mruknął i po tych słowach otworzył auto i wpuścił dziewczynę do środka. Gdy już wrócili Ivy prawie równocześnie rozbierała się z mokrych rzeczy i rozpakowywała czekoladę, przez co Zayn stał w korytarzu bez ruchu obserwując jej ruchy i śmiejąc się pod nosem.
- Może potrzebujesz pomocy, mógłbym...
- … rozebrać czekoladę?
- Wolałbym ciebie... - Mruknął, ale Ivy westchnęła jakby puszczając jego uwagę mimo uszu i wreszcie skupiła się na jednej czynności to znaczy ściągnęła buty i podreptała do kuchni, gdzie połamała czekoladę, zalała mlekiem i wsadziła do mikrofalówki, a dopiero potem zaczęła ściągać z siebie bluzę chłopaka i poszła szukać swojego swetra. W końcu sucha wróciła do kuchni i zabrała się za przygotowanie czekolady.
- Łagodnie czy na ostro?
- Na ostro, a o co pytasz?
- O czekoladę... - Ivy przygotowała już dwa kubki z gęstym parującym płynem i do jednego z nich wsypała szczyptę chili, a do drugiego skórkę pomarańczową i cynamon. Dopełniła je jeszcze górą pianek i podała jeden kubek brunetowi. Wskoczyła na blat i zadowolona westchnęła:
- Tyle na to czekałam... - Łowiła pianki, które pod wpływem temperatury zaczynały się coraz bardziej ciągnąć. Zayn czerpiąc dziwną satysfakcję z patrzenia na zadowoloną dziewczynę też pił swoją lekko pikantną czekoladę do momentu, gdy z ust dziewczyny nie padło z pozoru niewinne pytanie:
- Chcesz spróbować? - Oczywiście dotyczyło wyciągniętego w jego stronę kubka z pomarańczową czekoladą, ale Zayn całkowicie zignorował naczynie, przybliżył się do szatynki i wpił się w jej usta, które w tym momencie właśnie taką czekoladą smakowały. Ona za to poczuła na jego języku lekko piekący smak chili. Jakimś cudem oba kubki zostały odstawione bezpiecznie na blat obok dziewczyny, chociaż niewiele brakowało, żeby kubek Ivy wypadł jej z rąk. Poczuła jak dłonie chłopaka wsuwają się pod jej uda i nagle straciła kontakt z blatem, ale za to była jeszcze bliżej bruneta. Podniósł ją i pozwolił jej nogom opleść się wokół swojego pasa, a dłoniom lepiej złapać jego kark. W korytarzu przyparł ją do ściany i przerywając pocałunek mruknął:
- Robisz najlepszą czekoladę. - Potem nie wrócił do jej ust, tylko przyssał się do skóry na jej szyi i po chwili była pewna, że będzie tam miała przez malinkę. Nie wiedziała jak to zrobił, ale nie przestając jej całować wszedł na piętro do sypialni i położył ją na łóżku. Oderwał się od niej tylko po to, żeby mruknąć:
- Tyle na to czekałem.
- Ej, ja na porządną prawdziwą czekoladę czekałam dużo dłużej i nawet nie zdążyłam jej wypić!
- A ja na ciebie czekałem całe moje pieprzone życie, jesteś młodsza, więc się nie odzywaj. - Przygryzł lekko skórę nad obojczykiem i dodał uśmiechając się zadziornie: - Wolisz łagodnie czy na ostro?
- Miałam się nie odzywać.
- Ok, ale wiesz co ja wybieram. - Mruknął i pociągnął dziewczynę do góry, tak, że usiadła, żeby zdjąć z niej sweter.
- Ale... nie będzie tak jak z nim? - Zapytała z lekkim napięciem, gdy pozbawił jej koszulki. Zayn zdając sobie sprawę, dlaczego ją to stresowało kucnął przy łóżku i patrząc jej w oczy powiedział cicho:
- Będzie jak prawdziwa czekolada z chili. - Ivy na jego słowa przygryzła z lekkim uśmiechem wargę, bo wiedziała. Wiedziała, że Zayn wszystko rozumie i zrobi dla niej wszystko. Zaraz po tym jak została pozbawiona ubrań, w jakiś całkiem magiczny sposób i może trochę przy pomocy jej rąk, brunet również pozbył się swoich i już nie było odwrotu. Ich ciała przyciągały się jakby były przeciwnymi biegunami magnesu. Przypomniała jej się sytuacja z Harrym i dwuznaczne komentarze odnośnie sosu czekoladowego i przyszło jej na myśl, że nawet gdyby była cała w czekoladzie to te wszystkie pocałunki Zayna musiałyby ją z tego wyczyścić. Brunet chyba na początku realizował czekoladową część obietnicy, bo jego usta i pieszczoty były naprawdę słodkie i łaskoczące, ale wreszcie przyszedł moment na domieszanie chili, gdy oparł czoło o jej czoło, a jej nogę przełożył sobie przez bark. Była już tak gotowa, że wszedł w nią bez problemu, chociaż starał się obserwować jej twarz, czy nie robi tego jednak wbrew niej. Ivy jednak przymknęła oczy i delikatnie jęknęła wbijając paznokcie w kark chłopaka.
- Jest dobrze, co? - Jego ton zrobił się dużo cięższy niż wcześniej.
- Nawet lepiej. - Westchnęła dziewczyna i uchyliła powieki. Zayn uśmiechnął się do niej i kolejny raz pocałował jej rozchylone usta zanim zaczął mocnymi pchnięciami uświadamiać Ivy, że jej były nie miał pojęcia czym jest dobry seks. Zadowolony słuchał jej przyspieszonego oddechu, w który wplatała jego imię i obserwował jej rozchylone wargi. Aż trudno mu było uwierzyć, że kiedyś co noc pieprzył jakieś dziwki i wystarczało mu to. Przez to, co czuł do dziewczyny tym razem było lepiej i bardziej intensywnie, bo była tylko jego. I nie chodziło w tym wszystkim tylko o dobranie się do jej majtek, wyładowanie emocji czy odhaczenie czegoś. Mimo, że zwykle traktował seks jak większość facetów, to tym razem miało to dla niego dużo większe znaczenie: wiedział, że dziewczyna oddała mu wszystko – ciało, umysł i serce i jeśli czuła przynajmniej część tego, co on w stosunku do niej to wiedział jedno – nie przeżyje bez niego, więc nie ucieknie. Schował twarz w zgięciu jej szyi zaciągając się jej delikatnym zapachem i przygryzł lekko jej skórę w miejscu, w którym zrobił jej malinkę. Zwolnił tempo, ale wiedział, że to im wystarczy. Czuł jak przez mgłę jej wbite w swój kark paznokcie i usłyszał najbardziej podniecający dźwięk jakim był jej przeciągły, zduszony jęk przeznaczony tylko dla jego uszu. Czuł jak mięśnie dziewczyny spinają się mocno sprawiając, że przez jego ciało też przeszła intensywna fala spełnienia i przyjemności, w końcu razem z nią. Ivy zsunęła nogę z jego ramienia i oplątała obie wokół jego pasa nie pozwalając mu się oddalić. Zayn opadł na nią i chwilę oddychał powietrzem przesiąkniętym jej zapachem, aż usłyszał jej cichy głos:
- On to robił tak źle...
- Po prostu tego nie chciałaś. - Mruknął i przewrócił ich tak, że dziewczyna leżała na nim. Dostał kilka leniwych całusów w szyję i poczuł, że powoli jej oddech uspokaja się, a ciało rozluźnia się, więc wplątał dłonie w jej jeszcze lekko wilgotne włosy i pozwolił swojej kruszynie bezpiecznie zasnąć.

_________________________________________________

okej... nie wiem, czy tak to miało być, ale stwierdziłam, że już więcej na razie nie mam siły pisać, więc na razie tak zostaje...

3 komentarze:

  1. Genialny rozdział, odwalasz swietna robote z tym opowiadaniem.Mam nadzieje ze do czekam sie kolejnego rozdziału ������

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest dobrze ������
    Czekam na nexta ��

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham to opowiadanie czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń