Liam
miał rację. Po cichu liczyła, że „nie tak szybko” to po
prostu znaczy trochę później niż zwykle. Godzinę, dwie, trzy...
Myślała, że wieczorem zjawi się klnąc na swoich pracowników,
ale w domu panowała dziwna cisza. Żadnego trzaśnięcia drzwiami,
żadnego szumu auta. Nic. A najbardziej brakowało jej „cześć
mała” wypowiedzianego lekko ochrypłym głosem. To wszystko było
takie dziwne. Dlaczego nie powiedział jej, że wyjeżdża? Dlaczego
pozostali wiedzieli? Kiedy wróci? Co jej powie gdy wróci? Będzie
się tłumaczył, czy przemilczy temat? Gdy następnego ranka
obudziła się po kiepsko przespanej nocy w swoim pokoju miała
wrażenie, że jedyną emocją, którą odczuwa jest zdziwienie. Jej
głowę wypełniały pytania, na które nie było odpowiedzi. Chciała
zerknąć do jego pokoju, czy nie wrócił, ale odbiła się od
zamkniętych drzwi. Zeszła na dół, żeby upewnić się, że nie ma
go tam, ale na dole kręcił się tylko blondyn.
- Liam wyszedł, żeby coś sobie pozałatwiać, a Harry gdzieś polazł wczoraj wieczorem i jak dotąd nie wrócił, więc jak sądzę odwiedza jakąś... koleżankę... także mamy dom dla siebie. Proponuję zamówić dziś na obiad pizzę, żebyśmy mogli w spokoju oddać się lodowemu szaleństwu przy maratonie „Big bang theory”.
- Na serio chcesz to oglądać?
- Tak. A ty ze mną. Sprawdziłem, że leci dzisiaj przez cały dzień.
- Świetnie.
- Więcej entuzjazmu. Mamy zapas lodów i sosu czekoladowego.
- Nie chcę sosu.
- Przecież lubisz czekoladę.
- To lodów też nie chcę i wracam na górę.
- Nie, Ivy, czekaj. Co będziesz robić sama na górze? - Kolejne pytanie, na które nie miała odpowiedzi. Westchnęła cicho i mruknęła:
- Ale nie przynoś sosu.
- Ok. - Chłopak podniósł ręce w obronnym geście.
Po trzech odcinkach i opróżnieniu kubełka lodów, Ivy spojrzała na Nialla i w końcu wypowiedziała na głos to, co ją męczyło:
- Dlaczego mi nie powiedział? - Niall przyglądał się jej ze zrozumieniem, ale pokręcił głową.
- Ivy, ja naprawdę nie mam pojęcia. Jak dla mnie zachował się jak kretyn i sam tego nie rozumiem. Wiesz, nam też dużo nie wyjaśniał, ale to, że jedzie powiedział.
- Tylko, że wczoraj, jak wstawał to powiedział, że za chwilę wraca... - Dziewczyna westchnęła zrezygnowana i przygryzła wargę próbując znaleźć jakikolwiek rozsądny argument, dla którego brunet miałby nie mówić jej prawdy. Nie traktuje cię poważnie. Normalni ludzie, których cokolwiek łączy mówią sobie takie rzeczy. Przecież to nie tak, że coś ukradł czy kogoś zabił... „Wyjeżdżam na kilka dni, mała”. Tak trudno było sklecić takie zdanie? Traktuje cię jak dzieciaka, który nie musi nic wiedzieć. Westchnęła ponownie, ale w jej oczach mimowolnie zakręciły się łzy. Myślała, że chłopakowi zależy na niej, ale teraz jedynym rozsądnym argumentem wydało się jej to, że po prostu to wszystko nie jest na poważnie. Chwilę jeszcze siedziała bez ruchu, aż wreszcie odwinęła się z koca, którym przykrył ją Niall i wstała, kierując kroki na korytarz.
- Ivy! Gdzie idziesz?!
- Zaczynam za bardzo analizować... Idę na górę... - Mruknęła.
- I co będziesz robić na górze? Może mi powiesz, że jak zostaniesz sama, to będziesz mniej o tym myśleć?
- Nie wiem...
- Nie, będziesz jeszcze bardziej analizować. Wiesz, rezygnowanie z czekolady nie było dobrym krokiem. Siadaj z powrotem, a ja przyniosę więcej lodów, ale tym razem nie przyjmuję tego twojego śmiesznego „nie chcę sosu”...
- Niall, to nie jest kwestia...
- Siadaj i czekaj na mnie. - Chłopak wyszedł z salonu, a Ivy stała nie zamierzając usiąść, ale też nie mogła zdecydować się na wyjście. - No już, co tak stoisz? Siadamy z powrotem. - Mruknął Niall łapiąc dziewczynę za ramię i poprowadził ją do kanapy. Wręczył jej pudełko lodów, które sam otworzył i utopił w sosie czekoladowym, a potem wyjął z kieszeni tabliczkę czekolady i wrzucił na górę jeszcze kilka kostek.
- Przez ciebie będę gruba... - Mruknęła.
- Dzięki mnie będziesz szczęśliwa. - Blondyn zamilkł i ze zmarszczonymi brwiami powtórzył proces ulepszania lodów na swoim pudełku, a po chwili ciszy ponownie się odezwał. - Wiem, że czasem zachowuje się głupio, ale w końcu to... nic takiego... To znaczy, no wiesz... wróci. To nie tak, że mógłby cię zdradzić, czy coś...
- Pewnie, skoro nie traktuje mnie poważnie, to nie miałby czego zdradzać...
- Dlaczego mówisz, że nie traktuje cię poważnie? Ivy, odkąd go znam, nie traktował żadnej dziewczyny tak poważnie jak ciebie.
- Od kiedy planował ten wyjazd?
- Eeee... no... jakoś chyba po waszym powrocie... nie wiem dokładnie...
- I naprawdę nie mógł mi powiedzieć? Niall, może dla ciebie, dla niego to normalne, może za bardzo się czepiam, ale po prostu to siedzi w mojej głowie...
- Ivy, Zayn na pewno wyjaśni ci dlaczego, gdy wróci.
- Wiesz, nawet nie wiem czy chcę słuchać jego wyjaśnień. Może zniknę jak on w międzyczasie i zobaczymy jak się poczuje.
- Nawet tak nie żartuj.
- Nie żartuję. Jakby go to obchodziło, to nie robił by mi czegoś takiego, nawet nie odezwał się czy dojechał, czy wszystko w porządku... a jeśli go to nie obchodzi, to przecież jaka różnica gdzie będę.
- Ivy, proszę cię... nie mów tak.
- Ni, mnie tu od początku nie miało być!
- Ale jesteś i nie możesz teraz tak wszystkiego skreślić.
- Czego?
- Naszej przyjaźni. Tego, co łączy cię z Zaynem...
- Czyli niczego.
- Chcesz czy nie zżyliśmy się i nie chcę, żebyś znikała. I wierz mi, że Zayn też tego nie chce. Daj mu szansę to wyjaśnić.
- Niedobrze mi od tych lodów. Idę na górę. - Mruknęła i szybko ulotniła się do swojego pokoju. Na zmianę wkurzała się na Zayna, na siebie, na Nialla, a potem ogarniał ją smutek. Jej mózg popadał w paranoję i robił dokładnie to, czego nie cierpiała w zachowaniu dziewczyn: tworzył teorie, scenariusze, analizował. Wiedziała, że gdyby ktoś zapytał ją jako osobę trzecią, co powinna zrobić dziewczyna w takiej sytuacji, to odpowiedziałaby bez wahania, że powinna dać mu wytłumaczyć. Ale teraz wydawało jej się to co najmniej złym rozwiązaniem, tym bardziej, że go tu nie było. Po pierwszej fali, gdy emocje dziewczyny zmieniały się ze smutku w złość i odwrotnie, Ivy wpadła w totalną dezorientację. Już nie wiedziała, czy jest zła na Zayna, czy tęskni... Dopiero po kolejnych dwóch dniach zaczęła powoli uświadamiać sobie, że się boi. Jej mózg wyczerpał możliwości analizowania i oddał się jednej namolnie wracającej myśli: a jeśli nie wróci? Wcześniej nie wiedziała, co zrobi jak brunet wróci, ale teraz powstała w jej głowie przerażająca myśl. Co jeżeli zniknął i ją zostawił? Jeżeli nie wróci? Gdy czwartego dnia po wyjeździe chłopaka ta myśl pojawiła się w jej głowie i cały dzień za nią chodziła, wreszcie nie wytrzymała i ze łzami w oczach poszła do Nialla i bez słowa przytuliła się do niego zaczynając łkać w jego bluzę. Chłopak, który trochę z niepokojem obserwował dziewczynę przez ostatnie dni, chyba podświadomie rozumiał, że Ivy doszła do nowego etapu i nic nie mówiąc dał się jej wypłakać.
- Niall, czy ja zwariowałam? - Szatynka odkleiła mokry policzek od ramienia blondyna i wpatrzyła się w jego jasne oczy.
- Nie, po prostu zależy ci na nim i tęsknisz. On też tęskni. Zobaczysz, wróci.
- A co jeśli nie wróci? - W jej głosie pojawiło się drżenie zwiastujące kolejną falę płaczu, więc na moment zamilkła, żeby się uspokoić. - … Czy człowiek może tak reagować w ogóle? Nie rozumiem tego... weźcie mnie do jakiegoś psychiatry... byłam w związku i to tak nie wyglądało...
- Ale byłaś w złym związku... teraz jesteś w dobrym...
- W jakim dobrym związku facet zostawia dziewczynę bez słowa i znika?
- Ivy... wiem, że za nim tęsknisz. Wiem też, że on za tobą też.
- Jasne... na pewno tęskni... - Burknęła, chociaż jej głos nie mógł teraz wyrażać niczego innego poza smutkiem i rozżaleniem. - Zobaczymy czy jak wróci i nie dam mu się dotknąć to będzie mu miło.
- Nie bądź taka okrutna dla niego... założę się, że jak się tu pojawi to pierwsze, co zrobi to cię dotknie. On ma tak czasami w pracy... musisz to zrozumieć...
- Ja nie mam nic do tego, że ma tak w pracy, tylko... Teraz już chciałabym, żeby przynajmniej dał znać... Czemu w ogóle się nie odzywa? Jakby się rozpłynął... - Jakby nie zamierzał wracać. Ivy nie umiała ponownie powstrzymać łez i kolejny raz wtuliła się w mokry materiał na ramieniu blondyna, któremu nie pozostało nic innego niż przytulenie dziewczyny i pozwolenie jej wypłakać się.
- Liam wyszedł, żeby coś sobie pozałatwiać, a Harry gdzieś polazł wczoraj wieczorem i jak dotąd nie wrócił, więc jak sądzę odwiedza jakąś... koleżankę... także mamy dom dla siebie. Proponuję zamówić dziś na obiad pizzę, żebyśmy mogli w spokoju oddać się lodowemu szaleństwu przy maratonie „Big bang theory”.
- Na serio chcesz to oglądać?
- Tak. A ty ze mną. Sprawdziłem, że leci dzisiaj przez cały dzień.
- Świetnie.
- Więcej entuzjazmu. Mamy zapas lodów i sosu czekoladowego.
- Nie chcę sosu.
- Przecież lubisz czekoladę.
- To lodów też nie chcę i wracam na górę.
- Nie, Ivy, czekaj. Co będziesz robić sama na górze? - Kolejne pytanie, na które nie miała odpowiedzi. Westchnęła cicho i mruknęła:
- Ale nie przynoś sosu.
- Ok. - Chłopak podniósł ręce w obronnym geście.
Po trzech odcinkach i opróżnieniu kubełka lodów, Ivy spojrzała na Nialla i w końcu wypowiedziała na głos to, co ją męczyło:
- Dlaczego mi nie powiedział? - Niall przyglądał się jej ze zrozumieniem, ale pokręcił głową.
- Ivy, ja naprawdę nie mam pojęcia. Jak dla mnie zachował się jak kretyn i sam tego nie rozumiem. Wiesz, nam też dużo nie wyjaśniał, ale to, że jedzie powiedział.
- Tylko, że wczoraj, jak wstawał to powiedział, że za chwilę wraca... - Dziewczyna westchnęła zrezygnowana i przygryzła wargę próbując znaleźć jakikolwiek rozsądny argument, dla którego brunet miałby nie mówić jej prawdy. Nie traktuje cię poważnie. Normalni ludzie, których cokolwiek łączy mówią sobie takie rzeczy. Przecież to nie tak, że coś ukradł czy kogoś zabił... „Wyjeżdżam na kilka dni, mała”. Tak trudno było sklecić takie zdanie? Traktuje cię jak dzieciaka, który nie musi nic wiedzieć. Westchnęła ponownie, ale w jej oczach mimowolnie zakręciły się łzy. Myślała, że chłopakowi zależy na niej, ale teraz jedynym rozsądnym argumentem wydało się jej to, że po prostu to wszystko nie jest na poważnie. Chwilę jeszcze siedziała bez ruchu, aż wreszcie odwinęła się z koca, którym przykrył ją Niall i wstała, kierując kroki na korytarz.
- Ivy! Gdzie idziesz?!
- Zaczynam za bardzo analizować... Idę na górę... - Mruknęła.
- I co będziesz robić na górze? Może mi powiesz, że jak zostaniesz sama, to będziesz mniej o tym myśleć?
- Nie wiem...
- Nie, będziesz jeszcze bardziej analizować. Wiesz, rezygnowanie z czekolady nie było dobrym krokiem. Siadaj z powrotem, a ja przyniosę więcej lodów, ale tym razem nie przyjmuję tego twojego śmiesznego „nie chcę sosu”...
- Niall, to nie jest kwestia...
- Siadaj i czekaj na mnie. - Chłopak wyszedł z salonu, a Ivy stała nie zamierzając usiąść, ale też nie mogła zdecydować się na wyjście. - No już, co tak stoisz? Siadamy z powrotem. - Mruknął Niall łapiąc dziewczynę za ramię i poprowadził ją do kanapy. Wręczył jej pudełko lodów, które sam otworzył i utopił w sosie czekoladowym, a potem wyjął z kieszeni tabliczkę czekolady i wrzucił na górę jeszcze kilka kostek.
- Przez ciebie będę gruba... - Mruknęła.
- Dzięki mnie będziesz szczęśliwa. - Blondyn zamilkł i ze zmarszczonymi brwiami powtórzył proces ulepszania lodów na swoim pudełku, a po chwili ciszy ponownie się odezwał. - Wiem, że czasem zachowuje się głupio, ale w końcu to... nic takiego... To znaczy, no wiesz... wróci. To nie tak, że mógłby cię zdradzić, czy coś...
- Pewnie, skoro nie traktuje mnie poważnie, to nie miałby czego zdradzać...
- Dlaczego mówisz, że nie traktuje cię poważnie? Ivy, odkąd go znam, nie traktował żadnej dziewczyny tak poważnie jak ciebie.
- Od kiedy planował ten wyjazd?
- Eeee... no... jakoś chyba po waszym powrocie... nie wiem dokładnie...
- I naprawdę nie mógł mi powiedzieć? Niall, może dla ciebie, dla niego to normalne, może za bardzo się czepiam, ale po prostu to siedzi w mojej głowie...
- Ivy, Zayn na pewno wyjaśni ci dlaczego, gdy wróci.
- Wiesz, nawet nie wiem czy chcę słuchać jego wyjaśnień. Może zniknę jak on w międzyczasie i zobaczymy jak się poczuje.
- Nawet tak nie żartuj.
- Nie żartuję. Jakby go to obchodziło, to nie robił by mi czegoś takiego, nawet nie odezwał się czy dojechał, czy wszystko w porządku... a jeśli go to nie obchodzi, to przecież jaka różnica gdzie będę.
- Ivy, proszę cię... nie mów tak.
- Ni, mnie tu od początku nie miało być!
- Ale jesteś i nie możesz teraz tak wszystkiego skreślić.
- Czego?
- Naszej przyjaźni. Tego, co łączy cię z Zaynem...
- Czyli niczego.
- Chcesz czy nie zżyliśmy się i nie chcę, żebyś znikała. I wierz mi, że Zayn też tego nie chce. Daj mu szansę to wyjaśnić.
- Niedobrze mi od tych lodów. Idę na górę. - Mruknęła i szybko ulotniła się do swojego pokoju. Na zmianę wkurzała się na Zayna, na siebie, na Nialla, a potem ogarniał ją smutek. Jej mózg popadał w paranoję i robił dokładnie to, czego nie cierpiała w zachowaniu dziewczyn: tworzył teorie, scenariusze, analizował. Wiedziała, że gdyby ktoś zapytał ją jako osobę trzecią, co powinna zrobić dziewczyna w takiej sytuacji, to odpowiedziałaby bez wahania, że powinna dać mu wytłumaczyć. Ale teraz wydawało jej się to co najmniej złym rozwiązaniem, tym bardziej, że go tu nie było. Po pierwszej fali, gdy emocje dziewczyny zmieniały się ze smutku w złość i odwrotnie, Ivy wpadła w totalną dezorientację. Już nie wiedziała, czy jest zła na Zayna, czy tęskni... Dopiero po kolejnych dwóch dniach zaczęła powoli uświadamiać sobie, że się boi. Jej mózg wyczerpał możliwości analizowania i oddał się jednej namolnie wracającej myśli: a jeśli nie wróci? Wcześniej nie wiedziała, co zrobi jak brunet wróci, ale teraz powstała w jej głowie przerażająca myśl. Co jeżeli zniknął i ją zostawił? Jeżeli nie wróci? Gdy czwartego dnia po wyjeździe chłopaka ta myśl pojawiła się w jej głowie i cały dzień za nią chodziła, wreszcie nie wytrzymała i ze łzami w oczach poszła do Nialla i bez słowa przytuliła się do niego zaczynając łkać w jego bluzę. Chłopak, który trochę z niepokojem obserwował dziewczynę przez ostatnie dni, chyba podświadomie rozumiał, że Ivy doszła do nowego etapu i nic nie mówiąc dał się jej wypłakać.
- Niall, czy ja zwariowałam? - Szatynka odkleiła mokry policzek od ramienia blondyna i wpatrzyła się w jego jasne oczy.
- Nie, po prostu zależy ci na nim i tęsknisz. On też tęskni. Zobaczysz, wróci.
- A co jeśli nie wróci? - W jej głosie pojawiło się drżenie zwiastujące kolejną falę płaczu, więc na moment zamilkła, żeby się uspokoić. - … Czy człowiek może tak reagować w ogóle? Nie rozumiem tego... weźcie mnie do jakiegoś psychiatry... byłam w związku i to tak nie wyglądało...
- Ale byłaś w złym związku... teraz jesteś w dobrym...
- W jakim dobrym związku facet zostawia dziewczynę bez słowa i znika?
- Ivy... wiem, że za nim tęsknisz. Wiem też, że on za tobą też.
- Jasne... na pewno tęskni... - Burknęła, chociaż jej głos nie mógł teraz wyrażać niczego innego poza smutkiem i rozżaleniem. - Zobaczymy czy jak wróci i nie dam mu się dotknąć to będzie mu miło.
- Nie bądź taka okrutna dla niego... założę się, że jak się tu pojawi to pierwsze, co zrobi to cię dotknie. On ma tak czasami w pracy... musisz to zrozumieć...
- Ja nie mam nic do tego, że ma tak w pracy, tylko... Teraz już chciałabym, żeby przynajmniej dał znać... Czemu w ogóle się nie odzywa? Jakby się rozpłynął... - Jakby nie zamierzał wracać. Ivy nie umiała ponownie powstrzymać łez i kolejny raz wtuliła się w mokry materiał na ramieniu blondyna, któremu nie pozostało nic innego niż przytulenie dziewczyny i pozwolenie jej wypłakać się.
Piękne opowiadanie, rozdział wymiata, czekam na następny
OdpowiedzUsuńBędzie kolejny rozdział?
OdpowiedzUsuń