sobota, 17 lutego 2018

.44

Tej samej nocy, której Ivy zapadła wreszcie w sen w objęciach delikatnego zapachu Zayna, on sam wsiadał do auta z jedną myślą. Wreszcie po prawie dwóch tygodniach, które wydawały się wiecznością wracał. Mógł poczekać i przyjechać w ciągu dnia, ale gdy tylko załatwił wszystko, co musiał, chciał wracać. Zresztą wiedział, że nocą dotrze do domu znacznie szybciej – bez idiotów, którzy nie potrafili jeździć i psów, które by go spowalniały bezsensownymi pytaniami o znajomość kodeksu drogowego. Mógł spokojnie przekraczać wszelkie prędkości i łamać kolejne przepisy. To nie było ważne, nie teraz kiedy liczyło się, to, że będzie ją miał wreszcie z powrotem. Jeszcze nigdy nie wracał do domu z takim nastawieniem – nigdy nie wracał do kogoś. Oczywiście zawsze byli tam jego przyjaciele, ale nigdy nie było jej. Gdy dotarł do miasta, emocje coraz wyraźniej brały górę nad jego opanowaniem. Głównie jakaś dziwna satysfakcja ze świadomości, że za parę chwil będzie ją miał mieszała się ze strachem, że mogłoby jej nie być. Było już sporo po trzeciej, gdy skręcał w znajomą ulicę, przy której się zatrzymał, żeby otworzyć bramę. Już z daleka było widać, że cały dom był oświetlony jedynie blaskiem jednej z miejskich latarni. Wewnątrz nie paliła się nawet mała lampka. Wszyscy musieli już spać. Denerwował się tym, co zastanie po tak długiej nieobecności. Im bliżej był domu, tym ogarniał go większy niepokój. Wszedł do środka i nie mógł zrobić nic innego niż skierować się prosto do jej pokoju. W głowie siedziała mu chwila, gdy ostatni raz ją tam całował i obiecywał, że wróci. Nie wiedział jak zareagowała na jego zniknięcie. Miał wielką nadzieję, że przeżywała chociaż w małym stopniu to, co on. Pierwszy raz coś aż tak go rozpraszało. A teraz po prostu musiał zobaczyć dziewczynę – upewnić się, że jest... że ją zatrzymali i dopilnowali. Wziął głęboki oddech, gdy tylko stanął przed drzwiami, za którymi spała. Klamka łatwo poddała się naciskowi. Brunet nie potrzebował niczego, tylko podszedł po ciemku do jej łóżka, chcąc jak najszybciej jej dotknąć i poczuć ciepło jej skóry pod palcami, ale kiedy nachylił się, wyczuł pustkę i chłód. Dziewczyny nie było. Coś w nim pękło. Górę wziął strach, a chłopak przez moment zamarł bez ruchu nie wiedząc co zrobić. Sięgnął do małej lampki stojącej przy łóżku i gdy jej blask oświetlił pomieszczenie, brunet rozejrzał się jakby miał nadzieję, że dziewczyna siedzi gdzieś w ciemnym kącie. A co jeżeli uciekła, gdy go nie było? Co jeżeli jej nie dopilnowali? Jeżeli stwierdziła, że go nie potrzebuje? Zaklął w myślach i dość gwałtownie opuścił pokój. Wpadł do pokoju Liama i potrząsnął chłopakiem, żeby go obudzić.
- Co jest? - Zachrypiał zaspanym głosem szatyn, ale szybko na jego twarz wpłynęło zdziwienie, gdy zobaczył kto go obudził. - Zayn? Kiedy wróciłeś?
- Gdzie ona jest? Kurwa mać, Liam, jeżeli jej tu nie ma to przysięgam, zabiję was wszystkich...
- Ivy? Nie ma jej w pokoju?
- Liam, jak myślisz, że najpierw nie sprawdziłem tego pieprzonego pokoju, to chyba... - Szatyn wiedział do czego to zmierza, więc przerwał chłopakowi.
- Może jest w kuchni... albo u Nialla... Ostatnio była... smutna i jakaś taka nieobecna, a wiesz, że z nim najlepiej się dogaduje... Nie wiesz, jak to przeżyła... - Zayn nie słuchał go dalej tylko zły poszedł do blondyna. Wiedział, że dziewczyny nie ma nigdzie na dole, bo wszędzie było ciemno. Wchodząc do pokoju zapalił światło i zobaczył zawiniętego w pościel Nialla. Po dziewczynie nie było śladu, chyba że blondyn schował ją pod łóżkiem.
- Niall. Gdzie do cholery jest Ivy. - Szarpnął mocno śpiącym chłopakiem.
- Co?... Zayn? - Niall nie kontaktował ledwo uchylając powieki.
- Ivy. Gdzie ona jest? - Brunet denerwował się coraz bardziej, że nikt nie jest w stanie udzielić mu przydatnych informacji i było to słychać w jego ostrym tonie, który zaczynał się powoli łamać.
- U ciebie... - Usłyszał spokojny głos zaspanego chłopaka, który mówił jakby brunet pytał go o jakąś oczywistość. Blondyn mamrotał coś jeszcze, ale Zayn już go nie słuchał. Opuścił pokój blondyna i skierował kroki do własnego. Nie był wcale pewien czy zastanie tam dziewczynę, bo właściwie dlaczego miałaby tam być? Gdyby była, to przecież Liam by mu powiedział... Może Niall nie rozbudził się i coś wymamrotał bez znaczenia? Wślizgnął się do własnego pokoju i zbliżył do łóżka. Poczuł lekki znajomy zapach, gdy nachylił się sięgając do małej lampki i oświetlił pokój delikatnym światłem. Przez sekundę lub dwie zastanawiał się czy nie była tylko przywidzeniem, ale szybko upewnił się, że nie były to zwidy. Ivy naprawdę tam była. Leżała na środku jego łóżka, przytulona do poduszki. Jak zwykle miała podwinięte nogi do klatki piersiowej. Chłopak chwilę wpatrywał się w dziewczynę, w końcu wyciągnął rękę w jej stronę i dotknął jej skroni, przesuwając palcami przez jej policzek, aż do brody. Dopiero wtedy odetchnął z ulgą. Oderwał dłoń od jej skóry i zgasił światło. Ściągnął z siebie koszulkę i spodnie i położył się obok szatynki, by po chwili oplątać jej drobne ciało swoimi ramionami i mocno przyciągnąć do siebie.
Przez większość nocy dziewczyna wyrywała mu się, ale nie zrezygnował z trzymania jej jak najbliżej. Dopiero nad ranem Ivy przekręciła się w jego stronę i wtuliła w jego ciało uspokajając się. Chłopak, mimo późnego przyjazdu, nie zasnął mocno, bo szatynka przez niespokojny sen próbowała mu się wyrwać, a on nie mógł jej stracić. Obudził się jednak dosyć wcześnie, zadowolony, że dziewczyna śpi spokojnie wtulona mocno w jego ramiona. Odgarnął włosy, które zasłoniły jej twarz i przyjrzał się śpiącej dziewczynie. Właściwie wyglądało, że wszystko z nią w porządku, ale... Zaynowi coś nie pasowało. Lekkie rumieńce zniknęły z jej twarzy, pozostawiając dziewczynę wyjątkowo bladą. Pod oczami miała też zasinienia, jakby nie spała długi czas, a jasność jej cery jeszcze to podkreślała. Gdy wpatrywał się w jej twarz uderzyły go w końcu smutek i napięcie, które wkradły się w jej delikatne rysy. To było najdziwniejsze. Zawsze jak wstawał, a dziewczyna jeszcze spała lubił na nią patrzeć, bo wyglądała tak słodko i spokojnie. Teraz miał wrażenie jakby śnił się jej koszmar i to którąś noc z rzędu.
- Powiedz, że też tęskniłaś... - Mruknął cicho delikatnie gładząc jej policzek, a ona momentalnie szeroko otworzyła oczy i spojrzała zszokowana na bruneta, nie wiedząc co się dzieje.
- Zayn? - Zachrypiała bliska płaczu i chwyciła jego palce błądzące po jej skórze. Dopóki nie poczuła ciepła jego dłoni w swojej nie wiedziała, czy to nie jakieś złudzenie. Taka fatamorgana stworzona przez jej mózg z braku chłopaka.
- Cześć, mała. - Uśmiechnął się lekko.
- Gdzie byłeś? Dlaczego...? - Chciała mu zadać najważniejsze pytania kołaczące się po jej głowie, ale zanim zdążyła jej gardło odmówiło współpracy, a oczy zaszkliły się od łez. Ulga, która przychodziła razem z kolejnymi spływającymi po jej policzkach łzami, powoli zastępowała ciężar, który czuła od kiedy chłopak zniknął. Zayn siedział oniemiały reakcją szatynki, ale szybko przygarnął ją do siebie, tak, że wszystkie łzy z jej skóry spływały na jego klatkę piersiową i dopiero potem niknęły w pościeli. Łkała tak dobre pół godziny, zanim z tego wszystkiego nie zasnęła gładzona przez bruneta uspokajająco. Był to taki delikatny półsen, że gdy tylko chłopak się ruszył rozbudziła się i mimowolnie owinęła ramiona wokół jego szyi, żeby jej znowu nie zniknął. Nie mogła go wypuścić i kolejny raz pozwolić mu się stracić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz