Tej samej nocy,
której Ivy zapadła wreszcie w sen w objęciach delikatnego zapachu
Zayna, on sam wsiadał do auta z jedną myślą. Wreszcie po prawie
dwóch tygodniach, które wydawały się wiecznością wracał. Mógł
poczekać i przyjechać w ciągu dnia, ale gdy tylko załatwił
wszystko, co musiał, chciał wracać. Zresztą wiedział, że nocą
dotrze do domu znacznie szybciej – bez idiotów, którzy nie
potrafili jeździć i psów, które by go spowalniały bezsensownymi
pytaniami o znajomość kodeksu drogowego. Mógł spokojnie
przekraczać wszelkie prędkości i łamać kolejne przepisy. To nie
było ważne, nie teraz kiedy liczyło się, to, że będzie ją miał
wreszcie z powrotem. Jeszcze nigdy nie wracał do domu z takim
nastawieniem – nigdy nie wracał do kogoś. Oczywiście
zawsze byli tam jego przyjaciele, ale nigdy nie było jej. Gdy
dotarł do miasta, emocje coraz wyraźniej brały górę nad jego
opanowaniem. Głównie jakaś dziwna satysfakcja ze świadomości, że
za parę chwil będzie ją miał mieszała się ze strachem, że
mogłoby jej nie być. Było już sporo po trzeciej, gdy skręcał w
znajomą ulicę, przy której się zatrzymał, żeby otworzyć bramę.
Już z daleka było widać, że cały dom był oświetlony jedynie
blaskiem jednej z miejskich latarni. Wewnątrz nie paliła się nawet
mała lampka. Wszyscy musieli już spać. Denerwował się tym, co
zastanie po tak długiej nieobecności. Im bliżej był domu, tym
ogarniał go większy niepokój. Wszedł do środka i nie mógł
zrobić nic innego niż skierować się prosto do jej pokoju. W
głowie siedziała mu chwila, gdy ostatni raz ją tam całował i
obiecywał, że wróci. Nie wiedział jak zareagowała na jego
zniknięcie. Miał wielką nadzieję, że przeżywała chociaż w
małym stopniu to, co on. Pierwszy raz coś aż tak go rozpraszało.
A teraz po prostu musiał zobaczyć dziewczynę – upewnić się, że
jest... że ją zatrzymali i dopilnowali. Wziął głęboki oddech,
gdy tylko stanął przed drzwiami, za którymi spała. Klamka łatwo
poddała się naciskowi. Brunet nie potrzebował niczego, tylko
podszedł po ciemku do jej łóżka, chcąc jak najszybciej jej
dotknąć i poczuć ciepło jej skóry pod palcami, ale kiedy
nachylił się, wyczuł pustkę i chłód. Dziewczyny nie było. Coś
w nim pękło. Górę wziął strach, a chłopak przez moment zamarł
bez ruchu nie wiedząc co zrobić. Sięgnął do małej lampki
stojącej przy łóżku i gdy jej blask oświetlił pomieszczenie,
brunet rozejrzał się jakby miał nadzieję, że dziewczyna siedzi
gdzieś w ciemnym kącie. A co jeżeli uciekła, gdy go nie było? Co
jeżeli jej nie dopilnowali? Jeżeli stwierdziła, że go nie
potrzebuje? Zaklął w myślach i dość gwałtownie opuścił pokój.
Wpadł do pokoju Liama i potrząsnął chłopakiem, żeby go obudzić.
- Co jest? -
Zachrypiał zaspanym głosem szatyn, ale szybko na jego twarz
wpłynęło zdziwienie, gdy zobaczył kto go obudził. - Zayn? Kiedy
wróciłeś?
- Gdzie ona jest?
Kurwa mać, Liam, jeżeli jej tu nie ma to przysięgam, zabiję was
wszystkich...
- Ivy? Nie ma jej
w pokoju?
- Liam, jak
myślisz, że najpierw nie sprawdziłem tego pieprzonego pokoju, to
chyba... - Szatyn wiedział do czego to zmierza, więc przerwał
chłopakowi.
- Może jest w
kuchni... albo u Nialla... Ostatnio była... smutna i jakaś taka
nieobecna, a wiesz, że z nim najlepiej się dogaduje... Nie wiesz,
jak to przeżyła... - Zayn nie słuchał go dalej tylko zły poszedł
do blondyna. Wiedział, że dziewczyny nie ma nigdzie na dole, bo
wszędzie było ciemno. Wchodząc do pokoju zapalił światło i
zobaczył zawiniętego w pościel Nialla. Po dziewczynie nie było
śladu, chyba że blondyn schował ją pod łóżkiem.
- Niall. Gdzie do
cholery jest Ivy. - Szarpnął mocno śpiącym chłopakiem.
- Co?... Zayn? -
Niall nie kontaktował ledwo uchylając powieki.
- Ivy. Gdzie ona
jest? - Brunet denerwował się coraz bardziej, że nikt nie jest w
stanie udzielić mu przydatnych informacji i było to słychać w
jego ostrym tonie, który zaczynał się powoli łamać.
- U ciebie... -
Usłyszał spokojny głos zaspanego chłopaka, który mówił jakby
brunet pytał go o jakąś oczywistość. Blondyn mamrotał coś
jeszcze, ale Zayn już go nie słuchał. Opuścił pokój blondyna i
skierował kroki do własnego. Nie był wcale pewien czy zastanie tam
dziewczynę, bo właściwie dlaczego miałaby tam być? Gdyby była,
to przecież Liam by mu powiedział... Może Niall nie rozbudził się
i coś wymamrotał bez znaczenia? Wślizgnął się do własnego
pokoju i zbliżył do łóżka. Poczuł lekki znajomy zapach, gdy
nachylił się sięgając do małej lampki i oświetlił pokój
delikatnym światłem. Przez sekundę lub dwie zastanawiał się czy
nie była tylko przywidzeniem, ale szybko upewnił się, że nie były
to zwidy. Ivy naprawdę tam była. Leżała na środku jego łóżka,
przytulona do poduszki. Jak zwykle miała podwinięte nogi do klatki
piersiowej. Chłopak chwilę wpatrywał się w dziewczynę, w końcu
wyciągnął rękę w jej stronę i dotknął jej skroni, przesuwając
palcami przez jej policzek, aż do brody. Dopiero wtedy odetchnął z
ulgą. Oderwał dłoń od jej skóry i zgasił światło. Ściągnął
z siebie koszulkę i spodnie i położył się obok szatynki, by po
chwili oplątać jej drobne ciało swoimi ramionami i mocno
przyciągnąć do siebie.
Przez większość
nocy dziewczyna wyrywała mu się, ale nie zrezygnował z trzymania
jej jak najbliżej. Dopiero nad ranem Ivy przekręciła się w jego
stronę i wtuliła w jego ciało uspokajając się. Chłopak, mimo
późnego przyjazdu, nie zasnął mocno, bo szatynka przez
niespokojny sen próbowała mu się wyrwać, a on nie mógł jej
stracić. Obudził się jednak dosyć wcześnie, zadowolony, że
dziewczyna śpi spokojnie wtulona mocno w jego ramiona. Odgarnął
włosy, które zasłoniły jej twarz i przyjrzał się śpiącej
dziewczynie. Właściwie wyglądało, że wszystko z nią w porządku,
ale... Zaynowi coś nie pasowało. Lekkie rumieńce zniknęły z jej
twarzy, pozostawiając dziewczynę wyjątkowo bladą. Pod oczami
miała też zasinienia, jakby nie spała długi czas, a jasność jej
cery jeszcze to podkreślała. Gdy wpatrywał się w jej twarz
uderzyły go w końcu smutek i napięcie, które wkradły się w jej
delikatne rysy. To było najdziwniejsze. Zawsze jak wstawał, a
dziewczyna jeszcze spała lubił na nią patrzeć, bo wyglądała tak
słodko i spokojnie. Teraz miał wrażenie jakby śnił się jej
koszmar i to którąś noc z rzędu.
- Powiedz, że też
tęskniłaś... - Mruknął cicho delikatnie gładząc jej policzek,
a ona momentalnie szeroko otworzyła oczy i spojrzała zszokowana na
bruneta, nie wiedząc co się dzieje.
- Zayn? -
Zachrypiała bliska płaczu i chwyciła jego palce błądzące po jej
skórze. Dopóki nie poczuła ciepła jego dłoni w swojej nie
wiedziała, czy to nie jakieś złudzenie. Taka fatamorgana stworzona
przez jej mózg z braku chłopaka.
- Cześć, mała.
- Uśmiechnął się lekko.
- Gdzie byłeś?
Dlaczego...? - Chciała mu zadać najważniejsze pytania kołaczące
się po jej głowie, ale zanim zdążyła jej gardło odmówiło
współpracy, a oczy zaszkliły się od łez. Ulga, która
przychodziła razem z kolejnymi spływającymi po jej policzkach
łzami, powoli zastępowała ciężar, który czuła od kiedy chłopak
zniknął. Zayn siedział oniemiały reakcją szatynki, ale szybko
przygarnął ją do siebie, tak, że wszystkie łzy z jej skóry
spływały na jego klatkę piersiową i dopiero potem niknęły w
pościeli. Łkała tak dobre pół godziny, zanim z tego wszystkiego
nie zasnęła gładzona przez bruneta uspokajająco. Był to taki
delikatny półsen, że gdy tylko chłopak się ruszył rozbudziła
się i mimowolnie owinęła ramiona wokół jego szyi, żeby jej
znowu nie zniknął. Nie mogła go wypuścić i kolejny raz pozwolić
mu się stracić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz