niedziela, 21 października 2018

.47

Weszli do szpitala i nie przejmując się recepcją przeszli do windy, którą wjechali na czwarte piętro. Gdy z niej wysiedli, Liam pokierował Ivy korytarzami do pokoju, na którego drzwiach była ładna srebrna tabliczka z wypolerowanego metalu z wypisanym nazwiskiem lekarza: Dr Mark Perkins. Nie trudząc się pukaniem Liam pchnął drzwi. Oczom dziewczyny ukazał się jasny gabinet, posiadający wszystkie podstawowe przyrządy lekarskie, łóżko, biurko z krzesłem, parawan, jakieś krzesła pod ścianą, kilka szafek z lekarstwami i opatrunkami. Za biurkiem siedział młody mężczyzna w białym fartuchu. Gdy zobaczył Ivy i chłopaków podniósł się ze swojego miejsca i zaczął zbliżać do nich wyciągając rękę w stronę szatynki.
- Witaj, jestem Mark. - Przedstawił się podchodząc – Ivy, tak? - Dziewczyna skinęła głową, chociaż wcale nie miała zamiaru podawać mu bolącej ręki. Gdy była prawie na środku gabinetu usłyszała dźwięk zamykanych drzwi i odwróciła się, żeby zobaczyć czy Harry i Liam są za nią, ale jej wzrok utknął w połowie drogi na postaci stojącej pod ścianą... Zayn. Dziewczyna zatrzymała się w pół kroku i znieruchomiała. Po chwili otrząsnęła się, gdy chłopak odepchnął się od ściany i zaczął zmierzać w jej kierunku. Żeby zachować dystans zaczęła się wycofywać, ale szybko trafiła na barierę w postaci Harry'ego. Wszystkie cztery pary oczu były skierowane na dziewczynę. Jej oczy za to nie odrywały się od bruneta.
- Dlaczego...? - Zaczęła niespokojnym szeptem, ale zaraz przerwała. - Niech on się stąd wynosi. - Powiedziała już mocniejszym głosem. - Albo ja chcę stąd wyjść.
- Spokojnie, Zayn poczekaj, a ty Ivy pokaż rękę. - Przyglądała się brunetowi, który ku jej zdziwieniu zatrzymał się na polecenie lekarza. W końcu kogoś posłuchał. Spojrzała trochę niepewnie na Marka, który lekko się do niej uśmiechnął. - Chodź, usiądź tu. - Wskazał łóżko. - No to pokaż. - Szatynka usiadła, ostrożnie podciągnęła rękaw bluzy i wyciągnęła rękę w stronę lekarza, który przykucnął obok niej. Młody mężczyzna ujął jej dłoń i delikatnie odkleił opatrunek, w całości się go pozbywając. Chwilę przyglądał się nadgarstkowi, lekko obracając jej dłoń.
- Kilka godzin mówiłeś? - Rzucił pytanie do jej dłoni.
- Tak. Pewnie około czterech może pięciu. - Usłyszała głos bruneta.
- Niedobrze to wygląda jak na tak krótki czas. - Przerzucił spojrzenie na twarz dziewczyny. Jedną ręką wciąż trzymał jej dłoń, a drugą podniósł do czoła Ivy i na chwilę ją do niego przyłożył. - Masz gorączkę. Jesteś na coś uczulona?
- Nie wiem. - Odpowiedziała cicho. Nagle poczuła się zmęczona tym całym dniem i wszystkimi emocjami mu towarzyszącymi.
- Bez testów nie stwierdzę, czy to na pewno reakcja uczuleniowa. Oczyszczę ci to jeszcze raz i opatrzę. Jeśli to uczulenie to dam ci tabletki do rozpuszczenia, mogą pomóc, a nie zaszkodzą, jeśli to coś innego. - Powiedział patrząc na Ivy. - Macie zimne okłady w domu? - Zwrócił się do chłopaków, którzy pokiwali głowami. - W porządku. Róbcie okłady. Jeśli do jutrzejszego wieczora nie zejdzie opuchlizna to przyjdźcie znowu. Postaram się wtedy zrobić testy uczuleniowe.
Jak powiedział tak zrobił. Dokładnie odkaził tatuaż, posmarował go jakąś maścią i założył nowy opatrunek. Co chwilę rzucał okiem na dziewczynę, która nie pisnęła nawet, ale siedziała zaciskając powieki.
- Boli cię to? - Zapytał, a ona tylko pokiwała głową. - Czekaj, dam ci coś mocniejszego na ból.
Po wizycie, która trwała około pół godziny cała czwórka, wyposażona w leki przeciwbólowe i na uczulenie wychodziła z gabinetu. W ciszy doszli na parking.
- Chodź. - Usłyszała zachrypnięty głos Zayna. Odwróciła się w stronę chłopaka akurat, żeby zobaczyć jak wyciąga rękę w jej stronę. Prawie odskoczyła, zanim zdążył ją złapać i schowała się za Liamem. Czy on nie zrozumiał, że nie mam ochoty przebywać w jego pobliżu? Naprawdę?
- Liam, ja chcę jechać z tobą. Proszę. - Liam niepewnie spojrzał na Zayna. Gdy brunet nie zareagował, ciągle przyglądając się Ivy, szatyn westchnął i mruknął:
- Jasne, chodź.
Wrócili do domu tak samo, jak przyjechali, czyli Ivy z Liamem i Harrym, a Zayn sam. Gdy weszli do środka czekał już na nich Niall, który wyglądał jakby chciał przytulić dziewczynę, ale coś go powstrzymywało i patrzył na nią tylko ze skruszoną miną.
- Ivy. Chodź, weźmiesz sobie te lekarstwa i może pójdziesz spać? - Zaproponował Liam. Dziewczyna kiwnęła tylko głową i już nie patrząc na żadnego z chłopaków podążyła za szatynem do kuchni, gdzie dostała do ręki szklankę z wodą i tabletki.
- On ci wyjaśni dlaczego... - Zaczął cicho, ale ona pokręciła głową.
- Nie chcę wiedzieć. - Mruknęła i odwróciła się do wyjścia z kuchni, zostawiając Liama samego.
Chłopak bił się z myślami. Miał nadzieję, że już jest ok i nie wierzył, że brunet mógł aż tak to zepsuć przez swoje kaprysy. Z jednej strony miał Ivy, którą zdążył polubić i która nie zasługiwała na takie traktowanie, a z drugiej Zayna, który był jego przyjacielem od lat, ale nie pierwszy raz zachowywał się egoistycznie względem innych. Chciał, żeby tej dwójce się udało, ale nie wiedział, czy to jest możliwe jeśli nie będą wobec siebie szczerzy i nie będą chcieli się nawzajem wysłuchać. Gdy brunet powiedział mu, że ich znajomy tatuażysta ma wpaść, myślał, że to on chce się wytatuować. Przemilczał, że zamierza robić tatuaż dziewczynie, a tym bardziej, że nie ustalił tego z nią. Jak chciał być z nią na poważnie skoro nie respektował jej zdania? Liam pokręcił głową z rezygnacją i opuścił kuchnię. Na korytarzu już nikogo nie było. Znowu czuł, że musi porozmawiać z brunetem, ale postanowił, że lepiej będzie jak chłopak się uspokoi. Na razie był zdenerwowany ucieczką dziewczyny, zmartwiony jej stanem i wkurzony tym, że była na niego zła. W sumie wszystko było jego własną winą, ale to jednocześnie sprawiało, że rozmowa z nim w tym momencie mogłaby być raczej mało skuteczna.

Ivy odprowadzona spojrzeniami Nialla i Zayna wspięła się na górę i skierowała do swojego pokoju. Miała dość tego domu. Dość jego mieszkańców, którzy nie robili nic wbrew woli właściciela. A najbardziej miała dość jego. Tego, że sprawiał, że jej na nim zależało i że mu ufała, a potem nie przejmując się niczym wymierzył jej mentalny policzek. Oczywiście, w jej głowie panował chaos, chociaż prym wiodło zmęczenie, zniechęcenie i poczucie zdrady, ale męczyło ją też to, że pomiędzy tymi wszystkimi negatywnymi uczuciami krąży też coś innego. Nadal jej mózg pamiętał co się działo, gdy go nie było... i tak bardzo protestował przeciwko powtórce. Była zmęczona, ale gorączka dawała się jej we znaki, więc powoli skierowała się do łazienki i odkręciła chłodną wodę, żeby wypełnić wannę. Rozebrała się uważając na opatrunek i weszła do kojącej kąpieli. Ułożyła się tak, żeby nie zamoczyć opuchniętej ręki, opierając ją o krawędź wanny, gdzie po chwili wylądowała również jej głowa, która stała się za ciężka, żeby mogła trzymać ją prosto. Leżała tak, chociaż woda zrobiła się całkiem zimna, ale łagodziła ból. Nie chciała wychodzić, a może nie mogła? Może nie miała siły, a może tylko ochoty, by opuścić to miejsce? Chciała zasnąć. Wydawało się jej, że słyszy głosy albo szmery, ale nie reagowała na nie.
- Co ty robisz?
- Zostaw mnie. - Mruknęła słabo, identyfikując głos.
- Odbiło ci. Jesteś cała blada... ta woda jest lodowata. - Wokół jej ciała zostały owinięte ramiona, które pociągnęły ją ku górze.
- Zostaw mnie. - Powtórzyła czując powietrze na wilgotnej skórze. Jej słowa znowu zostały zignorowane, ale poczuła za to miękki materiał ręcznika.
- Głupia jesteś.
- Więc mnie puść! - Krzyknęłaby, ale nie miała sił, więc podniosła głos prawie niezauważalnie, pozwalając gniewowi znaleźć ujście we łzach. Już więcej się nie odezwał, tylko przeniósł ją, ułożył na łóżku i po nakryciu jej kołdrą zniknął.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz