niedziela, 21 października 2018

.48

Chodził zły i milczący, ale tym razem nic nie mogła z tym zrobić. Nie chciała. Nie mogła wszystkiego tak po prostu przekreślić, ale nie było możliwości, żeby przeszła nad tym do porządku. Przesadził i to bardzo, a ona nie wiedziała nawet czy zdawał sobie z tego sprawę. Powiedziała Liamowi, że nie chce słuchać wyjaśnień Zayna, ale to była tylko po części prawda. Z jednej strony chciała, żeby brunet przyszedł i przedstawił jej jakiś super ważny powód, dla którego to zrobił, ale mimo, że o tym myślała, nie mogła znaleźć żadnej sensownej możliwości. Po prostu nie. Mogła zrozumieć robienie sobie tatuażu na znak miłości do drugiej osoby, ale robienie tatuażu komuś innemu i to wbrew jego woli było nie do wyobrażenia. Czuła się źle, bo nie wiedziała co ma ze sobą zrobić. Coś ją trzymało w jego domu, chociaż nie chciała tu być. Tatuaż co prawda przestał jej dokuczać i powoli opuchnięcie i ból zniknęły, ale nie mogła na niego patrzyć, więc najpierw ukrywała go pod rękawami bluzy, a potem znalazła w torbie resztkę podkładu, który okazał się na tyle kryjący, że mogła udawać, że nie ma tam żadnego znaku. Pozostał jej tylko jakiś milczący smutek i chęć ucieczki. Może nawet nie na zawsze, ale przynajmniej na trochę. Musiała wyjść z jego domu. Z frustracją odkryła, że jej torba z dokumentami jakoś tajemniczo zniknęła i była praktycznie pewna kto był temu winien. Jeżeli spodziewał się, że będzie chciała odejść to miał rację. Tylko, że wcześniej za nic by go nie opuściła, a teraz miała poważny problem, bo łapała się na rozważaniu tego. Może... może mogłaby spróbować wrócić do domu? Minęło już trochę czasu i jej były mógł już dawno przestać się nią przejmować...
Ivy nie odzywała się wcale albo prawie wcale. Do Zayna nie odzywała się w ogóle, a pozostałym odpowiadała półsłówkami. Atmosfera w domu stała się dużo gorsza niż wtedy, gdy Zayn zniknął. Niby oczywistym było to, że winę ponosi brunet. On jednak uparcie nie próbował wyjaśnić niczego, co pogłębiało frustrację dziewczyny. Skoro nawet nie próbował naprawić sytuacji, to czy w ogóle mu zależało? Jaki był sens tego wszystkiego, skoro tylko wszystko zniszczył?
W ciągu dnia była rozgoryczona, ale w nocy, przez sen nieświadomie płakała. Kolejne dni budziła się z bólem głowy i zapuchniętymi oczami. Potrzebowała wyjść. Musiała znaleźć się poza ścianami tego domu. W końcu zdecydowała się ubrać kurtkę i pchnęła drzwi, które mimo przekręcenia zamków, nie poddały się. Było koło południa i Zayna ani Liama nie było, ale w kuchni słychać było szmery, więc skierowała się tam odszukać Nialla.
- Dlaczego drzwi są zamknięte? - Blondyn milczał. - Dlaczego?
- On nie chce, żebyś znowu... - Mruknął w końcu cicho, a Ivy otworzyła szerzej oczy.
- Żartujesz, prawda? To jest chore. Niall, otwórz drzwi. Zwariuję jak nie wyjdę.
- Ale...
- Ten psychopata zabrał mi torbę z dokumentami i pieniędzmi, więc jak wyobrażasz sobie moje wyjście gdzieś dalej?
- Ivy, chciałbym ci pomóc, ale...
- To otwórz mi drzwi! Ni, ja tu zwariuję! - Głos dziewczyny łamał się, niebezpiecznie zbliżając się do płaczu. Nie mogła wytrzymać i chciała chociaż jakiegoś drobnego wsparcia.
- No, ale... nie zrobisz nic głupiego?
- Co mam zrobić? Traktuje mnie jak dziecko... nie mam tu prawa do decydowaniu nawet o sobie...
- Ok, chodź. - Blondyn wstukał jakiś kod w niewielkim panelu przy drzwiach, który dziewczynie wydawał się być po prostu interkomem, ale najwyraźniej miał też inne funkcje. Patrzył na nią niepewnie, jakby obawiał się, że zacznie uciekać. Jej to jednak wystarczyło. Przynajmniej na razie. Poczuła jak owiewa ją świeże, chłodne powietrze i zrobiła zaledwie trzy kroki schodząc ze schodków, na których przycupnęła. Chłopak stał za jej plecami nie wiedząc, czy jego obecność jest pożądana i już chciał jej dać chwilę swobody i odwrócić się, gdy zatrzymały go jej ciche słowa.
- Dlaczego on mi to robi? - Nie miał nawet pewności, czy mówiła do niego czy do siebie, bo ledwo usłyszał jej smutny ton. - Ni, ja nie chciałam takiego związku... Odejście od byłego to nic... tylko, że on nie sprawił nigdy, że tak naprawdę mu zaufałam, nie kochałam go... Dlaczego mówił, że tęsknił, skoro teraz jest mu wszystko jedno?
- Nie jest. - Zszedł i powoli usiadł obok niej.
- Po tym jak wrócił... to w jaki sposób mówił do mnie... naprawdę myślałam, że on jest tym jednym. Że czujemy to samo... - Westchnęła i przez dłuższą chwilę milczała. - Chciałabym wrócić do rodziny.
- Ivy, zastanów się nad tym.
- Ni, robię to bez przerwy i już mam tego dość... Nie zanosi się na jakąkolwiek zmianę... Nawet nie spróbował mi wytłumaczyć... przeprosić... nic. Zrobił mi krzywdę i tu nawet nie chodzi o sam tatuaż... Ja naprawdę... zrobiłabym dla niego wszystko, a on zrobił co chciał, zdradził moje zaufanie i zachowuje się jakby nic się nie stało... jakbym nie istniała i nie miała dla niego znaczenia...
- On... miałem ochotę go zabić jak cię zostawił bez słowa i pojechał... to samo czułem ostatnio, gdy pojawił się Joe i powiedział, że będzie tobie robić tatuaż i siedziałaś tam na jego kolanach niczego nieświadoma... tylko, że on im bardziej mu zależy, tym robi dziwniejsze rzeczy... chyba gorzej niż przeciętny człowiek reaguje na te dobre emocje...
- Ale wcześniej był mi w stanie coś powiedzieć. Teraz milczy.
- Myślę, że się boi. Może to, co zrobił było impulsem, a teraz boi się konsekwencji.
- Potrzebuję przestrzeni. Dopóki on nie zdecyduje się na cokolwiek, nie mam co tu robić. Poza tym, myślę... myślę, że jakby chciał, to bez problemu wszedłby do mojego pokoju i zabrał do siebie. Zrobiłby coś. Cokolwiek. A on odpuścił.
- Wierz mi, nie odpuścił. Nie wiesz co powiedział, jak byłaś raz w pokoju na górze...
- Co? - Dziewczyna spojrzała w jego niebieskie oczy, ale on szybko spuścił wzrok na swoje kolana.
- N-nie mogę ci powiedzieć, ale on cię nie może stracić, tylko chyba... jest w takiej pozycji, że nie wie co zrobić i dlatego nic nie robi.
- A w jakiej pozycji ja jestem? Jaki sens ma dla niego moja obecność tu, skoro to tak wygląda?
- Myślę, że chce cię chronić i boi się, co mogłoby ci się stać, gdybyś odeszła.
- Chronić? A przed jego idiotycznymi pomysłami kto mnie obroni? Nie chcę być w związku, w którym nie jesteśmy równi... już raz w takim byłam i zaczynam się powoli czuć podobnie jak wtedy. Czy on nie rozumie, że takim zachowaniem tylko sprawia, że bardziej chcę uciec?
Po słowach dziewczyny oboje zamilkli i siedzieli tak do momentu, gdy przed bramą pojawił się czarny samochód Zayna. Gdy brama się otwierała, a pojazd zaczął się do nich zbliżać, Ivy westchnęła cicho i wstała mrucząc „dzięki, Ni”. Zanim brunet z Liamem znaleźli się w domu, szatynka już siedziała w swoim pokoju. Słyszała, jak na korytarzu na dole rozległ się warczący głos bruneta, jednak szmery innych głosów szybko go uciszyły. Dom ponownie zagłębił się w ciszy, a ją znowu zalała fala frustracji. Mógł odwalać takie cyrki na początku ich znajomości, a nie teraz. Wtedy bez problemu wzięłaby torbę i już by jej nie było. Ale teraz... to wszystko było za trudne... Jedna część jej mózgu mówiła „uciekaj!”, druga żądała kary za zdradę, przynajmniej w postaci wymierzonego policzka, trzecia chciała wyjaśnień, chciała znać powód tego wszystkiego. Ale gdzieś za tym wszystkim był cichy, ale mocny głos, który chyba najbardziej ją frustrował i irytował: „nie możesz go stracić”. On sam się tracił, myślała ze złością. Tak jak on nie mógł jej zmusić do zostania, tak ona nie mogła magicznie zmienić chłopaka, żeby zachowywał się inaczej. Czuła się źle. Czuła się zniewolona i ograniczona przez bruneta. Nie mogła pozwolić, żeby zamknął ją w tym domu i trzymał pod kluczem jak jej były. To nie mogło się powtórzyć. Musiała się stąd wyrwać i jakoś oczyścić głowę. Spojrzeć z dystansu, nawet niewielkiego. Nie zamierzała dać mu kontrolować jej życia i decyzji. Po prostu musiała się wydostać. Musiała.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz