niedziela, 21 października 2018

.49

Musiała wyjść. Ta myśl tak ją roznosiła, że wreszcie, mimo że nie znała kodu, którego Niall za nic nie chciał jej podać, znalazła sposób. Na parterze, w pokoju, w którym została kiedyś zamknięta, w przeciwieństwie do salonu, gdzie okno było panoramiczne i nie od otwierania, okno najnormalniej się otwierało. Być może to dlatego, że w drzwiach był klucz, ale okno nie było zabezpieczone w inny sposób, niż żaluzjami, które z zewnątrz były trudne do pokonania, ale od środka nie stanowiły żadnego problemu. Upewniając się, że Nialla nie ma w pobliżu, Ivy nałożyła kurtkę i buty i otworzyła pokój, który wcześniej zdążyła sprawdzić. Zamknęła go od wewnątrz, stwierdzając, że nie będzie mogła całkiem zamknąć okna, żeby wejść z powrotem i otworzyła jedną część okna, a potem podciągnęła nieco żaluzje. Jej twarz owionął chłodny wiatr i zrobiło jej się jakoś lepiej. Bez większego problemu wydostała się na zewnątrz i opuściła na ziemię. Już bez namysłu pokonała bramę, bo ostatnio zdążyła to przećwiczyć i niczym całkowicie wolny człowiek postawiła stopę na chodniku. Potrzebowała tego. Wreszcie Zayn nie miał nad nią żadnej kontroli, ani bezpośredniej ani pośredniej w postaci Nialla czy Liama. Wiatr lekko targał jej włosami, gdy szła przed siebie. Chciała się przejść. Przynajmniej tyle, żeby zachować chociaż odrobinę kontroli nad swoim życiem. Starała się nie tracić z głowy drogi powrotnej, ale cieszyła się z możliwości lekkiego błądzenia po nieznanej sobie okolicy.
Lepiej było jej myśleć będąc gdzieś indziej. Nadal jednak była świadoma, że dużo zależy od Zayna, który nie zachowywał się jakby miał w planie zmieniać cokolwiek w ich relacji. To, że wyszła sprowokowało ją do myślenia, czy zrobiłby coś, gdyby się dowiedział? Może teraz, gdy jest przekonany, że jest zamknięta, nie spieszy mu się z czymkolwiek, a gdyby spróbowała mu uciec zrobiłby coś? Gdzieś w głębi ukłuło ją, że może nic by nie zrobił... że nic dla niego nie znaczy... czy było to możliwe? Była na niego wściekła, ale ciągle jej zależało... wiedziała, że gdyby uciekła, to czułaby coś zupełnie innego, niż ulga, którą czuła po zostawieniu byłego. Mógł się nią znudzić? Czy po tym, co ich połączyło, mógł ją okłamać, mówiąc co czuje? Zaczęła wyrzucać sobie, że jej myśli przeskoczyły na tor, który prowadził do wpadnięcia do pokoju Zayna ze łzami w oczach i zapytania go, czy już jej nie kocha. To on miał do niej przyjść powiedzieć jej cokolwiek, a wciąż go nie było. Jeżeli zdawał sobie sprawę z tego, co zrobił powinien próbować... Zamrugała powiekami chcąc odpędzić niebezpiecznie czające się łzy i spojrzała na zegarek. Jeżeli miała wrócić, to musiała być tam bezpiecznie wcześniej niż wracał Zayn, bo była szansa, że już więcej nie wyszłaby w ten sam sposób, gdyby się zorientował. Zaczęła wracać, a po jej głowie dalej plątały się różne myśli. Co robić? Miała wrażenie, że im więcej myśli, tym bardziej jest skołowana. Nie miałaby nic przeciwko jakiejś poradzie, ale nie miała nikogo obiektywnego. Wiedziała, że przyjaciele Zayna będą go albo usprawiedliwiać, albo bronić, tak jak Niall ostatnio. Rozumiała, że postrzegają go przez pryzmat dłuższej znajomości, ale mało jej dawały stwierdzenia, że mu zależy i dlatego zachowuje się dziwnie. Gdy dotarła do bramy i zgrabnie się na nią wspięła czekała ją niespodzianka. W momencie, gdy chciała okrążyć dom i podejść do okna, którym wychodziła, drzwi wejściowe się otwarły i stanął w nich Niall.
- Jesteś normalna? - Syknął cicho. - Wchodź szybko.
- Ale... wtedy nie będzie się dało otworzyć tamtych drzwi.
- Już to załatwiłem. - Blondyn poczekał, aż dziewczyna znajdzie się w środku i kazał jej szybko ściągać buty i kurtkę. - Jeśli któryś z chłopaków się dowie to będzie po nas. I po tobie i po mnie. Bardziej po mnie. Możesz tak nie robić?! Wiesz co przeżyłem jak zobaczyłem, że cię nie ma?
- Potrzebowałam wyjść.
- Wiesz co by było, gdyby Zayn zobaczył, że cię nie ma?
- Co? Co by było? - Co by zrobił, gdyby zniknęła? Naprawdę chciała wiedzieć...
- Kurde, po pierwsze ja bym padł trupem z jego ręki, a ty... lepiej nie mówić...
- Powiedz, co by zrobił?
- Nie wiem, ale twoje zniknięcie miałoby konsekwencje dla świata. - Dziewczyna prychnęła i skierowała się do pokoju.
- Nie powiesz mu, prawda?
- Nie, bo dostałoby się mnie... ale nie rób tak więcej.
- Ni... mówiłam ci już, że tu zwariuję inaczej. Poza tym to był tylko spacer... Potrzebuję tego. I i tak znajdę sposób, żeby wyjść, a jak zostanę zmuszona, to doczekam do momentu, w którym będę miała okazję i po prostu zniknę. Z dokumentami czy bez. Więc nie stawiaj mi ultimatum. Udawaj, że nie wiesz.
Następnego dnia odpuściła, tym bardziej, że Niall jakoś podejrzliwie na nią patrzył i w dodatku zabrał klucz od tamtego pokoju, ale nie zamierzała się poddać. Jednak potem znowu skorzystała z jego nieuwagi i otworzyła okno w kuchni. Stawiała, że będzie ją kryć, a kuchni nie mógł przed nią zamknąć.
Znowu szwendała się po okolicy, poznając tym razem ulice na lewo od ich domu. Natknęła się wreszcie na jakiś park, w którym znalazła trochę odcięty zakątek i tam przysiadła na ławce. Nie cieszyła się spokojem zbyt długo, bo kilkanaście minut po jej przybyciu usłyszała jakieś szmery, które okazały się być krokami. Ześlizgnęła się z oparcia ławki i chciała odejść, żeby nie spotkać się z trójką mężczyzn, który pojawili się niedaleko. Nie przewidziała tylko tego, że oni najwyraźniej chcieli nawiązać z nią kontakt, a ich długie nogi szybko skracały dystans.
- Jesteś Malika, nie? - Usłyszała zaraz za sobą i została zatrzymana przez dłoń na ramieniu. To, że znał Zayna nie wydało jej się aż takie dziwne, skoro mieszkał w tej okolicy i prowadził jakąś niemałą firmę, ale to, że wiedział, że ona ma z nim coś wspólnego było dziwne.
- Chyba sobie kpisz, jeśli myślisz, że coś mnie łączy z tym idiotą. - Warknęła zła, a on spojrzał na nią przymrużając oczy. Zaczął mówić powoli przekrzywiając nieco głowę.
- Nawet jeśli nie jesteś jego dziwką, to jesteś któregoś innego, co i tak sprowadza cię do pozycji własności Malika.
- Nie jestem niczyją dziwką, a teraz zostaw mnie w spokoju. - Wystarczyło jej, że brunet traktował ją jak przedmiot. Chciała go wyminąć, ale mężczyzna zastąpił jej drogę.
- Pokaż się no, skarbie. - Nachylił się w jej stronę, przez co zobaczyła wyraźniej tatuaż wystający z prawej strony jego szyi z dekoltu.
- Zostaw mnie. - Odsunęła się, ale zrobiła to zbyt wolno. Chłopak złapał jej ręce i w mało delikatny sposób zszarpał z niej kurtkę i powoli skanował spojrzeniem jej ciało. Poczuła, że jej włosy są odgarniane na jedno ramię i palce któregoś z dwóch kompanów mężczyzny błądzą chwilę w okolicy jej karku. Spięła się czując dotyk, ale nie mogła się w żaden sposób wyswobodzić. Doszło do niej, że za chwilę stanie się ofiarą gwałtu i to potrójnego i jej ciało zdrętwiało opanowywane przez strach.
- Kurwa mać. To chyba nie ona. - Usłyszała głos zza pleców w momencie, gdy jej skóra straciła kontakt z jego palcami. Ten który ją trzymał jeszcze chwilę nie pozwalał jej się oddalić, ale wreszcie puścił jej ramiona, co wykorzystała robiąc krok w tył.
- Nie tak szybko. Wiem, że tam bywasz. Mam wiadomość dla Malika. Przekaż mu, żeby spierdalał z naszej okolicy. Jak będzie się tak tu rządził to może pożałować... Ty oczywiście możesz zostać i się z nami zabawić, mała. Jeśli chodzi o kobiety, Malik ma niezły gust, to muszę mu przyznać. - Oblizał obleśnie wargi, zatrzymując język chwilę dłużej na kolczyku z prawej strony dolnej wargi.
- Ciebie chyba powaliło. Nie jestem cholernym gołębiem pocztowym, żeby przekazywać idiotyczne wiadomości między dwoma debilami. Sam sobie idź jeśli tak bardzo chcesz mu powiedzieć, że go uwielbiasz.
- Ostra. - Zwrócił się do swoich towarzyszy, na co ci zarechotali cicho. Spojrzał z powrotem na szatynkę i uśmiech znikł z jego twarzy. - To pozwól, że zostawię wiadomość, której nie będziesz musiała komentować. – Zamachnął się pięścią i dziewczyna nagle poczuła piekący ból na lewym policzku, tak, że aż się zatoczyła. - Wiesz, niby unikam bicia kobiet, ale naprawdę mi zależy na przekazaniu tej wiadomości, skarbie. - I wymierzył jej kolejny cios. Poczuła metaliczny smak w ustach, domyślając się, że jej warga musiała ucierpieć przez spotkanie z pięścią chłopaka. - No cóż, myślę, że wiadomość będzie widoczna. Nie bierz tego do siebie, skarbie. To tylko biznes. – Ujął ją pod brodę i przyjrzał się szkodom, które wyrządził. Po chwili ją puścił i razem z kompanami odeszli w kierunku, z którego przyszli. Ivy stała przez moment oniemiała, a potem jej dłoń powędrowała do rozciętej wargi. Czuła pieczenie, a cała skóra na jej policzku pulsowała przez co czuła, że musi być zaczerwieniona i prawdopodobnie niedługo opuchnie. Jej ciałem dopiero po chwili od ich zniknięcia wstrząsnęły dreszcze, więc sięgnęła po kurtkę leżącą niedaleko jej stóp, założyła ją i ukryła nieco zraniony policzek pod zasłoną włosów. Teraz nie dość, że nie czuła się tak całkiem bezpiecznie w domu przez bruneta, to najwyraźniej nie mogła czuć się bezpiecznie również poza jego domem. Z jednej strony poczuła ulgę, że nie zrobili jej nic gorszego, ale jednocześnie sprawili, że czuła się teraz bardzo niepewnie, jeżeli chodzi o spacery po okolicy. Nie wiedziała w jaki sposób Zayn mógł im przeszkadzać, ale podejrzewała, że nie przestanie tylko dlatego, że jacyś trzej psychopaci kręcą się po okolicy. Przecież jej w ogóle nie powinno tam być według bruneta. Pewnie bardziej miałby do niej pretensje niż zwrócił uwagę na jakichś maruderów... Westchnęła cicho i oblizała ranę na ustach.
Zrezygnowała z jakiejkolwiek próby dalszego spacerowania i jak najprostszą drogą próbowała wrócić. Niall czekał już na nią chcąc jej wyrzucić, że znowu uciekła, ale gdy zobaczył jej twarz z delikatną opuchlizną, powoli tworzącym się podbiciem, zaczerwienionym policzkiem i rozciętą wargą, którą co chwilę delikatnie oblizywała, przeklął i wciągnął ją do mieszkania.
- Co się stało? - Ivy pokręciła głową. - Kurwa, kto? Chodź, przyłożymy lód. - Weszli do kuchni i dziewczyna usiadła na ladzie, a blondyn wyciągnął z zamrażarki wkład, który owinął czystą ścierką i przyłożył w okolice oka i policzka szatynki. Próbował wyciągnąć od niej kto był winien, ale milczała. Zresztą nie wiedziała. Niespodziewanie usłyszeli jakieś szmery na korytarzu i właściwie byli przekonani, że to Harry, ale nagle w drzwiach stanął Zayn. Wrócił tylko trochę wcześniej niż zwykle, bo przez to całe zamieszanie stracili rachubę i nie wiedzieli, że jest tak późno.
- Co to, kurwa, jest? - Wysyczał te słowa tak, że ociekały gniewem. Wreszcie zwrócił na nią uwagę. Jeden kącik jej ust podniósł się lekko do góry, gdy zeskoczyła i podeszła do niego, na początku chcąc bez słowa wyjść, ale zatrzymała się przed nim i trochę zaskakując samą siebie wymierzyła mu z całej siły policzek. Takie przekaż dalej... Wyminęła oniemiałego chłopaka i poszła na górę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz