Musiała
wyjść. Ta myśl tak ją roznosiła, że wreszcie, mimo że nie
znała kodu, którego Niall za nic nie chciał jej podać, znalazła
sposób. Na parterze, w pokoju, w którym została kiedyś zamknięta,
w przeciwieństwie do salonu, gdzie okno było panoramiczne i nie od
otwierania, okno najnormalniej się otwierało. Być może to
dlatego, że w drzwiach był klucz, ale okno nie było zabezpieczone
w inny sposób, niż żaluzjami, które z zewnątrz były trudne do
pokonania, ale od środka nie stanowiły żadnego problemu.
Upewniając się, że Nialla nie ma w pobliżu, Ivy nałożyła
kurtkę i buty i otworzyła pokój, który wcześniej zdążyła
sprawdzić. Zamknęła go od wewnątrz, stwierdzając, że nie będzie
mogła całkiem zamknąć okna, żeby wejść z powrotem i otworzyła
jedną część okna, a potem podciągnęła nieco żaluzje. Jej
twarz owionął chłodny wiatr i zrobiło jej się jakoś lepiej. Bez
większego problemu wydostała się na zewnątrz i opuściła na
ziemię. Już bez namysłu pokonała bramę, bo ostatnio zdążyła
to przećwiczyć i niczym całkowicie wolny człowiek postawiła
stopę na chodniku. Potrzebowała tego. Wreszcie Zayn nie miał nad
nią żadnej kontroli, ani bezpośredniej ani pośredniej w postaci
Nialla czy Liama. Wiatr lekko targał jej włosami, gdy szła przed
siebie. Chciała się przejść. Przynajmniej tyle, żeby zachować
chociaż odrobinę kontroli nad swoim życiem. Starała się nie
tracić z głowy drogi powrotnej, ale cieszyła się z możliwości
lekkiego błądzenia po nieznanej sobie okolicy.
Lepiej
było jej myśleć będąc gdzieś indziej. Nadal jednak była
świadoma, że dużo zależy od Zayna, który nie zachowywał się
jakby miał w planie zmieniać cokolwiek w ich relacji. To, że
wyszła sprowokowało ją do myślenia, czy zrobiłby coś, gdyby się
dowiedział? Może teraz, gdy jest przekonany, że jest zamknięta,
nie spieszy mu się z czymkolwiek, a gdyby spróbowała mu uciec
zrobiłby coś? Gdzieś w głębi ukłuło ją, że może nic by nie
zrobił... że nic dla niego nie znaczy... czy było to możliwe?
Była na niego wściekła, ale ciągle jej zależało... wiedziała,
że gdyby uciekła, to czułaby coś zupełnie innego, niż ulga,
którą czuła po zostawieniu byłego. Mógł się nią znudzić? Czy
po tym, co ich połączyło, mógł ją okłamać, mówiąc co czuje?
Zaczęła wyrzucać sobie, że jej myśli przeskoczyły na tor, który
prowadził do wpadnięcia do pokoju Zayna ze łzami w oczach i
zapytania go, czy już jej nie kocha. To on miał do niej przyjść
powiedzieć jej cokolwiek, a wciąż go nie było. Jeżeli zdawał
sobie sprawę z tego, co zrobił powinien próbować... Zamrugała
powiekami chcąc odpędzić niebezpiecznie czające się łzy i
spojrzała na zegarek. Jeżeli miała wrócić, to musiała być tam
bezpiecznie wcześniej niż wracał Zayn, bo była szansa, że już
więcej nie wyszłaby w ten sam sposób, gdyby się zorientował.
Zaczęła wracać, a po jej głowie dalej plątały się różne
myśli. Co robić?
Miała wrażenie, że im więcej myśli, tym bardziej jest skołowana.
Nie miałaby nic przeciwko jakiejś poradzie, ale nie miała nikogo
obiektywnego. Wiedziała, że przyjaciele Zayna będą go albo
usprawiedliwiać, albo bronić, tak jak Niall ostatnio. Rozumiała,
że postrzegają go przez pryzmat dłuższej znajomości, ale mało
jej dawały stwierdzenia, że mu zależy i dlatego zachowuje się
dziwnie. Gdy dotarła do bramy i zgrabnie się na nią wspięła
czekała ją niespodzianka. W momencie, gdy chciała okrążyć dom i
podejść do okna, którym wychodziła, drzwi wejściowe się otwarły
i stanął w nich Niall.
- Jesteś
normalna? - Syknął cicho. - Wchodź szybko.
- Ale... wtedy nie
będzie się dało otworzyć tamtych drzwi.
- Już to
załatwiłem. - Blondyn poczekał, aż dziewczyna znajdzie się w
środku i kazał jej szybko ściągać buty i kurtkę. - Jeśli
któryś z chłopaków się dowie to będzie po nas. I po tobie i po
mnie. Bardziej po mnie. Możesz tak nie robić?! Wiesz co przeżyłem
jak zobaczyłem, że cię nie ma?
- Potrzebowałam
wyjść.
- Wiesz co by
było, gdyby Zayn zobaczył, że cię nie ma?
- Co? Co by było?
- Co by zrobił, gdyby zniknęła? Naprawdę chciała wiedzieć...
- Kurde, po
pierwsze ja bym padł trupem z jego ręki, a ty... lepiej nie
mówić...
- Powiedz, co by
zrobił?
- Nie wiem, ale
twoje zniknięcie miałoby konsekwencje dla świata. - Dziewczyna
prychnęła i skierowała się do pokoju.
- Nie powiesz mu,
prawda?
- Nie, bo
dostałoby się mnie... ale nie rób tak więcej.
- Ni... mówiłam
ci już, że tu zwariuję inaczej. Poza tym to był tylko spacer...
Potrzebuję tego. I i tak znajdę sposób, żeby wyjść, a jak
zostanę zmuszona, to doczekam do momentu, w którym będę miała
okazję i po prostu zniknę. Z dokumentami czy bez. Więc nie stawiaj
mi ultimatum. Udawaj, że nie wiesz.
Następnego dnia
odpuściła, tym bardziej, że Niall jakoś podejrzliwie na nią
patrzył i w dodatku zabrał klucz od tamtego pokoju, ale nie
zamierzała się poddać. Jednak potem znowu skorzystała z jego
nieuwagi i otworzyła okno w kuchni. Stawiała, że będzie ją kryć,
a kuchni nie mógł przed nią zamknąć.
Znowu szwendała
się po okolicy, poznając tym razem ulice na lewo od ich domu.
Natknęła się wreszcie na jakiś park, w którym znalazła trochę
odcięty zakątek i tam przysiadła na ławce. Nie cieszyła się
spokojem zbyt długo, bo kilkanaście minut po jej przybyciu
usłyszała jakieś szmery, które okazały się być krokami.
Ześlizgnęła się z oparcia ławki i chciała odejść, żeby nie
spotkać się z trójką mężczyzn, który pojawili się niedaleko.
Nie przewidziała tylko tego, że oni najwyraźniej chcieli nawiązać
z nią kontakt, a ich długie nogi szybko skracały dystans.
-
Jesteś Malika, nie? - Usłyszała zaraz za sobą i została
zatrzymana przez dłoń na ramieniu. To, że znał Zayna nie wydało
jej się aż takie dziwne, skoro mieszkał w tej okolicy i prowadził
jakąś niemałą firmę, ale to, że wiedział, że ona ma z nim coś
wspólnego było dziwne.
-
Chyba sobie kpisz, jeśli myślisz, że coś mnie łączy z tym
idiotą. - Warknęła zła, a on spojrzał na nią przymrużając
oczy. Zaczął mówić powoli przekrzywiając nieco głowę.
-
Nawet jeśli nie jesteś jego dziwką, to jesteś któregoś innego,
co i tak sprowadza cię do pozycji własności Malika.
- Nie
jestem niczyją dziwką, a teraz zostaw mnie w spokoju. - Wystarczyło
jej, że brunet traktował ją jak przedmiot. Chciała go wyminąć,
ale mężczyzna zastąpił jej drogę.
-
Pokaż się no, skarbie. - Nachylił się w jej stronę, przez co
zobaczyła wyraźniej tatuaż wystający z prawej strony jego szyi z
dekoltu.
-
Zostaw mnie. - Odsunęła się, ale zrobiła to zbyt wolno. Chłopak
złapał jej ręce i w mało delikatny sposób zszarpał z niej
kurtkę i powoli skanował spojrzeniem jej ciało. Poczuła, że jej
włosy są odgarniane na jedno ramię i palce któregoś z dwóch
kompanów mężczyzny błądzą chwilę w okolicy jej karku. Spięła
się czując dotyk, ale nie mogła się w żaden sposób wyswobodzić.
Doszło do niej, że za chwilę stanie się ofiarą gwałtu i to
potrójnego i jej ciało zdrętwiało opanowywane przez strach.
-
Kurwa mać. To chyba nie ona. - Usłyszała głos zza pleców w
momencie, gdy jej skóra straciła kontakt z jego palcami. Ten który
ją trzymał jeszcze chwilę nie pozwalał jej się oddalić, ale
wreszcie puścił jej ramiona, co wykorzystała robiąc krok w tył.
- Nie
tak szybko. Wiem, że tam bywasz. Mam wiadomość dla Malika. Przekaż
mu, żeby spierdalał z naszej okolicy. Jak będzie się tak tu
rządził to może pożałować... Ty oczywiście możesz zostać i
się z nami zabawić, mała. Jeśli chodzi o kobiety, Malik ma niezły
gust, to muszę mu przyznać. - Oblizał obleśnie wargi, zatrzymując
język chwilę dłużej na kolczyku z prawej strony dolnej wargi.
-
Ciebie chyba powaliło. Nie jestem cholernym gołębiem pocztowym,
żeby przekazywać idiotyczne wiadomości między dwoma debilami. Sam
sobie idź jeśli tak bardzo chcesz mu powiedzieć, że go
uwielbiasz.
-
Ostra. - Zwrócił się do swoich towarzyszy, na co ci zarechotali
cicho. Spojrzał z powrotem na szatynkę i uśmiech znikł z jego
twarzy. - To pozwól, że zostawię wiadomość, której nie będziesz
musiała komentować. – Zamachnął się pięścią i dziewczyna
nagle poczuła piekący ból na lewym policzku, tak, że aż się
zatoczyła. - Wiesz, niby unikam bicia kobiet, ale naprawdę mi
zależy na przekazaniu tej wiadomości, skarbie. - I wymierzył jej
kolejny cios. Poczuła metaliczny smak w ustach, domyślając się,
że jej warga musiała ucierpieć przez spotkanie z pięścią
chłopaka. - No cóż, myślę, że wiadomość będzie widoczna. Nie
bierz tego do siebie, skarbie. To tylko biznes. – Ujął ją pod
brodę i przyjrzał się szkodom, które wyrządził. Po chwili ją
puścił i razem z kompanami odeszli w kierunku, z którego przyszli.
Ivy stała przez moment oniemiała, a potem jej dłoń powędrowała
do rozciętej wargi. Czuła pieczenie, a cała skóra na jej policzku
pulsowała przez co czuła, że musi być zaczerwieniona i
prawdopodobnie niedługo opuchnie. Jej ciałem dopiero po chwili od
ich zniknięcia wstrząsnęły dreszcze, więc sięgnęła po kurtkę
leżącą niedaleko jej stóp, założyła ją i ukryła nieco
zraniony policzek pod zasłoną włosów. Teraz nie dość, że nie
czuła się tak całkiem bezpiecznie w domu przez bruneta, to
najwyraźniej nie mogła czuć się bezpiecznie również poza jego
domem. Z jednej strony poczuła ulgę, że nie zrobili jej nic
gorszego, ale jednocześnie sprawili, że czuła się teraz bardzo
niepewnie, jeżeli chodzi o spacery po okolicy. Nie wiedziała w jaki
sposób Zayn mógł im przeszkadzać, ale podejrzewała, że nie
przestanie tylko dlatego, że jacyś trzej psychopaci kręcą się po
okolicy. Przecież jej w ogóle nie powinno tam być według bruneta.
Pewnie bardziej miałby do niej pretensje niż zwrócił uwagę na
jakichś maruderów... Westchnęła cicho i oblizała ranę na
ustach.
Zrezygnowała z
jakiejkolwiek próby dalszego spacerowania i jak najprostszą drogą
próbowała wrócić. Niall czekał już na nią chcąc jej wyrzucić,
że znowu uciekła, ale gdy zobaczył jej twarz z delikatną
opuchlizną, powoli tworzącym się podbiciem, zaczerwienionym
policzkiem i rozciętą wargą, którą co chwilę delikatnie
oblizywała, przeklął i wciągnął ją do mieszkania.
- Co się stało?
- Ivy pokręciła głową. - Kurwa, kto? Chodź, przyłożymy lód. -
Weszli do kuchni i dziewczyna usiadła na ladzie, a blondyn wyciągnął
z zamrażarki wkład, który owinął czystą ścierką i przyłożył
w okolice oka i policzka szatynki. Próbował wyciągnąć od niej
kto był winien, ale milczała. Zresztą nie wiedziała.
Niespodziewanie usłyszeli jakieś szmery na korytarzu i właściwie
byli przekonani, że to Harry, ale nagle w drzwiach stanął Zayn.
Wrócił tylko trochę wcześniej niż zwykle, bo przez to całe
zamieszanie stracili rachubę i nie wiedzieli, że jest tak późno.
- Co
to, kurwa, jest? - Wysyczał te słowa tak, że ociekały gniewem.
Wreszcie zwrócił na nią uwagę. Jeden kącik jej ust podniósł
się lekko do góry, gdy zeskoczyła i podeszła do niego, na
początku chcąc bez słowa wyjść, ale zatrzymała się przed nim i
trochę zaskakując samą siebie wymierzyła mu z całej siły
policzek. Takie przekaż dalej...
Wyminęła oniemiałego chłopaka i poszła na górę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz