niedziela, 14 września 2014

.13 "a co jeśli ucieknę?"


 hej.
wracam ze szczęśliwą 13, w której jednak nic specjalnego się nie dzieje...
jestem zajęta pisaniem środka tej historii, w którym więcej się dzieje i jakoś nie mogłam tu nic ciekawszego wymyślić. no cóż... liczę, że mi wybaczycie i będziecie cierpliwie czekać na kolejne kawałki układanki historii Ivy i Zayna ^^
 

_________________________________________________________________________


Był zły. Gdy tylko go widziała, wydawało jej się, że jest jak tykająca bomba, gotowa wybuchnąć przy zbyt gwałtownym ruchu. Chociaż właściwie rzadko go spotykała. W ciągu trzech następnych dni większość czasu spędzał w swoim pokoju, tylko raz gdzieś pojechał z Liamem. Chodził trochę jakby nieobecny, chyba, że się na kogoś wydzierał przez telefon. Nie chciała wtrącać się w nieswoje sprawy, dlatego nie dopytywała chłopaków co dzieje się u Zayna w pracy. Zresztą tak czy inaczej, nawet jakby wiedziała, to co miałaby zrobić? Domyślała się tylko, że brunet jest kimś w rodzaju szefa czy może właściciela firmy, bo jak gdzieś czasem słyszała urywki jego rozmów to wyzywał swoich rozmówców od niekompetentnych idiotów, którzy nie potrafią załatwić prostych spraw. Zakładała więc, że mówi do swoich podwładnych czy pracowników. Niall, co prawda, zapewniał jej sympatyczne towarzystwo i robił wszystko, żeby specjalnie nie zawracała sobie głowy Zaynem i jego problemami, ale dziewczyna musiała sama sobie przyznać, że trochę brakowało jej tego miłego Zayna. Wspomnienia tych mniej komfortowych sytuacji, gdy się wściekał, zepchnęła gdzieś głębiej w podświadomość i raczej, gdy o nim myślała skupiała się na tych lepszych momentach. I właśnie chyba przez to myślenie o nim w kategoriach pozytywnych robiło jej się trochę żal chłopaka. Poza rozmowami z Niallem miała sporo czasu, który w jakiejś części odsypiała, a trochę myślała. Część rozmyślań przeznaczała brunetowi, którego aura miała spory wpływ na dom. To jest tak, jak pada, a człowiek jest smutny to ma wrażenie, że pogoda ma ten sam nastrój. Dom Zayna naprawdę przejmował nastrój swojego właściciela... Sporo czasu też zastanawiała się nad tym, gdzie ma pójść i jak grzecznie podziękować chłopakom za gościnę i opuścić ich dom. Nie chodziło o to, że się tam źle czuła. Czuła się tam, o dziwo, wyjątkowo bezpiecznie. Zaczęła się nawet uspokajać i zapominać o swoim byłym. Nie pasowało jej raczej siedzenie na karku chłopakom, no bo ile można? Minął już ponad tydzień i chociaż nikt nic nie mówił o jej wyjeździe, ani nie pytał o dalsze plany, to gdzieś podskórnie czuła, że narusza porządek tego miejsca. Widziała, że mieli jakieś własne sprawy i ostatnim czego by chciała, to narzucać się im czy przeszkadzać. Dotychczas jednak, co przyszedł jej do głowy jakiś pomysł, to stwierdzała, że jest głupi. Ale częściej leżała na łóżku starając się zmusić do intensywnego myślenia i nic nie była w stanie wymyślić. Jedyne co jej pozostawało, żeby nie czuć się jak piąte koło u wozu, to gotowanie obiadu. Pomyślała, że przynajmniej tyle może zrobić, żeby odwdzięczyć się chłopakom za gościnę. Było jej miło, bo cała trójka chwaliła jej umiejętności i mówili, że jej nie wypuszczą, bo będzie im za ciężko odzwyczaić się od domowego jedzenia. Jedynym problemem było to, że była to trójka chłopaków. Zayn nie pojawiał się na posiłkach. Przez te trzy dni bardzo mało go widywała. Gdy pytała się chłopaków, czy zawołają bruneta na obiad czy kolację, ci zbywali ją komentarzami w stylu: „jak będzie głodny to przyjdzie”. Wkurzało ją, gdy któryś raz usłyszała takie argumentowanie. Nie wiedziała, czy kwestią jest męska niedomyślność czy może ona jako dziewczyna była bardziej empatyczna, ale trochę martwiła się o choleryka siedzącego w swoim pokoju. W końcu czwartego dnia nie wytrzymała i postanowiła sama zająć się tą sprawą.
 - Niall? Czy Zayn w ogóle coś je? - zapytała, gdy blondyn siedział z nią w kuchni, gdy zmywała po obiedzie.
 - Właściwie... eee... to nie wiem...
 - No bo mówicie, że jak będzie głodny to przyjdzie, ale od czterech dni właściwie go nie widziałam, a już na pewno nie widziałam, żeby przychodził coś jeść.
 - Nooo... wiesz, on już tak ma... nie martw się nim, jak mu przejdzie to będzie się znowu normalniej zachowywał... - chłopak wzruszył ramionami.
 - Eeee... myślisz, że mogłabym mu... zanieść coś do jedzenia? - blondyn przyjrzał się jej uważnie, ale po chwili jakby stracił zainteresowanie i znowu wzruszył ramionami.
 - Jak chcesz... to znaczy... nie zdziw się jak nie będzie chciał, albo nawarczy, żebyś mu nie przeszkadzała... ale kto go tam wie... możesz próbować...
Ivy uśmiechnęła się lekko na to bierne przyzwolenie i zabrała się za robienie talerza pełnego kanapek. One przynajmniej nie wystygną i będzie je można zawsze zjeść na kolacje, gdyby brunet odmówił. Powoli wdrapała się po schodach i stanęła przed drzwiami do pokoju chłopaka. Chwilę przed nimi stała zastanawiając się czy to na pewno był dobry pomysł, ale w końcu zapukała cicho w drewno.
 - Czego? - usłyszała przytłumione warknięcie, z którego wynikało, że nadal jest nie w humorze.
 - Zayn...? - zapytała cicho, nie mając pewności czy zostanie usłyszana. Po krótkim momencie czekania klamka się poruszyła i w drzwiach pokazała się sylwetka bruneta. Posłał jej pytające spojrzenie. Chyba nie spodziewał się zobaczyć jej przed swoim pokojem, tym bardziej, że dziewczyna nie przychodziła wcześniej do niego.
 - Ivy? Coś się stało? - zapytał jakby lekko zaniepokojonym tonem.
 - Ymmm... bo tak sobie... pomyślałam, że może... jesteś głodny... i... - podniosła wyżej talerz. Chłopak spojrzał zdziwiony na trzymane przez nią naczynie, potem na szatynkę i znowu na jedzenie, aż w końcu, ku uldze dziewczyny, uchylił szerzej drzwi, stając tak, by mogła wejść do środka. Poczuła się co najmniej dziwnie, gdy tak stał i patrzył na nią i kanapki jak na kosmitę. Powoli przekroczyła próg pokoju i zatrzymała się na środku słysząc odgłos zamykanych drzwi. Rozejrzała się po pomieszczeniu, stwierdzając, że Zayn nie dość, że nie je, to jeszcze zrobił wielki chlew w pokoju. Łóżko zasłane było niezliczoną ilością papierów, jakichś zdjęć i pootwieranych teczek, z których najwyraźniej została wyrzucona zawartość. Biurko nie wyglądało lepiej, chociaż tam więcej było jeszcze nie ruszonych teczek i segregatorów, które spiętrzyły się w stosy. Ivy pomyślała, że to musiała być dokumentacja firmy, którą podejrzewała, że Zayn prowadzi. Na podłodze też walało się trochę rzeczy, jakby przeszukiwał pokój, próbując coś odnaleźć.
 - Gdzie... mogę to..? - zaczęła zastanawiać się gdzie położyć talerz, z powodu braku miejsca na biurku. Brunet podszedł do niej i przejął jedzenie.
 - Daj. - podszedł do biurka i postawił kanapki na jednym ze stosów teczek.
 - I... ymm... jak ci idzie? - zapytała po chwili ciszy i intensywnego spojrzenia chłopaka. Zayn popatrzył na nią z niezrozumieniem.
 - Co mi idzie? - oparł się o blat, przysiadając na nim.
 - No... nie wiem... opanowywanie kryzysu w firmie czy pracy czy gdziekolwiek ten kryzys jest... - wyjaśniła niepewnie. Ku jej zaskoczeniu lekko się uśmiechnął.
 - Cóż... poza tym, że pracuję z bandą debili, którzy..
 - .. nie potrafią wykonać najprostszych poleceń... - wtrąciła, wiedząc co o swoich pracownikach myśli brunet. Zdążyła to już parę razy usłyszeć, jak prowadził swoje emocjonujące rozmowy przez telefon.
 - Dokładnie. - spojrzał na dziewczynę badawczo, a ona zdała sobie sprawę, że powiedziała to na głos i speszyła się nieco.
 - Przepraszam, po prostu... czasem tak głośno im to uświadamiasz, że słychać cię w całym domu. - mruknęła cicho.
 - No tak... trochę mnie... ponosi... - uśmiechnął się trochę szerzej. - A wracając... chyba zamiast mieć wolne, będę się musiał pewnymi sprawami zająć osobiście... tylko najpierw muszę... znaleźć takie dokumenty.... a jak na złość gdzieś się straciły... - dziewczyna ze zrozumieniem pokiwała głową, i rzuciła okiem na porozrzucane papiery.
 - Jakbyś chciał zjeść coś na ciepło to mogłabym ci odgrzać obiad... albo mógłbyś się do nas przyłączać...
 - Nie, dzięki... kanapki mi wystarczą... - na chwilę zapanowała cisza, po czym znowu odezwał się Zayn - Powiedz mi jedną rzecz... - spojrzał na nią z zaciekawieniem. - Przysłał cię tu Liam, albo któryś z chłopaków?
 - Nie... nie całkiem, a czemu pytasz?
 - Ostatnio... cóż... Niall zdaje się próbował mi zasugerować, że nie jesteś przyzwyczajona do mojego zachowania i że... mogłem cię... przestraszyć... i po prostu nie sądziłem, że z własnej woli się tu pokażesz...
 - No... trochę tak... ale... próbowałam najpierw ich wysłać, ale jakoś ciągle się wykręcali, mówiąc, że jak będziesz chciał, to przyjdziesz... ale ciebie nie było, więc pomyślałam, że muszę wziąć sprawy we własne ręce... - Chłopak uśmiechnął się na jej stwierdzenie.
 - Dzięki. Przynajmniej teraz wiem, że jest jedna osoba w tym domu, która chociaż w małym stopniu się przejmuje. - zawiesił na chwilę głos, chyba się nad czymś zastanawiając, a potem dodał – I dlatego cię stąd nie wypuszczę. - uśmiechnął się i błysk pojawił się w jego oczach na krótki moment.
 - A co jeśli ucieknę? - zapytała, czując się pewniej, gdy chłopakowi poprawił się trochę nastrój. To była jedna z rzeczy, za którymi zdążyła zatęsknić przez ostatnie dni. Nieobecność Zayna oznaczała brak możliwości drażnienia się z nim. Gdzieś wewnątrz lubiła trochę go powkurzać, a to, że denerwowali go ludzie z pracy oznaczało, że jej docinki mogłyby postawić jej życie w stan zagrożenia, bo kto wie, gdzie się kończyła wytrzymałość i cierpliwość bruneta.
 - Nie dam ci uciec. - odpowiedział krótko i pewnie. Ivy zaśmiała się cicho i pokręciła głową patrząc z lekkim rozbawieniem na chłopaka.
 - Uciekam. Nie będę ci już przeszkadzać. - powiedziała i ruszyła w stronę drzwi, które dosyć szybko minęła i zamknęła za sobą, rzucając ostatnie spojrzenie Zaynowi.

___________________________________

a teraz możecie dać mi znać, czy czytacie i co myślicie :D
do następnego razu
bye

6 komentarzy:

  1. Ja czytam i od razu mówię że czekam na kolejny xD
    Co do rozdziału to wreszcie się doczekałam jakies rozmowy z Malikiem, oby Zayn znalazł te papiery i rozwiązała swój problem bo wolne na niego czeka ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja od dzisiaj czytam. Świetny blo. Rozdział się podoba. Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jak zwykle genialny, w końcu do niego poszła, TAK!!!! Czekam na next ;***

    OdpowiedzUsuń
  4. Ostatnio bardzo często zastanawiałam się, w jaki sposób chciałabym umrzeć. Śmierć u boku ukochanego z pewnością była by dobrą śmiercią. Ale z jego powodu? Odpowiedź na to pytanie zostawię do późniejszego namysłu...
    Do Bradford przyjeżdżałam co roku na dwa tygodnie wakacji. Nie lubiłam tego miejsca. Z jakiegoś powodu coś mnie od niego odrzucało. Los sprawił, że zdecydowałam o zamieszkaniu tu na dłuższy czas. Muszę opuścić wiecznie słoneczne, tłumne i tętniące życiem Los Angeles, ponieważ ostatnio coraz częściej dochodziło do sporów między mną a mamą. Nie chciałam dłużej jej denerwować więc podjęłam decyzje - Wyjeżdżam do ojca. Nie wiem jak dalej wszystko się potoczy. Zmiana otoczenia. Nowi znajomi, szkoła. A nawet wielka, toksyczna miłość. Kto by się tego spodziewał?

    twilight-with-zaynmalik.blogspot.com

    Zapraszam :))

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie moge sie doczekac nastepnego :-)

    OdpowiedzUsuń