hej.
wracam ze szczęśliwą 13, w której jednak nic specjalnego się nie dzieje...
jestem zajęta pisaniem środka tej historii, w którym więcej się dzieje i jakoś nie mogłam tu nic ciekawszego wymyślić. no cóż... liczę, że mi wybaczycie i będziecie cierpliwie czekać na kolejne kawałki układanki historii Ivy i Zayna ^^
_________________________________________________________________________
Był zły. Gdy
tylko go widziała, wydawało jej się, że jest jak tykająca bomba,
gotowa wybuchnąć przy zbyt gwałtownym ruchu. Chociaż właściwie
rzadko go spotykała. W ciągu trzech następnych dni większość
czasu spędzał w swoim pokoju, tylko raz gdzieś pojechał z Liamem.
Chodził trochę jakby nieobecny, chyba, że się na kogoś wydzierał
przez telefon. Nie chciała wtrącać się w nieswoje sprawy, dlatego
nie dopytywała chłopaków co dzieje się u Zayna w pracy. Zresztą
tak czy inaczej, nawet jakby wiedziała, to co miałaby zrobić?
Domyślała się tylko, że brunet jest kimś w rodzaju szefa czy
może właściciela firmy, bo jak gdzieś czasem słyszała urywki
jego rozmów to wyzywał swoich rozmówców od niekompetentnych
idiotów, którzy nie potrafią załatwić prostych spraw. Zakładała
więc, że mówi do swoich podwładnych czy pracowników. Niall, co
prawda, zapewniał jej sympatyczne towarzystwo i robił wszystko,
żeby specjalnie nie zawracała sobie głowy Zaynem i jego
problemami, ale dziewczyna musiała sama sobie przyznać, że trochę
brakowało jej tego miłego Zayna. Wspomnienia tych mniej
komfortowych sytuacji, gdy się wściekał, zepchnęła gdzieś
głębiej w podświadomość i raczej, gdy o nim myślała skupiała
się na tych lepszych momentach. I właśnie chyba przez to myślenie
o nim w kategoriach pozytywnych robiło jej się trochę żal
chłopaka. Poza rozmowami z Niallem miała sporo czasu, który w
jakiejś części odsypiała, a trochę myślała. Część rozmyślań
przeznaczała brunetowi, którego aura miała spory wpływ na dom. To
jest tak, jak pada, a człowiek jest smutny to ma wrażenie, że
pogoda ma ten sam nastrój. Dom Zayna naprawdę przejmował nastrój
swojego właściciela... Sporo czasu też zastanawiała się nad tym,
gdzie ma pójść i jak grzecznie podziękować chłopakom za gościnę
i opuścić ich dom. Nie chodziło o to, że się tam źle czuła.
Czuła się tam, o dziwo, wyjątkowo bezpiecznie. Zaczęła się
nawet uspokajać i zapominać o swoim byłym. Nie pasowało jej
raczej siedzenie na karku chłopakom, no bo ile można? Minął już
ponad tydzień i chociaż nikt nic nie mówił o jej wyjeździe, ani
nie pytał o dalsze plany, to gdzieś podskórnie czuła, że narusza
porządek tego miejsca. Widziała, że mieli jakieś własne sprawy i
ostatnim czego by chciała, to narzucać się im czy przeszkadzać.
Dotychczas jednak, co przyszedł jej do głowy jakiś pomysł, to
stwierdzała, że jest głupi. Ale częściej leżała na łóżku
starając się zmusić do intensywnego myślenia i nic nie była w
stanie wymyślić. Jedyne co jej pozostawało, żeby nie czuć się
jak piąte koło u wozu, to gotowanie obiadu. Pomyślała, że
przynajmniej tyle może zrobić, żeby odwdzięczyć się chłopakom
za gościnę. Było jej miło, bo cała trójka chwaliła jej
umiejętności i mówili, że jej nie wypuszczą, bo będzie im za
ciężko odzwyczaić się od domowego jedzenia. Jedynym problemem
było to, że była to trójka chłopaków. Zayn nie pojawiał się
na posiłkach. Przez te trzy dni bardzo mało go widywała. Gdy
pytała się chłopaków, czy zawołają bruneta na obiad czy
kolację, ci zbywali ją komentarzami w stylu: „jak będzie głodny
to przyjdzie”. Wkurzało ją, gdy któryś raz usłyszała takie
argumentowanie. Nie wiedziała, czy kwestią jest męska
niedomyślność czy może ona jako dziewczyna była bardziej
empatyczna, ale trochę martwiła się o choleryka siedzącego w
swoim pokoju. W końcu czwartego dnia nie wytrzymała i postanowiła
sama zająć się tą sprawą.
- Niall? Czy
Zayn w ogóle coś je? - zapytała, gdy blondyn siedział z nią w
kuchni, gdy zmywała po obiedzie.
- Właściwie...
eee... to nie wiem...
- No bo mówicie,
że jak będzie głodny to przyjdzie, ale od czterech dni właściwie
go nie widziałam, a już na pewno nie widziałam, żeby przychodził
coś jeść.
- Nooo... wiesz,
on już tak ma... nie martw się nim, jak mu przejdzie to będzie
się znowu normalniej zachowywał... - chłopak wzruszył ramionami.
- Eeee...
myślisz, że mogłabym mu... zanieść coś do jedzenia? - blondyn
przyjrzał się jej uważnie, ale po chwili jakby stracił
zainteresowanie i znowu wzruszył ramionami.
- Jak chcesz...
to znaczy... nie zdziw się jak nie będzie chciał, albo nawarczy,
żebyś mu nie przeszkadzała... ale kto go tam wie... możesz
próbować...
Ivy uśmiechnęła
się lekko na to bierne przyzwolenie i zabrała się za robienie
talerza pełnego kanapek. One przynajmniej nie wystygną i będzie je
można zawsze zjeść na kolacje, gdyby brunet odmówił. Powoli
wdrapała się po schodach i stanęła przed drzwiami do pokoju
chłopaka. Chwilę przed nimi stała zastanawiając się czy to na
pewno był dobry pomysł, ale w końcu zapukała cicho w drewno.
- Czego? -
usłyszała przytłumione warknięcie, z którego wynikało, że
nadal jest nie w humorze.
- Zayn...? -
zapytała cicho, nie mając pewności czy zostanie usłyszana. Po
krótkim momencie czekania klamka się poruszyła i w drzwiach
pokazała się sylwetka bruneta. Posłał jej pytające spojrzenie.
Chyba nie spodziewał się zobaczyć jej przed swoim pokojem, tym
bardziej, że dziewczyna nie przychodziła wcześniej do niego.
- Ivy? Coś się
stało? - zapytał jakby lekko zaniepokojonym tonem.
- Ymmm... bo tak
sobie... pomyślałam, że może... jesteś głodny... i... -
podniosła wyżej talerz. Chłopak spojrzał zdziwiony na trzymane
przez nią naczynie, potem na szatynkę i znowu na jedzenie, aż w
końcu, ku uldze dziewczyny, uchylił szerzej drzwi, stając tak, by
mogła wejść do środka. Poczuła się co najmniej dziwnie, gdy
tak stał i patrzył na nią i kanapki jak na kosmitę. Powoli
przekroczyła próg pokoju i zatrzymała się na środku słysząc
odgłos zamykanych drzwi. Rozejrzała się po pomieszczeniu,
stwierdzając, że Zayn nie dość, że nie je, to jeszcze zrobił
wielki chlew w pokoju. Łóżko zasłane było niezliczoną ilością
papierów, jakichś zdjęć i pootwieranych teczek, z których
najwyraźniej została wyrzucona zawartość. Biurko nie wyglądało
lepiej, chociaż tam więcej było jeszcze nie ruszonych teczek i
segregatorów, które spiętrzyły się w stosy. Ivy pomyślała, że
to musiała być dokumentacja firmy, którą podejrzewała, że Zayn
prowadzi. Na podłodze też walało się trochę rzeczy, jakby
przeszukiwał pokój, próbując coś odnaleźć.
- Gdzie...
mogę to..? - zaczęła zastanawiać się gdzie położyć talerz, z
powodu braku miejsca na biurku. Brunet podszedł do niej i przejął
jedzenie.
- Daj. -
podszedł do biurka i postawił kanapki na jednym ze stosów teczek.
- I... ymm...
jak ci idzie? - zapytała po chwili ciszy i intensywnego spojrzenia
chłopaka. Zayn popatrzył na nią z niezrozumieniem.
- Co mi idzie? -
oparł się o blat, przysiadając na nim.
- No... nie
wiem... opanowywanie kryzysu w firmie czy pracy czy gdziekolwiek ten
kryzys jest... - wyjaśniła niepewnie. Ku jej zaskoczeniu lekko się
uśmiechnął.
- Cóż... poza
tym, że pracuję z bandą debili, którzy..
- .. nie
potrafią wykonać najprostszych poleceń... - wtrąciła, wiedząc
co o swoich pracownikach myśli brunet. Zdążyła to już parę
razy usłyszeć, jak prowadził swoje emocjonujące rozmowy przez
telefon.
- Dokładnie. -
spojrzał na dziewczynę badawczo, a ona zdała sobie sprawę, że
powiedziała to na głos i speszyła się nieco.
- Przepraszam,
po prostu... czasem tak głośno im to uświadamiasz, że słychać
cię w całym domu. - mruknęła cicho.
- No tak...
trochę mnie... ponosi... - uśmiechnął się trochę szerzej. - A
wracając... chyba zamiast mieć wolne, będę się musiał pewnymi
sprawami zająć osobiście... tylko najpierw muszę... znaleźć
takie dokumenty.... a jak na złość gdzieś się straciły... -
dziewczyna ze zrozumieniem pokiwała głową, i rzuciła okiem na
porozrzucane papiery.
- Jakbyś chciał
zjeść coś na ciepło to mogłabym ci odgrzać obiad... albo
mógłbyś się do nas przyłączać...
- Nie, dzięki...
kanapki mi wystarczą... - na chwilę zapanowała cisza, po czym
znowu odezwał się Zayn - Powiedz mi jedną rzecz... - spojrzał na
nią z zaciekawieniem. - Przysłał cię tu Liam, albo któryś z
chłopaków?
- Nie... nie
całkiem, a czemu pytasz?
- Ostatnio...
cóż... Niall zdaje się próbował mi zasugerować, że nie jesteś
przyzwyczajona do mojego zachowania i że... mogłem cię...
przestraszyć... i po prostu nie sądziłem, że z własnej woli się
tu pokażesz...
- No... trochę
tak... ale... próbowałam najpierw ich wysłać, ale jakoś ciągle
się wykręcali, mówiąc, że jak będziesz chciał, to
przyjdziesz... ale ciebie nie było, więc pomyślałam, że muszę wziąć sprawy
we własne ręce... - Chłopak uśmiechnął się na jej
stwierdzenie.
- Dzięki.
Przynajmniej teraz wiem, że jest jedna osoba w tym domu, która
chociaż w małym stopniu się przejmuje. - zawiesił na chwilę
głos, chyba się nad czymś zastanawiając, a potem dodał – I
dlatego cię stąd nie wypuszczę. - uśmiechnął się i błysk
pojawił się w jego oczach na krótki moment.
- A co jeśli
ucieknę? - zapytała, czując się pewniej, gdy chłopakowi poprawił
się trochę nastrój. To była jedna z rzeczy, za którymi zdążyła
zatęsknić przez ostatnie dni. Nieobecność Zayna oznaczała brak
możliwości drażnienia się z nim. Gdzieś wewnątrz lubiła
trochę go powkurzać, a to, że denerwowali go ludzie z pracy
oznaczało, że jej docinki mogłyby postawić jej życie w stan
zagrożenia, bo kto wie, gdzie się kończyła wytrzymałość i
cierpliwość bruneta.
- Nie dam ci
uciec. - odpowiedział krótko i pewnie. Ivy zaśmiała się cicho i
pokręciła głową patrząc z lekkim rozbawieniem na chłopaka.
- Uciekam. Nie
będę ci już przeszkadzać. - powiedziała i ruszyła w stronę
drzwi, które dosyć szybko minęła i zamknęła za sobą, rzucając
ostatnie spojrzenie Zaynowi.
___________________________________
a teraz możecie dać mi znać, czy czytacie i co myślicie :D
do następnego razu
bye
Ja czytam i od razu mówię że czekam na kolejny xD
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału to wreszcie się doczekałam jakies rozmowy z Malikiem, oby Zayn znalazł te papiery i rozwiązała swój problem bo wolne na niego czeka ;D
Ja od dzisiaj czytam. Świetny blo. Rozdział się podoba. Pozdrawiam. :)
OdpowiedzUsuńSuper :D
OdpowiedzUsuńCzekam na next <3
Rozdział jak zwykle genialny, w końcu do niego poszła, TAK!!!! Czekam na next ;***
OdpowiedzUsuńOstatnio bardzo często zastanawiałam się, w jaki sposób chciałabym umrzeć. Śmierć u boku ukochanego z pewnością była by dobrą śmiercią. Ale z jego powodu? Odpowiedź na to pytanie zostawię do późniejszego namysłu...
OdpowiedzUsuńDo Bradford przyjeżdżałam co roku na dwa tygodnie wakacji. Nie lubiłam tego miejsca. Z jakiegoś powodu coś mnie od niego odrzucało. Los sprawił, że zdecydowałam o zamieszkaniu tu na dłuższy czas. Muszę opuścić wiecznie słoneczne, tłumne i tętniące życiem Los Angeles, ponieważ ostatnio coraz częściej dochodziło do sporów między mną a mamą. Nie chciałam dłużej jej denerwować więc podjęłam decyzje - Wyjeżdżam do ojca. Nie wiem jak dalej wszystko się potoczy. Zmiana otoczenia. Nowi znajomi, szkoła. A nawet wielka, toksyczna miłość. Kto by się tego spodziewał?
twilight-with-zaynmalik.blogspot.com
Zapraszam :))
Nie moge sie doczekac nastepnego :-)
OdpowiedzUsuń