Słyszała ich,
chociaż wcale tego nie chciała. Chciała dalej spać, jakoś
odpłynąć w stan nieświadomości, gdzie nie czuła narastającego
bólu głowy. Skuliła się trochę bardziej, ale odgłosy rozmowy
dochodziły do niej coraz wyraźniej, mimo, że wciąż były jakby
przytłumione. Dopiero po jakimś czasie jej mózg wskoczył na dobre
tory i wreszcie skojarzyła, że jeden z głosów należał do Zayna,
a drugi, słabszy i bardziej chrypiący, był Liama. Jej umysł
ciągle trochę się gubił, ale poczuła lekką ulgę, że szatyn
się obudził i ma siłę, żeby rozmawiać z brunetem. Leżała na
boku zwrócona tyłem do rozmawiających, dlatego nawet, gdy uchyliła
powieki, zostało to niezauważone. Nie wiedziała, czy ktoś jeszcze
jest w pomieszczeniu, ale nie miała siły ani ochoty wstawać, więc
mimowolnie zaczęła wsłuchiwać się w głosy chłopaków. Nie
słyszała wszystkiego zbyt dokładnie, bo mówili cicho, a głos
Liama co jakiś czas się łamał i zmieniał w szept.
- Zayn, nie martw
się, przecież to nic...
- …
- Naprawdę.
- Myślisz, że
nie powinienem... ...
- …
i wiesz, że to nie było zbyt rozsądne...
-
Kurwa, Liam, wiesz, że … …. w ogóle nie miało tak być...
-
Wiem, ale wciąż powinieneś być ostrożniejszy i …. ...
-
Zasłużył na to. Mogłem go po prostu ...
-
Wiesz, że... ...
-
Wiem..
- …
ona na to nie zasługuje... … …
-
Kurwa, wiesz, że to się nie powtórzy.
-
Zayn... … ...
-
Dostał ostatnio, ale chyba …. … żadnych wniosków. Zostawiłem
… … nieprzytomnego, ale przysięgam, że zanim zdechnie następnym
razem, będzie miał najpierw … … i połamane wszystkie kości.
Słysząc ostatnie
zdanie, którego treść tak bardzo nie zgadzała się z jego cichym
i beznamiętnym tonem, Ivy usiadła gwałtownie, naruszając ranę,
ale było to prawie bez znaczenia, chociaż w jej oczach stanęły
łzy. Jak mógł to powiedzieć, przecież... Nie zrobiłby nikomu
krzywdy... Dlaczego to powiedział?
-
Ivy, co się stało? - Dziewczyna wpatrywała się w szoku ze łzami
w oczach w bruneta, jakby właśnie obudziła się ze złego snu,
przez moment nic nie mówiąc. Chłopak z niepokojem wypisanym na
twarzy wstał i podszedł bliżej. Dlaczego myślała, że nie mógłby
tego zrobić? Przecież już widziała jak się bił...
-
Ivy? Co jest?
- Co
jest? Jak...? Dlaczego to powiedziałeś?
- Co
powiedziałem? Ivy, co się dzieje?
- Jak
możesz o to pytać, skoro przed chwilą powiedziałeś, że chcesz
kogoś zabić?
- Nie
mówiłem nic takiego...
-
Mówiłeś Zayn.
-
Musiałaś mieć jakiś zły sen, mała.
-
Przestań, słyszałam jak rozmawialiście. Dlaczego to powiedziałeś?
O co chodzi? - Bała się. Mógłby kogoś tak skrzywdzić? Dlaczego
miałby to robić? Ale przecież słyszała...
- O
nic. Mała, nie chcę się z tobą kłócić, gdy jesteś w takim
stanie. Jesteś na mocnych lekach... Powinnaś odpoczywać.- Zayn
zacisnął szczękę i zmarszczył brwi.
-
Zayn! Wiem co słyszałam... - Brzmiała trochę histerycznie, ale
nie obchodziło ją to. Chłopak nie odpowiedział jeszcze chwilę
przyglądając się dziewczynie, ale wreszcie tylko pokręcił lekko
głową, odwrócił się i z trzaśnięciem opuścił pokój. Przez
moment zapanowała cisza, w ciągu której obserwowała zamknięte
drzwi.
-
Liam. O co chodzi?
-
Słuchaj, on ma trochę racji...
-
Powiedz mi, co w zdaniu o łamaniu kości zrozumiałam źle? On
przecież nie żartował... nie wyszedłby tak, gdyby żartował. -
Ivy posłała szatynowi zdesperowane spojrzenie. Przecież
słyszała...
-
Słuchaj... Też nie uważam, żeby było to najlepsze miejsce na
dyskusje... poza tym czegokolwiek chcesz się dowiedzieć...To on
powinien ci powiedzieć...
-
Liam. Wiesz, ile rzeczy powinien powiedzieć albo zrobić i czy je
robi? Proszę, powiedz mi...
-
Słuchaj, obiecam ci jedną rzecz, bo masz rację... Porozmawiamy
szczerze o nim po powrocie do domu, jeśli wcześniej nie zdecyduje
się z tobą porozmawiać, dobrze? Widziałaś jak wygląda?
Praktycznie stąd nie wychodzi... nie śpi... mówił, że spędzimy
tu kilka dni. Nie chciałbym za bardzo prowadzić tu zbyt prywatnych
rozmów... ale obiecuję, że jak wrócimy do domu, to powiem ci, co
będziesz chciała. Ale nie naciskaj tutaj, proszę. Chyba wszyscy
jesteśmy w kiepskiej formie. Ty też... jesteś podobno na mocnych
lekach przeciwbólowych.
-
Liam, wiem co słyszałam.
-
Ivy, nie będę teraz... nie próbuję niczemu zaprzeczać ani
potwierdzać. Myślę tylko, że żadne z nas nie jest w formie ani w
dobrym miejscu na poważniejsze rozmowy... Zaynem też to
wstrząsnęło... Jest delikatnie mówiąc wkurwiony i ma poważny
dylemat czy siedzieć z nami czy szukać tych, którzy to zrobili...
-
Przecież policja powinna...
-
Zayn ma swoje zdanie na temat policji i ich skuteczności... zostali
powiadomieni oczywiście, ale jego zdaniem i tak nic nie zrobią... -
Westchnęła próbując się uspokoić i po chwili mruknęła:
- Ale
obiecujesz, że powiesz mi wszystko, co będę chciała wiedzieć?
-
Tak, chociaż mam nadzieję, że Zayn wreszcie zachowa się
normalnie. - Westchnął.
Słyszała, że
jego głos osłabł w czasie ich rozmowy, więc tylko skinęła głową
i opadła z powrotem na poduszki kończąc rozmowę, żeby Liam też
mógł odpocząć. Leżeli jakiś czas w ciszy, ale Zayn nie wrócił.
Mimo że przestała domagać się wyjaśnień od szatyna, w głowie
Ivy trwała walka argumentów za i przeciw temu, co usłyszała. Albo
tylko wydawało jej się, że usłyszała... Bo właściwie nie
słyszała połowy tego, co mówili. Musiał być zdenerwowany,
przecież ktoś napadł na jego dom, zranił jego przyjaciela... Miał
prawo wygrażać głośno komu chciał... Tylko ona tak bardzo nie
chciała... Nie chciała, bo bała się, że mógłby okazać się
podobny do niego... A nie był, prawda? Nie mógł być... Ale
słyszała. Wolałaby, żeby potwierdził i powiedział, że jest
wkurzony, niż żeby zaprzeczał i opuścił pomieszczenie. Wyszedł,
bo nie chciał jej czegoś powiedzieć. A może był po prostu
zmęczony i naprawdę nie chciał się z nią kłócić? Przez natłok
myśli, jej głowa bolała coraz mocniej...
Jakiś czas po
wyjściu Zayna w sali pojawił się Harry. Jego aura była kompletnym
przeciwieństwem bruneta, wszedł zadowolony, jakby zupełnie nic się
nie stało.
- Jak
się mają moi ulubieni pacjenci? - Usłyszeli wesoły głos. -
Przegapiłaś naszą wspólną kąpiel...
Ivy zmierzyła go
nieszczęśliwym spojrzeniem, bo wciąż ją męczyła sytuacja z
Zaynem. Już nie wiedziała, czy na pewno dobrze usłyszała i może
on miał rację, mówiąc, że nic takiego nie mówił, ale z drugiej
strony dlaczego Liam miałby obiecywać, że z nią porozmawia... ale
może to przez te leki... Nie wiedziała czy Liam obiecał jej
rozmowę tylko po to, żeby mieć spokój... może była zbyt
zdenerwowana i chciał ją tylko jakoś uspokoić? Ale przecież
słyszała... Chociaż nie wszystko... może mieli rację, ale nie
chcieli jej tłumaczyć, że jest w błędzie, skoro wiedzieli, że
jest na lekach... przecież była otumaniona... Znowu zaczynała to
za bardzo analizować, ale Harry chyba potraktował jej wyraz twarzy
jakby dziewczyna przejęła się ich niespełnionym planem.
- Ale
spokojnie. Nadrobimy to jak wrócisz...
-
Zayn tu jest czy pojechał do domu? - Zapytał Liam.
-
Pojechał do domu, ale odgrażał się, że wróci.
-
Powinien pójść się wyspać....
- Też
mu to mówiłem, ale chyba nie ufa moim opiekuńczym zdolnościom...
Ivy nie włączyła
się już do rozmowy i przymykając oczy leżała przysłuchując się
ich rozmowie o niczym, dopóki coś nie kliknęło przerywając
wypowiedź Harry'ego.
-
Hej, Mark, jak tam stan naszych małych pacjentów?
Szatynka
otworzyła oczy i zobaczyła zbliżającego się, znajomego już,
młodego lekarza.
-
Właśnie przyszedłem to sprawdzić. Zayna nie ma?
-
Wyszedł.
-
Ivy, jak tam? - Mężczyzna podszedł do jej łóżka i spojrzał na
kartkę przytwierdzoną do tabliczki w nogach jej łóżka.
- Te
leki są trochę ogłupiające. - Mruknęła niechętnie.
-
Tak, trochę są niestety, ale na razie musisz dostawać dosyć
silne... Pewnie już przestają działać... Widziałem, że wcześnie
rano dostałaś dawkę... Ale za chwilę dostaniesz kolejną... A jak
tam nadgarstek? Nie miałaś z nim problemów?
-
Poza mentalnymi, nie. - Mimowolnie spojrzała na nadgarstek, który
wciąż był zakryty podkładem.
- Co,
czekaj... co z nim zrobiłaś? - Harry ze zdziwieniem wpatrywał się
w miejsce,gdzie powinien znajdować się tusz.
-
Zakryłam go. Myślisz, że chcę na to patrzeć?
-
Kurwa, dobrze, że Zayn tego nie widział.
- Ty
chyba żartujesz. Najchętniej bym go w ogóle usunęła, ale nie
miałam takiej okazji... jeszcze.
- To
jest twoja decyzja, zrobisz co uważasz, ale ważne, że dobrze się
goi i nie ma żadnych dalszych komplikacji. - Mark wziął ją za
rękę, na której miała założony wenflon i tak jak pielęgniarka
wcześniej podał jej lekarstwa. - Odpoczywaj, dobrze? Nie zrywaj się
zbyt gwałtownie i ogólnie staraj się nie urażać rany, bo
spowolnisz jej gojenie. - Gdy Ivy kiwnęła lekko głową odwrócił
się do Liama. - A teraz ty. Też masz zakaz i to nawet bardziej
restrykcyjny... Ale dzisiaj zrobimy jeszcze badanie krwi, żeby
upewnić się, że nic się nie dzieje. No i dzisiaj jeszcze nic nie
jesz. Muszę mieć pewność, czy nic się nie komplikuje. Ale zaraz
też dostaniesz leki.
Ivy słuchała
jeszcze jakąś chwilę spokojnego głosu lekarza, ale jej organizm
dosyć szybko reagował na silne leki i niedługo poczuła, że jego
słowa wymykają się jej i uciekają...